wtorek, 25 stycznia 2022

Archiwalia

         - z cyklu: ZA GIERKA BYŁO LEPIEJ.

   Już miałem wydać pieniądze za obejrzenie filmu "Gierek", a uświadomiłem sobie, że przecież wiem, jak za Gierka było. A nawet więcej. Na przykład: wszyscy niemal  recenzenci piszą o Coca-coli, a nikt nie przypomina o papierosach Marlboro, które, dostępne nagle w każdym kiosku także przybliżyły wtedy Polskę do Zachodu. Nie wszystkich jej obywateli, bo kosztowały ponad 20 złotych; klasa robotnicza czy brać studencka truły się nadal papierosami Popularne za trzy i pół złotego, ale, jak mówiło staropolskie   przysłowie: jeszcze się  taki I sekretarz KC PZPR nie narodził, co by wszystkim dogodził. Sięgnąłem do archiwów piwnicznych (o których nawet IPN nie ma pojęcia). Udostępniam mój list do redakcji pisma "Puls".  "Puls" był "drugoobiegowym" periodykiem literackim obok "Zapisu" - poza cenzurą, wydawanym absolutnie nielegalnie (więcej wiedzy łatwo znajdziemy w internecie - tamże, np. w Wikipedii  biogramy wymienionych w tekście, nieżyjących już przyjaciół: Jacka Bierezina, poety i Andrzeja Wernera, krytyka literackiego i filmowego). Proszę zwrócić uwagę na datę listu - za dziesięć tygodni powstanie NSZZ "Solidarność".






           
             Do redakcji Pulsu 

Szanowna redakcjo, 

wiele się mówi i pisze o znieczulicy i jest to uzasadnione. Np., widziałem taki obrazek w moim mieście: na tarasie nowo otwartego bistra "Grzanka" przy ul. Feliksa Dzierżyńskiego w godzinach szczytu jeden mężczyzna z teczką glanował (to znaczy kopał butem leżącego) drugiego. Jedyny głos, jaki usłyszałem w grupie gapiów brzmiał: "Ale go flekuje!" Ale chciałem opisać wydarzenie zgoła inne. Podczas ostatniego pobytu w stolicy wstąpiłem do gustownej siedziby literatów na Krakowskim Przedmieściu. Usiadłem w sali jadalnej, po chwili dosiadła się para. I wystarczyło jedno chrząknięcie z mojej strony, a przede mną pojawił się obiad klubowy za 16 złotych. Jak się okazało, bezinteresownym fundatorem był dr Andrzej Werner. Na tym nie koniec. Tak posilony(obiad smaczny i pożywny: zupa, schabowy) wyszedłem znów na Krakowskie. Przy przystanku autobusowym podszedł do mnie przystojny mężczyzna w wieku około 33 lat i rzekł: "Pewnie nie masz pieniędzy". Ot, Warszawa, pomyślałem i w pierwszej chwili chciałem wulgarnie odpowiedzieć na odczepne. Tymczasem okazało się, po przyjrzeniu, że nagabujący mnie człowiek to pan Jacek Bierezin, poeta, redaktor Pulsu,. Nie mam, potwierdziłem, ani grosza. Spytał, ile potrzebuję. 200, odparłem, a on dał mi 300! Jednym słowem: tyle jest narzekania, a okazuje się, że można! Proszę o zamieszczenie mego listu na łamach Pulsu; chcę, aby świat poznał c a ł ą  prawdę.

Lech Dymarski, Poznań

Poznań, 1 VII 1980
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz