Archiwalia i... aktualności: tragiczna śmierć Jana Lityńskiego.
Pocztówka wróciła do nadawcy, który już był na wolności, a adresat z Białołęki trafił na Rakowiecką. Wiosną '83 wyszedł na tygodniową przepustkę, z której nie wrócił i poszedł za nim list gończy. A więc: "Zwrot do nadawcy", bo "zwolniony". Ale przecież nie był zwolniony z aresztu... czyli uciekł? Też nie. Ostatecznie: "ubył"...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz