Ucieszyła
mnie obecność m.in. Janusza Szpotańskiego i Jana Krzysztofa Kelusa. W latach 80. wyszła za granicą Barańczaka
„Antologia poezji świadectwa i sprzeciwu”; wybitny przyjaciel umieścił mój wiersz, co traktowałem
jako zaszczytne wyróżnienie. Wszelako
Szpot w Warszawie rzekł: Pan opublikował więcej, niż jeden wiersz, pański
przyjaciel mógłby być dla pana łaskawszy… Chyba prowokował – sądzę, że miał żal, bo w
końcu dawał świadectwo i się sprzeciwiał. Rzucił nazwisko obecnego w antologii
poety: umie pan podać jeden przykład sprzeciwu tego jegomościa? Broniłem
wyboru: no, nie chodzi o biografię, zapewne
twórca antologii przyjął kryterium sprzeciwu zawartego tekście utworu…
Podówczas Szpot poprosił o napełnienie kieliszków i powiedział: To ja będę teraz
głośno czytał, a pan podniesie rękę, jak usłyszy jakikolwiek sprzeciw wobec
czegokolwiek. Istotnie, w pierwszym
głośnym czytaniu nie usłyszałem, ale brnąłem dalej: No, może autor antologii dostrzegł ten
sprzeciw gdzieś w głębi metafory… Jeśli chodzi o głębię, to pewne jest, proszę
pana, że flaszka jest już pusta – skwitował wybitny satyryk, w ripoście
niezrównany.
Otóż
Barańczakowi nie przyszło by do głowy, żeby w antologii poezji umieścić utwory Szpotańskiego, bo to nie
poezja, lecz satyra; ani Kelusa, czy Kleyffa, bo nie poeci lecz bardowie. Tymczasem w naszej tradycji (tu wzór wyznaczyli
wieszczowie) wielkim poetą jest ten, który jest popularny. W zbiorowej pamięci
zostają frazy, choćby „Litwo, Ojczyzno moja…”, „Kiedy przyjdą podpalić twój dom…”, „Ogłaszam alarm dla miasta
Warszawy…”, „Który skrzywdziłeś człowieka prostego…” itd., a nawet, choć w mniejszym chyba zasięgu np. „Ja wiem, że to
niesłuszne…”. Ale w przestrzeni
potocznej fruwają zdania czy wręcz
fragmenty („skrzydlate słowa”) ze Szpotańskiego: „Kopnął Jana Piotr atoli, Jan
wykrzyknął: dupa boli” (może nie najbardziej reprezentatywne, ale w trawestacji
dokonanej przez senatora Zbigniewa
Romaszewskiego po obaleniu rządu Jana Olszewskiego – Piotra zastąpił Lech),
Kelusa: „Modlitwa modlitwą, a tu trzeba
brzytwą…”, Kleyffa : „Telewizja pokazała, a uczeni podchwycili…”, „Jak Bruno
Szulc za tamtych lat…”.
„Co
je poezje?” – to tytuł rozprawy czeskiego badacza Jana Mukarowskiego, lektura
obowiązkowa na polonistyce w dobie obowiązującego strukturalizmu. O ile
pamiętam, nie uzyskaliśmy ostatecznej, wyczerpującej odpowiedzi. Poeta, którego
w „Antologii poezji patriotycznej” nie ma, pisząc coraz krótsze utwory,
umieścił w zbiorze (lata 80.) wiersz pod
tytułem „Odpowiedziało mi”. Treść: „Westchnąłem/ Odpowiedziało mi/westchnienie/
mojego psa” (może nie do końca dokładnie cytuję podział na wersy, ale treść na
100%). W bardzo wąskim gronie koneserów części tego utworu, szerzej nie
zauważonego, funkcjonują w sytuacjach towarzyskich, np. ktoś powie:
„westchnąłem”, albo „odpowiedziało mi” – i wszystko jasne. To już jednak nie
popularność na miarę tradycyjnych oczekiwań polskiego poety.
Cieszy
mnie w Antologii spora obecność Jana Polkowskiego (skądinąd Barańczak cenił Go
od debiutu). Janek był i jest bardziej poetycki, niż ja byłem i nie mam Mu tego
za złe. Nie ma obowiązku bycia poetą do
końca życia. Zresztą Polkowski jest poetą jako autor wierszy, a nie dlatego, że
jest poetą. Ja w przeszłości (a poetą nie
czułem się na co dzień) opublikowałem wierszy
kilkadziesiąt, były nawet tłumaczone w obcojęzycznych antologiach i wstydu nie
ma. Albowiem pierwszy nakaz branżowy w
zakresie literatury brzmi: Po pierwsze, nie zaśmiecać.
Martwi
mnie w „Antologii…” nieobecność ośmiorga poetów; to nowe zjawisko w historii
literatury, ściśle związane z
uprawianiem polityki, określa się jako „bolesne
pęknięcie”. Jak się dowiadujemy ze Wstępu i Posłowia, autorzy ci lub spadkobiercy nie wyrazili
zgody (gdzie te złote, dzikie czasy, kiedy wydawca informował: „druk bez wiedzy
i zgody autora”, przy czym nie była to kwestia bezkarności wydawcy, lecz autora).
Rozumiemy, że z przyczyn zasadniczych. Bo wydawnictwo jest niesłuszne.
Prawicowe. Bo, jak wiadomo, wydawnictwa
dzielą się na zwykłe (słuszne) i prawicowe (to kalka z publicysty Piotra
Wierzbickiego, który w latach 90. komentował anons: „powstała pierwsza w Polsce
księgarnia prawicowa!”: odtąd będą zwykłe, tradycyjne księgarnie dla ludzi i
księgarnie prawicowe). Krynicki (to jego cytowałem wyżej), Zagajewski - jak ich
znam (a znam obu osobiście dość dobrze)
zapewne są dumni ze swojej odmowy, a „środowisko”
mówi: Brawo, nie ulegać próżności, dać odpór (demokracja, tolerancja,
konstytucja oraz wolne sądy). Zapewne, zrażeni też zaściankowym, by nie rzec
nacjonalistycznym tytułem książki („poezja patriotyczna)”, nie podjęli decyzji
pochopnie. Jak ich znam, skonsultowali sprawę z ADAMEM. Nie ma więc Barańczaka, nie zgodziła się
dysponentka praw autorskich. Gdyby żył,
wysłuchawszy opinii ADAMA, sam by się nie zgodził – to pewne, daję głowę. Nie
ma Herberta. Gdyby żył, to by się
zgodził – tu też głowę poświęcę. Ale nie żyje i prawami autorskimi nie
dysponuje. Tu przychodzi do głowy temat roboczy pracy magisterskiej (na
wydziale filologii polskiej, nie prawa): „Rola dysponentów praw autorskich w
historii literatury polskiej” (różne były przypadki – choćby Józef Mackiewicz).
Motto rozdziału (robocze) z Herberta: „Żony zmarłych poetów należy palić z ich
ciałami na stosie”. Usłyszał to prywatnie jego przyjaciel, Zdzisław Najder, a o
schorowanym poecie postępowe siły opiniotwórcze głosiły: Herbert zwariował.
Zatem
smutne. I jakieś to nowe… Da się żyć bez lektury Krynickiego czy Zagajewskiego,
ale bez Herberta trudniej. Sprawa jest jednak wyjaśniona w Posłowiu, gdzie
redaktorka radzi w sposób, rzekłbym, dystyngowany – kto chce, lekturę „Antologii…”
może uzupełnić o dostępne wydania nieobecnych autorów.
Na
koniec: na początku Antologii jest utwór „autora nieznanego”. Nie ma zatem
biografii, jest tekst pod tytułem… „Powrót Wielkopolski”. „Półtora miesiąca po ogłoszeniu odzyskania
przez Polskę niepodległości, Wielkopolska
nadal nie była wolna i wciąż pozostawała oddzielona od Macierzy… ” etc. Miło mi,
że umieszczono pieśń regionalnego anonima pt. „Leć Orle Biały” - wykraczającą
ponad patriotyzm dzielnicowy. Oto ona:
Leć,
Orle Biały, nad polską ziemię,
Chroń
Twymi skrzydły piastowskie plemię
I
ponad szare Giewontu skały,
I
ponad Bałtyk leć, Orle Biały!
Leć,
Orle Biały, nad polskie łany,
Które
uprawia nasz lud kochany,
Leć
ponad Wisłę, leć ponad Wartę,
Skrzydła
twe białe trzymaj rozwarte.
Szarpały
ciebie trzy orły czarne,
Chciały
cię wtrącić w groby cmentarne,
Potęgi
wrogów już się rozchwiały,
Ale
ty żyjesz, nasz Orle Biały!
„Je to poezje?"
…Nie zginęła. Antologia współczesnej polskiej poezji patriotycznej.
Opr. Justyna Chłap - Nowakowa. Wydawnictwo AA s.c. Kraków

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz