piątek, 4 grudnia 2020

Z cyklu: Byliśmy młodsi



Zuzia - cicha bohaterka czasów opresji

Znajda. Inteligentnie pozostawiona na stacji benzynowej (wczesne lata 80., czas niedoboru artykułow żywnosciowych, także dla ludzi). Już  nie szczeniak, ale młoda, jeszcze nie zagłodzona. Podczas aktu tankowania paliwa (nie przesadzam z  tym aktem: paliwo było kartkowo-limitowane, a też nie zawsze było, bo przecież była wojna) weszła do trabanta i wyszła dopiero pod domem. Była bardzo łagodna i lubiła wszystkich gości. Któregoś dnia przyszła do domu rewizja. Zuzia była trochę zdezorientowana, bo mężczyźni choreograficznie zachowywali sie nieco inaczej niż goście z "Solidarności". Zachowała jednak spokój. Po kilku godzinach nieproszeni goście zabrali się do wyjścia wraz ze skonfiskowanymi książkami. Zatrzymał sie w korytarzu pan porucznik, stoi, patrzymy sobie w oczy. Wreszcie zapytał: Czy mógłby pan coś zrobić z pieskiem? Okazało się, że swobodnie opuszczona dłoń pana z SB znajduje sie w szczękach Zuzi. Nie to, że ugryzła: ujęła w zęby, można powiedzieć, palce i trzyma. I pokornym spojrzeniem jakby mnie pyta: Haknąć skurwysyna, czy zostawić? Nie chciałem mieć dodatkowych kłopotów, powiedziałem spokojnie: Zuzia, puść pana. Puściła. Pan porucznik odetchnął. Na odchodne zapytał jeszcze: Pies tresowany, tak?  Oczywiście - odpowiedziałem. - Pan się dziwi? Po tym zajściu przykleiłem do wewnętrznych drzwi duże zdjęcie Zuzi z tytułem: PIES - BOHATER i opisem wydarzenia. Goście (proszeni) czytali... i pokazywali Zuzi znak V. Po jakimś czasie znów przyszła rewizja i wyszła z m.in z tym zdjęciem i opisem. Do tej pory nie odnaleziono w zasobach archiwalnych IPN teczki: Sprawa Operacyjnego Rozpracowania figuranta "ZUZIA". 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz