Kraina Upadającego Rządu
Najbardziej optymistyczna prognoza rozwoju wypadków w Polsce
byłaby taka, że produkcja powoli, ale równomiernie rośnie, wyniki w handlu
zagranicznym poprawiają się w tym samym tempie, inflacja maleje, ludzie
odczuwają poprawę poziomu życia, a rząd jak upadał, tak upada. Zapowiedzi
konkurencyjnych polityków o rychłym upadku rządu drukowano by na dalszych
stronach gazet, a w Wiadomościach wieczornych informacja o kiepskiej „kondycji”
rządu podawana byłaby codziennie przed prognozą pogody. Byłby to polski model
demokratycznej stabilizacji wolnorynkowej, nieco różny od np. włoskiego, gdzie
rządy upadają bez oporu i następują inne. Stan przewlekłego upadku dawałby
rządowi pożądaną wygodę rządzenia. I tak, na gniewne, retoryczne zapytanie
bezrobotnych protestantów: Co robi rząd, do cholery?! - rzecznik rządu mógłby
ze spokojem potwierdzać doniesienia prasowe: Rząd upada. Och, rzeczywiście -
przyznawaliby skruszeni demonstranci i ruszali w jedną lub drugą stronę Alej
Ujazdowskich.
Czy są jednak powody do takiego aż optymizmu? Jeśli idzie o
upadek, to na pewno tak. Jest to pierwszy rząd, który upada już pięć miesięcy,
co więcej: zaczął upadać pierwszego dnia urzędowania. I z tej drogi nie
schodzi, a konsekwencja rządzących w dobie transformacji ustrojowej to rzecz
pierwszorzędna. Przyznając się jednak do wrodzonego sceptycyzmu, muszę także
powiedzieć, że nie jestem wolny od wątpliwości i gdy wsiadam do pociągu relacji
Warszawa-Poznań myślę sobie - a może rząd nie upada? Z dworca kieruję się do
lokalnej telewizji, gdzie koledzy dziennikarze zadają mi pytanie: Rząd upada,
jak pan, jako doradca premiera to skomentuje? - Zapewniam, że zanim wsiadłem do
pociągu, to rząd jeszcze pracował - odpowiadam. - Ale wczoraj w Poznaniu były
premier pan Mazowiecki oznajmił, że dni rządu są policzone...
W drodze powrotnej czytam w pociągu poniedziałkową lokalną prasę, która w tonie euforycznym, jakby chodziło o koniec
trzeciej wojny światowej donosi, że rząd właściwie już upadł. Ależ skądże!
Chwytam łapczywie „Rzeczpospolitą” i już z nagłówków wiem, że nic się nie
stało: rząd, niewzruszony bezlitosną krytyką, nadal upada.
„Mazowiecki: gabinet w fazie schyłkowej”; „Moczulski: rząd może
upaść w tym tygodniu”; „Drzycimski*: możliwości rządu wyczerpały się”. Tymczasem
premier tego rządu, zamiast upaść stwierdza, że nad jego gabineten rozpętano
sabat polityczny metodami rozmijającymi się z demokratycznym obyczajem. Co za
upór!
Pan Mazowiecki w Poznaniu pytany o upadek rządu przytoczył
anegdotę o odchodzącym dyrektorze, który zostawił następcy trzy koperty,
zalecając otworzyć pierwszą. Było napisane: Winę
za wszystko zrzuć na mnie. Jeśli nie odniesiesz sukcesu, otwórz drugą kopertę.
W drugiej kopercie następna rada: Ogłoś
reorganizację. Jeśli nie odniesiesz sukcesu, otwórz trzecią kopertę. W
trzeciej ostatnia rada: Przygotuj trzy
koperty. Były premier stwierdził, że obecny rząd znajduje się w czasie
między drugą a trzecią kopertą. Pan Tadeusz, pytany przez dziennikarzy, nie
wykluczył możliwości, że będzie odbiorcą trzech, przygotowanych przez obecnego
premiera kopert.
Anegdota, jak to anegdota - odniesiona do rzeczywistości
ujawnia paradoks. Wszyscy bowiem aspiranci do fotela premiera otworzyli już
pierwszą kopertę i na upadającego wciąż poprzednika zwalili wszystko co można.
Trzeba by więc zacząć od reorganizacji i w krótkim czasie odnieść wymierne,
odczuwalne przez społeczeństwo sukcesy. Wszyscy poważni politycy z Mazowieckim,
przepraszam, z Lechem Wałęsą na czele wiedzą, że żaden rząd w tej sytuacji
kraju nie poprawi poziomu życia w Polsce (a zwłaszcza powstrzyma wzrostu
bezrobocia) w tak krótkim czasie, żeby pod naporem krytyki nie musiał otwierać
trzeciej koperty. Paradoks trzech kopert wyjaśnia, dlaczego rząd obecny wciąż
upada.
Redaktor Krzysztof Wolicki (ur. w 1925 r.), od lat niezrzeszony, ale daleki od adoracji
centroprawicy przyrównał wytworzaną atmosferę upadku rządu do corridy.
Komentując w telewizji fakt wezwania przez Sejm premiera, aby osobiście
przedstawił dymisję ministra bez teki Balazsa, powiedział mniej więcej tak:
Wiadomo, że byk jest ranny, ale tłuszcza pragnie, aby obalił się na środku
areny, na ich oczach.
Porównania, jak i anegdoty w starciu z rzeczywistością wywołują
paradoksy, ale dociekanie, kto jest torreadorem - w tych rozważaniach nie jest
konieczne. Niech zajmą się tym kuluary sejmowe i cała rzesza osób pragnących
zachować swoją anonimowość.
Jeśli więc wskaźniki GUS będą nadal pomyślne, a rząd, traktując
je z koniecznym sceptycyzmem nadal będzie upadał, to należy się spodziewać, że
większość prasy, czyli opozycja będzie starała się te dane jeśli nie
przemilczeć, to pomniejszać, w oczekiwaniu na pogorszenie trendu. Jeśli jednak
rzeczywistość będzie przeciwna krytykom rządu, to wtedy jego obalanie zacznie
się na poważnie - przejęcie rządu będzie politycznie opłacalne. Na razie fakt
upublicznienia przez premiera Olszewskiego danych o produkcji, inflacji i
handlu zagranicznym część prasy uznała za nietakt. Grzeczniej byłoby informacje
zataić, tymczasem „Olszewski odtrąbił sukces” - napisano z sarkazmem w "Gazecie Wyborczej", bo
przecież wiadomo, że jeśli cokolwiek się poprawi, to będzie to zasługa polityki
gospodarczej poprzedników. Kto wie czy nie Sekuły.**
1992
__________________________________________
Na zdjęciach: u góry: spotkanie z poprzednimi premierami w URM - luty
1992. /fot. Jerzy Gumowski/.
Poniżej: 1. premier Olszewski w Białym Domu - kwiecień 1992.
2. Olejnik i Kublik pytają: Panie premierze, kiedy rząd upadnie?
_____________________________________________________
* Andrzej Drzycimski był rzecznikiem prezydenta Lecha Wałęsy. Niestrudzenie dokonywał przed kamerami egzegezy wypowiedzi pryncypała: "Pan prezydent w swojej ostaniej wypowiedzi chciał powiedzieć, że...". Jego lojalność nie wystarczyła, podał się do dymisji. Stracił bowiem zaufanie Mieczysława Wachowskiego, szefa Gabinetu Prezydenta.
** Ireneusz Sekuła - wicepremier w rządzie M. Rakowskiego i przewodniczący Komietu Ekonomicznegio Rady Ministrów. W III RP poseł (1989-97) z ramienia PZPR, później Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W latach 1993-1995 był prezesem Głównego Urzędu Ceł. Wikipedia:
W 1969 został pozyskany do współpracy z Agenturalnym Wywiadem Operacyjnym. Zgodził się na współpracę, wybierając sobie pseudonim „Artur”. Po werbunku został skierowany na przeszkolenie wywiadowcze. Uczestniczył w praktycznym szkoleniu kompleksowym „Zarys 73”, obejmującym działanie AWO w terenie zurbanizowanym. W czasie ćwiczenia pełnił funkcję radiotelegrafisty. Przez kolejne lata wykonywał zadania pomocnicze. Podczas wyjazdów zagranicznych zbierał informacje dotyczące danego kraju, w tym procedur kontroli paszportowych. Ostatecznie przekwalifikowano go na tzw. telefon konspiracyjny (pośredniczył lub potencjalnie miał pośredniczyć w kontaktach między oficerem AWO a wybranym jego agentem). Współpracę z nim zakończono w 1989.
Od grudnia 1993 do marca 1995 pełnił funkcję prezesa Głównego Urzędu Ceł. W tym czasie prokuratura prowadziła śledztwo związane z jego interesami w „Polnipponie”. Pierwsza próba uchylenia immunitetu w czerwcu 1995 na wniosek prokuratora generalnego Włodzimierza Cimoszewicza nie powiodła się, przeciwko temu głosowali posłowie z SLD i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ostatecznie jego immunitet uchylono w listopadzie 1996, a sam zainteresowany poparł wniosek. W lutym 1998 wrocławska prokuratura oskarżyła go o popełnienie czterech przestępstw, m.in. o działanie na szkodę Głównego Urzędu Ceł i spółki „Polnippon”, której był prezesem[3]. W wyborach parlamentarnych w 1997 Sojusz Lewicy Demokratycznej nie wystawił go na swoich listach. W nocy z 22 na 23 marca 2000 znaleziono go nieprzytomnego w jego biurze przy ul. Brackiej w Warszawie. W ciężkim stanie został przewieziony do szpitala Ministerstwa Obrony Narodowej, gdzie zmarł 29 kwietnia. Został pochowany na cmentarzu w Wilanowie.
Wedle ustaleń poczynionych w wyniku śledztwa było to samobójstwo, Ireneusz Sekuła strzelił sobie trzy razy w brzuch, raz nie trafiając. Ze względu na okoliczności śmierci wysuwano jednak różne hipotezy alternatywne. W zeznaniach członków gangu pruszkowskiego rzekome zabójstwo Ireneusza Sekuły miało związek z długami.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz