FELIETONY Z LAT 90. PUBLIKOWANE NA ŁAMACH "TYGODNIKA SOLIDARNOŚĆ"
Sierpień
Wiadomość podana przez lokalne radio zastała mnie przy kopaniu szamba.
Wiedziałem, że to się tak skończy. Szaleństwo nie zna przecież miary. Polska
droga? Polish joke? Polskie poczucie czego? Smaku? Humoru? Brak wyczucia?
Ostateczna utrata równowagi psychicznej? Pytania nasuwają się bez ładu,
odpowiedzi nie przychodzą. Duszno zrobiło się w dole.
Jakie miary tolerancji tu zastosować - polityczne, obyczajowe,
psychologiczne? Pot ścieka po twarzy. Wygramoliłem się na górę. Płot, jak
leżał, tak leży, łany z rezygnacją czekają na ścięcie, słońce stoi. Wszystko na
swoim miejscu. A jednak zakręciło mi się w głowie. Przysiadłem na pieńku,
wyciągam z pomiętej paczki papierosa „Carmen”, zaciągam się raz i drugi.
Spokojnie. Na wsi człowiek, jeśli nie popije, to wolno myśli. Zwłaszcza jak robotę
przerwie. Pies ujada na drugim skraju wioski; nic, wydawałoby się, naturalnej
równowagi nie zakłóci. A jednak... Kura gdacze, a jakbym dźwięk kastanietów
słyszał! Krowy muczą, coraz niecierpliwiej czekając gospodarza, a tam w
dalekiej Hiszpanii, kraju corridy Adaś z Wojtkiem na ty przechodzą!*
Myśl ta jednemu i drugiemu na pewno nieraz przyszła do głowy. Na
wyjeździe, w zmienionym otoczeniu, w dalekim pięknym kraju przychodzi
ośmielenie. Kto proponował? Czy wszystko stało się bez uchybienia tradycji, czy
na pewno był pocałunek? Ach, mieć to na taśmie - zwolnić tempo, powoli
przyśpieszać, podkładając dźwięk popularnego bolera Ravela. Coraz żywsza
konwersacja, uchwycona w kadrze głębia spojrzeń, nagłe, spontaniczne
spełnienie. Ole! Rozładowanie, ukojenie, czas szczerości wolnej od wstydu.
Wojtek wyznaje, że gdy teraz spojrzy wstecz, to miarkuje, iż nigdy nie był
komunistą. Polakiem był, a może i więcej. Czy i tym razem ten drugi niezawodnie
ripostował? Że, powiedzmy, nigdy nie był antykomunistą, lecz, po prostu,
Europejczykiem?
Poczułem nudności - od tych azotynów w wodzie studziennej, co je w tym
roku Sanepid wykrył. Tfu! - sam sobą zaskoczony plunąłem w dół głośno, swojsko,
z rozmachem, gdy stanęła mi przed oczyma fotografia, która kiedyś obiegła cały
świat: Breżniew z Honeckerem całują się chciwie w usta. Chwyciłem łopatę,
wskoczyłem z powrotem do dołu. Może nie z wewnętrznej potrzeby kopania, a z
podświadomego strachu przed niesamowitościami tego świata?
Bo i na wsi naszej dziwnie się dzieje. Gdzie do miastowego z dumnym
respektem chłop się odnosił - teraz rozpaczliwie głodem mu pogrozi. Gdzie się w
progu przybysz pokłonił - tam teraz pod nieobecność gospodarza przez okno
wlezie szybę tłukąc, pustą flaszkę i nieobyczajny bałagan zostawi. Gniewa się
wieś.
Młody, najbardziej pracowity rolnik, taki, co to nową chatę z kolumną,
owalami i trójkątną wanną postawił - do Beneluxu dojeżdża dorobić przy
rozwożeniu piwa. Ziemię uprawia trochę, żeby całkiem się nie zapuściła. Kuzyn
jego z innej wioski dalej poszedł: sprzedał gospodarstwo, postawił w miasteczku
pawilonik, kupił kamery video, otworzył punkt usługowy: „Sony - video. Śluby,
pogrzeby, uroczystości”. Starsi, słabsi; ci leniwi i bez inwencji, małorolni -
żyją, jak żyli. Struktura zaopatrzenia uległa zmianie. Towar do GS-u przychodzi
rzadziej. Przy szosie, gdzie zawsze był Klub Książki i Prasy „Ruch”, teraz jest
sklep wielobranżowy. Towary zagranicznego pochodzenia: dresy „California”, gumy
do żucia w kilku gatunkach, nawet bielizna seksowna, cola w plastikowych butelkach,
telewizor „Samsung”. Na oko więc wieś nie ubożeje. O nowym wójcie źle nie
mówią: ludziom nie ubliża, wodę bieżącą bez azotynów ma zakładać naokoło.
Działa jeszcze sierżant NN. Rosły, gruby, krzepki, przez lata całe
gazikiem wpadał do wsi siejąc popłoch. Za komuny posłuszeństwo egzekwował. Dał
się we znaki, nienawiść zaskarbił. „Sztywny” na niego mówili. Lornetował nasze
kobiety w kąpieli, zaczaiwszy się w zaroślach po drugiej stronie jeziora.
Zjawił się potem NN, dowody sprawdzał:
- Państwo tu, powiedzmy, ze słońca,
wody korzysta, a w tej sprawie mnie aż województwo indaguje.
- W jakiej sprawie? Jakie
województwo?
- Uuuu... - sierżant kiwał głową
tajemniczo - już wy lepiej wiecie. Na okoliczność podejmowanych działań. No to
obserwuję.
- Oj, „Sztywny”, teraz jesteś car i
Bóg - mówili chłopi, gdy popili. - Ale jak tylko przejdziesz na emeryturę,
sprawiedliwość wymierzymy. Uch, będziem bili!
Przygasł znacznie NN przed emeryturą, chłopom się nie naprzykrza, a i oni
zmiękli, inne są problemy. Jeden tylko, co to niby dla złożenia wyjaśnień
dziesięć lat temu dobrowolnie z sierżantem pojechał, a po 48 godzinach aresztu
bez chleba kolegium z pomówienia, bez postępowania dowodowego, a z woli
sierżanta pozbawienie wolności orzekło - ten zapomnieć nie może. Nie daruję,
mówi, sprawiedliwości dojdę.
Człowiek na wsi wolniej myśli. Gdyby tak - chodzi mi po głowie - kupić
flaszkę ciepłej wódki, z sierżantem NN - „Sztywnym” na ryby się udać, tam
brudzia wypić?
Sterczą na brzegu jeziora dwa krzyże złączone inicjałami. Dwa lata temu
dwóch wędkarzy popiło, wsiadło na lichą łódkę, kamień jako kotwicę zabierając.
Sznura nie było jak zaczepić, więc jeden wokół pasa uwiązał. Gdy wypłynęli,
rzucił kamień, sznura do dna nie starczyło, poszedł do wody za kamieniem, tak
go zakotwiczyło. Drugi skoczył za nim, tamten go kurczowo obłapił, nie puścił.
23.08.1991
____________________________
*Polska Agencja Prasowa doniosła, że przebywający w Madrycie Wojciech Jaruzelski i Adam Michnik przeszli na "ty" i uroczyście wypili bruderszaft.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz