U końca kampanii wyborczej na placu Unii Lubelskiej w Warszawie przed siedzibą Porozumienia Centrum doszło do starcia grupy europejczyków* z pracownikami sztabu wyborczego Porozumienia Obywatelskiego Centrum. W bójce wzięło udział razem kilkadziesiąt osób. We Włocławku, przy dwóch kandydatach miejscowej koalicji PC - KO, „S” i „Ojcowizny”, rozlepiających swoje plakaty zatrzymał się samochód. Wysiedli trzej radni, wśród nich dwaj kandydaci do Sejmu RP, jeden z lewicy, drugi europejczyk... Policja nie interweniowała. Tymczasem w Poznaniu - spokój, ład, systematyczność, precyzja.
W ostatnią noc kampanii wyszedłem z psem i wtykając za wycieraczki
ostatnie ulotki, dotarłem do słupa ogłoszeniowego. Dwaj chłopcy lepią fachowo,
równo, od dołu, raz przy razie: MĄDRZEJ, MĄDRZEJ, MĄDRZEJ... i w górę: MĄDRZEJ,
MĄDRZEJ, MĄDRZEJ. Dystyngowana szarość ich plakatu (format A1) pokrywa barwną mozaikę i zbliża się do dwóch
plakatów (A2) z moją podobizną. Stoję. Pies siedzi. Patrzymy.
Chłopcy rozpoznają mnie, przerywają na chwilę.
Chłopcy rozpoznają mnie, przerywają na chwilę.
- Zalepiamy pana - mówi jeden z wysokości drabiny; wielki pędzel z klejem zatrzymał się w bezruchu.
- Toż i widzę.
Chlap! Klej chlusnął w mój plakat, a drugi chłopiec, jakby obiema rękami chciał
objąć słup niczym ziemskie kolisko, przyłożył plakat słuszny. Moja twarz
zniknęła, przykryta posępnym spojrzeniem pana Tadeusza: MĄDRZEJ.**
- No? - ten z pędzlem spojrzał na
mnie wymownie.
- Zostawcie chociaż jeden mój
plakat, słup jest duży.
- My mamy przykazane akurat pana zalepiać.
Chlap!
Zalepili. Nie ma mnie, jest mądrzej.
- Ale inni nie zalepiają
wszystkiego - próbuję jeszcze perswadować. Były incydenty, ale w Poznaniu jest przecież
pakt o nieagresji.
- Ale my mamy lecieć równo -
wyjaśnia ostatecznie rozlepiacz.
- A może... mądrzej? - bąknąłem,
ale coś mi się zdało, że tym razem pędzel chlaśnie w moją żywą twarz.
Pakt o nieagresji, zawarty między organizacjami "solidarnościowymi" nie
dotyczył UPR, bo układające się strony nie dostrzegły w mieście tego
ugrupowania. Politycy realni lepili więc na podobiznach konkurencyjnych
kandydatów skromną, czarno-białą rycinę przedstawiającą świnie podczas posiłku
w chlewie: „Świnie się zmieniły, koryto zostało - zlikwidujemy koryto”. Liberalny kongres, nie rozpoznany jeszcze w Poznaniu, choć goszczący Jana
Krzysztofa Bieleckiego, dysponując sympatycznym portretem premiera w formacie
A-0, za jednym zamachem pędzla zalepiał co najmniej trzy plakaty konkurencji.
Do rana słup ogłoszeniowy przy mojej ulicy uległ znów barwnej
pstrokaciźnie. Zalepiając usta, a mądrości zostawiając zatroskane oczy, skromnie
usytuowała się pani Wiesława Ziółkowska w trzech egzemplarzach. Obok pojawił się plakat czterech przystojnych, miejscowych liderów nowej, Demokratycznej Lewicy, (łudząco kojarzył się z portretem zbiorowym "Czerwonych Gitar") - zakrył słowo MĄDRZEJ, ustom lidera Unii Demokratycznej pozwalając milczeć
wymownie. Był jeszcze związek zawodowy "Solidarność" z pojedynczym, plakatem (ksero, format A3) kandydatki na
senatora, a także organizatorzy Wystawy Psów Rasowych, zaplanowanej akurat na
wyborczą niedzielę. Ci, przystępując do akcji na końcu, czyli bladym świtem, dotarli do 60% elektoratu - ogłoszenia o wystawie nalepili równo, wkoło słupa, do wysokości głowy - zapewne nie mieli drabiny.
Najmądrzej jednak postąpiła „Gazeta Wyborcza”. W przedwyborczy piątek, w lokalnej wkładce, pod rzucającym się w oczy tytułem doniesiono, że na liście koalicji POC*** usytuowały mnie jakieś warszawskie (w domyśle: zewnętrzne) siły i że to praktyki rodem z lat minionych. Na sprostowanie za późno, poza tym - jak prostować mętny donos? Poszło w świat. Znają mnie ci z lokalnej wkładki „GW”, mili są, ale cóż - centrala nakazała „lecieć równo”.
Najmądrzej jednak postąpiła „Gazeta Wyborcza”. W przedwyborczy piątek, w lokalnej wkładce, pod rzucającym się w oczy tytułem doniesiono, że na liście koalicji POC*** usytuowały mnie jakieś warszawskie (w domyśle: zewnętrzne) siły i że to praktyki rodem z lat minionych. Na sprostowanie za późno, poza tym - jak prostować mętny donos? Poszło w świat. Znają mnie ci z lokalnej wkładki „GW”, mili są, ale cóż - centrala nakazała „lecieć równo”.
8.11.1991
________________________________________________
* bolesny obecnie podział obywateli III Rzeczypospolitej na "ludzi Europy" i ludzi zaścianka, ksenofobii, nacjonalizmu i ostatecznie faszyzmu nie ujawnił się polskim społeczeństwie dopiero po przystąpieniu Państwa Polskiego do Unii Europejskiej. Już w r. 1990 ówczesny demiurg nowej rzeczywistości Adam Michnik podział ten rozpoznał i ogłosił. W tej najlepszej sprawie poświęcił nie tylko swój autorytet, ale polityczne i moralne prawo: gdy nastał czas przełomu, transformacji ustrojowej, on to, opierając się na zaangażowaniu grona ludzi dobrej woli i sporych zasług w walce z totalitaryzmem, angażując swoje tylko skromne oszczędności, stworzył poczytną, wielkonakładową "Gazetę Wyborczą".
** Pan Tadeusz Mazowiecki kandydował do Sejmu z Poznania. Hasło plakatu wyborczego, dostarczonego ze stolicy: "MĄDRZEJ". Jacek Kuroń kandydował oczywiście z Warszawy. Hasło plakatu: "Z SERCEM".
*** Porozumienie Obywatelskie Centrum - tak nazywała się ta koalicja wyborcza nowej partii "Porozumienie Centrum" Jarosława Kaczyńskiego i tradycyjnego "Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie", który wtedy nie był już komitetem Geremka, lecz Olszewskiego.
_________________________________
Zuzia, świadek historii i pies - bohater
Na zdjęciu u dołu: pies, wymieniony w felietonie, to Zuzia, oczywiście nie żyje. Świadek historii. Także pies - bohater. A było tak: koniec lat 90., ostatnia w historii wizyta domowa Służby Bezpieczeństwa. Zuzia na fotelu zachowała stoicki spokój, bacznie obserwując. Nieproszeni goście wreszcie wychodzą, ale jeden stoi bez ruchu w pozycji na baczność. Patrzymy sobie w oczy. Czyżby miał coś do powiedzenia na osobności? W końcu się odzywa: Czy mógłby pan coś zrobić z pieskiem? Okazało się, że Zuzia subtelnie ujęła zębami palce jego dłoni i patrzy na mnie pytająco: gryźć? Powiedziałem: Zuzia, puść pana! Puściła, pan oficer odetchnął, a przed wyjściem zapytał: A piesek, znaczy... szkolony? Oczywiście, odparłem. Zuzia była jednak psem nader łagodnym, lubiła częstych wtedy gości z wzajemnością; nikt jej nie tresował. Wyjaśnienie jest jedno: Solidarność pachniała inaczej niż Służba Bezpieczeństwa.
Niżej: Zuzia za młodu. Porzucona na stacji benzynowej - czyli "po przejściach", choć ze Służbą Bezpieczeństwa jeszcze nie miała do czynienia.
*** Porozumienie Obywatelskie Centrum - tak nazywała się ta koalicja wyborcza nowej partii "Porozumienie Centrum" Jarosława Kaczyńskiego i tradycyjnego "Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie", który wtedy nie był już komitetem Geremka, lecz Olszewskiego.
_________________________________
Zuzia, świadek historii i pies - bohater
Na zdjęciu u dołu: pies, wymieniony w felietonie, to Zuzia, oczywiście nie żyje. Świadek historii. Także pies - bohater. A było tak: koniec lat 90., ostatnia w historii wizyta domowa Służby Bezpieczeństwa. Zuzia na fotelu zachowała stoicki spokój, bacznie obserwując. Nieproszeni goście wreszcie wychodzą, ale jeden stoi bez ruchu w pozycji na baczność. Patrzymy sobie w oczy. Czyżby miał coś do powiedzenia na osobności? W końcu się odzywa: Czy mógłby pan coś zrobić z pieskiem? Okazało się, że Zuzia subtelnie ujęła zębami palce jego dłoni i patrzy na mnie pytająco: gryźć? Powiedziałem: Zuzia, puść pana! Puściła, pan oficer odetchnął, a przed wyjściem zapytał: A piesek, znaczy... szkolony? Oczywiście, odparłem. Zuzia była jednak psem nader łagodnym, lubiła częstych wtedy gości z wzajemnością; nikt jej nie tresował. Wyjaśnienie jest jedno: Solidarność pachniała inaczej niż Służba Bezpieczeństwa.
Niżej: Zuzia za młodu. Porzucona na stacji benzynowej - czyli "po przejściach", choć ze Służbą Bezpieczeństwa jeszcze nie miała do czynienia.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz