piątek, 24 stycznia 2020

FELIETONY Z LAT 90. PUBLIKOWANE NA ŁAMACH "TYGODNIKA SOLIDARNOŚĆ"
   

                                                               
Gorycz

     Po zakończeniu emisji filmu „W Solidarności” Henryk Wujec powiedział do kamery, że dzieło jest prawdziwym obrazem rzeczywistości, ponieważ twórca Bolesław Sulik*(1) jest człowiekiem uczciwym. Adam Michnik stwierdził w dyskusji telewizyjnej, że serial jest przepojony duchem patriotyzmu, bo autor jest synem generała Sulika, żołnierza spod Monte Cassino. Jan Lityński, który chyba najuważniej oglądał dzieło, stwierdził pojednawczo: Sulik zrobił film o ludziach, których znał, z którymi współpracował i przyjaźnił się.
     Polak żyjący za granicą skazany jest na nieliczne znajomości z ludźmi w kraju.*(2) Emigrant opiera się na kilku przyjaźniach zawiązanych w przeszłości. Jakiekolwiek by miał kontakty, korespondencyjne czy fizyczne z krajem - dla niego czas krajowy jest w znaczącym sensie zatrzymany. Dobrze jest, jeśli ma okazję i ochotę poznać innych ludzi. Emigrantka osiadła w Szwecji od r. 1968, osoba zasłużona dla opozycji lat siedemdziesiątych i Solidarności pani Maria Borowska, wyznała mi po spotkaniu w ambasadzie z szefem Urzędu Rady Ministrów Andrzejem Żabińskim (Porozumienie Centrum), że “oni” (wcześniej poznała J.K. Bieleckiego - Kongres Liberalno-Demokratyczny): “Ci, którzy teraz są u władzy są do rzeczy, a nawet sympatyczni i prostolinijni. Należę, tak jak i pan kiedyś należał, do demokratów, ale widzę, że tamci nie wszyscy są tacy dranie”.
     “Tamci”. “Demokraci”. Pani Maria czytała regularnie “Gazetę Wyborczą”, kierowaną przez starych, wypróbowanych w przyjaźni i walce z totalitaryzmem przyjaciół. Lektura gazety codziennie utwierdzała ją w przekonaniu, że „nasi” nadal walczą o te same wartości - teraz z totalitaryzmem w narodowym przebraniu, który (o pułapko historii!) ma zastąpić komunizm. Nasi więc niezmiennie są demokratami, zatem „tamci” - ich przeciwieństwem. Trwogę budzą doniesienia, że „tamtych” jest coraz więcej, a stanowią szarą, nierozpoznaną masę. Jeśli ktoś z tamtej masy się wyróżnia, to groźne, autorytarne indywidua. Wielkiego utrapienia przysparza też Wałęsa. Były lata w stanie wojennym i po, że był z naszymi. Teraz jest z tamtymi. A jeśli, jak mówią sceptycy, z tamtymi też nie jest? To z kim trzyma? Z motłochem? Jeszcze gorzej.
     Rozważania te bynajmniej nie skończyły się wraz z nakręceniem filmu Bolesława Sulika „W Solidarności”. One trwają. Wśród „tamtych” pojawiały się pytania, dlaczego „nasi” nie widzą realnych zagrożeń, dlaczego problem Tymińskiego, "człowieka znikąd", który w pierwszej turze wyborów prezydenckich pokonał Tadeusza Mazowieckiego - i jego elektoratu dostrzegli dopiero po ogłoszeniu wyniku wyborów? Ja wiem: brakowało im czasu na obserwację. Oni (przepraszam: nasi) musieli poświęcać długie godziny, dni i noce, na rozważania o fenomenie braci Kaczyńskich (którzy jednak nie wzięli się znikąd; Lech w latach 70. działał z WZZ w Gdańsku, w Sierpniu 1980 r. był na Stoczni i tak później dalej, drugi łotr, Jarosław, w latach 70. współpracował z Biurem Interwencji KSS"KOR", ale  - nie byli przewidziani przez obiektywne prawa historii do uzyskania realnych wpływów). Sprawa na przykład obecności wojsk sowieckich w Polsce w rozmowach „naszych” siłą rzeczy schodziła na daleki plan.
    „Rozmowy w kuchni”*(3) zaprezentowane w telewizyjnym serialu „W Solidarności” można by kontynuować, ze względu na koszty - w formie niedzielnego słuchowiska radiowego. Tytuł, oczywiście „NASI”. Nie będzie tam mowy o cenie jedzonego właśnie sera ani o rządzeniu, ani też nie padnie słowo „państwo”. Będzie rozmowa o wadach Wałęsy, o nikczemności jego otoczenia i o filozofii bycia tu i teraz. Władek*(4) skoncentruje się na odwiecznym problemie niesprawiedliwości historii; Zbyszek*(5) będzie rozwiązywał zagadnienie osamotnienia przywódcy; Janek, *(6) który już zajmował wysokie stanowisko ministerialne, opowie nam co tydzień o Wałęsie, który jest dobry, gdy walczy, a zły, kiedy ma władzę. Adam*(7) będzie wieszczył, że widzi czarno. Basia...*(8) Nie wiem, o czym będzie mówić Basia. Heniek?*(9) Heniek nic nie powie. On był, jest i będzie od roboty. Dopilnuje, żeby co niedzielę wszyscy się zebrali przed mikrofonem. Od czasu do czasu zjawi się pan Tadeusz.*(10) Będzie mowa o jego zaletach, przy czym Władek będzie się upierał, że "naszym" kandydatem na prezydenta powinien był być Bronek.*(11)
     Można być uczciwym, być patriotą, zdolnym filmowcem i zrobić film propagandowy, w którym nie tylko część rzeczywistości przedstawia się jako całość, ale używa sprawdzonych technik manipulacji obrazem, skojarzeniami, resentymentami. W imię „słusznej sprawy” można zrobić wszystko. Adam Michnik powiedział w telewizji, że przecież to nie był film o wszystkich, to był film o tych, którzy przegrali!
     Serial „W Solidarności” był opowieścią o rozgoryczeniu środowiska, które chwilowo nie wzięło takiej władzy, jaką chciało mieć. Zła historia nie zepchnęła tych ludzi w niebyt: są posłami, przywódcami liczących się organizacji politycznych, pretendujących do władzy, dysponują wpływowymi gazetami, rozgłośniami radiowymi, w poważnym stopniu telewizją. Jeśli ten stan jest wybrykiem historii, jeśli demokraci znaleźli się w sytuacji nienormalnej, to... jaką normalność będą tworzyć, gdy demokracja znów pozwoli im objąć rządy? Czy wtedy w ogóle będzie jakieś miejsce dla „tamtych”?
     Ma częściowo rację Michnik, że powinien powstać „inny film na ten sam temat”. Niezupełnie na ten sam temat - na temat Solidarności. Jeden z odcinków powinien być opowieścią o tych, którzy naprawdę przegrali. Znam takich. Jest ich wielu. Nie są ani naszymi, ani tamtymi. Siedzieli w więzieniach tak, jak Władek, Zbyszek i Basia. Wielu utraciło zdrowie, niektórzy są kalekami, inni zapłacili rozpadem rodziny, nieodwracalnym przerwaniem kariery zawodowej. Nie mają wpływu na nic i nie mają dość pieniędzy na utrzymanie domu. To ich wykiwała historia. To im w gruncie rzeczy „nasi” przylepili kiedyś określenie: Ci, co się nie załapali. Chcę wierzyć, że nieświadomi cynizmu takiego myślenia.
     Znam tylko cząstkę tych, którzy zawierzając bezgranicznie swoim głośnym przywódcom, byli z nimi solidarni w strachu - choćby tylko zapełniając kościoły podczas nabożeństw rocznicowych. Na ogół nie nagradza ich historia. Ale znam przecież takich, którzy biorąc cięgi od ludzi Jaruzelskiego i Kiszczaka, obrywali od swoich. Rozgoryczeni „nasi” nie chcą pamiętać, jak deprecjonującą szeptanką, intrygą wyrzucali za burtę innych, naiwnych, którzy sądzili, że ciągle toczy się walka o Solidarność. Nikt im nie powiedział, że chodzi już o co innego: o podział władzy. Przegrywali więc i musieli przegrywać. Było nas za dużo do podziału. Nie zmieścilibyśmy się w jednej kuchni.
     Władek powie o nich w filmie: Ci, którzy nie byli z nami, którzy nie mieli odwagi iść z Wałęsą, którzy nie mieli odwagi wziąć odpowiedzialności za okrągły stół. Brzydko, ale mam nadzieję, że gorycz ustąpi sprawiedliwemu rozumowi.

 30.08.1991

___________________________
*(1) Bolesław Sulik, 1929 - 2012. W Anglii od 1946, w 1991 powrócił do Polski. W latach 1993 -1999 w KRRiTv. Jako młodzieniec i syn generała "od Andersa" uległ pokoleniowemu trendowi i zapisał się nawet do partii komunistycznej , która przez jakiś czas była w GB legalna. Poza tym kulturalny, dobrze wychowany człowiek.
*(2) Dzisiaj bym tak nie uogólnił, ale do końca lat 80. wydawano paszporty z "prawem do jednorazowego przekroczenia granicy". 
*(3) Długi fragment filmu to właśnie rozmowy w scenerii kuchennej. 
*(4) Frasyniuk
*(5) Bujak
*(6) Lityński, był doradcą ministra pracy Kuronia
*(7) Michnik
*(8) Wujec
*(9) Toruńczyk, na emigracji od 1980 r. w Paryżu, tamże założyła pismo "Zeszyty literackie". Jednak Jerzy Giedroyć, przez dekady wydawca m.in "Zeszytów historycznych" poczuł się dotknięty i mawiał: "Ja Toruńczyk do ręki nie biorę". Historycznie sprawa miała dalszy ciąg. W którymś momencie Michnik zaczął ogłaszać "w trybie towarzyskim", że po śmierci Giedroycia jest gotów przejąć schedę. W podobnym trybie Jerzy Giedroyć powiadomił szeroko rozumiane "towarzystwo", że po nim (tak zwanej) "Kultury paryskiej" po prostu nie będzie. Do dziś sądzę, że miał rację.
*(10) Mazowiecki
*(11) Geremek

Nota historyczna. Wałęsa został prezydentem, a nowym premierem Jan Krzysztof Bielecki z Gdańska. Film Sulika "In Solidarity" wyprodukowany dla telewizji w Wielkiej Brytanii,  emitowany wkrótce w odcinkach w TVP,  wywołał poruszenie. Kwestionowano jego gatunkową kwalifikację jako "dokumentalny". I tak, gdy narrator mówił o wsi polskiej, widz widział samotnego chłopa z koniem  w polu - tak, jakby traktorów tu jeszcze nie znano. Było zbliżenie na dłoń Wałęsy: na palcu wielki sygnet ze szczerego złota - w istocie tandetny zabieg, to była inna dłoń. Sulika, związanego emocjonalnie z "naszymi" poniosło. Później, gdy poznaliśmy się bliżej w KRRRiTv, Bolesław przyznał, że z tym sygnetem to... może przesadził.

Na zdjęciu: "Bój o rejestrację" NSZZ "Solidarność".Warszawa 1980 r.
fot. J.J.Ostałowski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz