sobota, 29 lutego 2020

FELIETONY PUBLIKOWANE W LATACH 90. W "TYGODNIKU SOLIDARNOŚĆ"
       


    Ludzie pracy, ludzie walki

     Płot powstał lata temu z grubszych i cieńszych kijków, bez użycia gwoździ i od pewnego czasu obala się częściami w jedną lub drugą stronę. Psuje się skądinąd zawsze pod nieobecność gospodarza, nie można więc wykluczyć, że z udziałem ludzkiej, niegodziwej czy bezmyślnej ręki. Szukanie winnych zajęłoby czas niezbędny do naprawy uszkodzeń. Rzekłbyś: albo walka, albo praca. Wybrałem pracę. Tak mi się zdawało. Aż raz zatrzymał się wójt na drodze, patrzy i tak mówi: Co pan tak walczysz z tym płotem? Zamów pan ludzi, zrobią płot nowy. Tylko nie dawać zaliczki przed ani w trakcie pracy, bo potem trzeba walczyć, żeby robili.
     Ledwo odjechał, usłyszałem z tranzystora wiadomość: po kolejnym przesileniu rządowym pan Prezydent proponuje, aby ludzie walki dostali odznaczenia, a do pracy wzięli się ludzie pracy. Podobną propozycję Lech Wałęsa złożył pod koniec roku 1981. Odnosiło się to do działaczy NSZZ Solidarność. Nie było mowy o odznaczeniach, bo związek zawodowy, którego Lech był przewodniczącym ich nie miał, a państwo, którego teraz jest prezydentem, ma ordery i krzyże. Wałęsa zaczął wówczas realizować swoją propozycję i tak na przykład na stanowisko rzecznika Komisji Krajowej zaproponował nieznanego człowieka, który przedstawił się jako potomek ochotników antyrosyjskich walk powstańczych z lat 1831 i 1863, został pozytywnie przegłosowany i zaraz wziął się do pracy. (Efektem była seria oświadczeń napisanych w języku zrozumiałym dla członków Biura Politycznego PZPR i niektórych naszych ekspertów). Długo to i on nie popracował, któtko przed stanem wojennym wyjechał za granicę, a w kilka dni po 13 grudnia wylądował w kraju. W stanie wojennym przeszedł w stan spoczynku, a do pracy wzięli się ludzie walki.
     Można powiedzieć: stare czasy, teraz - gdy pryncypia ostatecznie zostały wybrane (tak mówi prezydent) - nie rysują się zagrożenia, które wystawiłyby ludzi pracy na próbę walki. Nasuwa się jednak mnóstwo wątpliwości. Jak obiektywnie i sprawiedliwie odróżnić jednych od drugich? Losowo czy w oparciu o gruntowny proces weryfikacji? Czy kryteria będą jednoznaczne? Jeśli na przykład ktoś walczył od 14 grudnia 1981 do, powiedzmy, Sylwestra, a potem przestał, bo się wystraszył, albo uznał, że to nie ma sensu - czy nadaje się do pracy? Czy fakt odbywania kary więzienia (nie z własnej woli przecież) ma być automatycznie zaliczany do walki, jeśli odsiadka bez obowiązku pracy polega na bierności? A kwestia okoliczności łagodzących, na przykład rzetelna współpraca z komendantem aresztu czy służbami śledczymi? Czy zastosuje się przedawnienie? Czy nie rozpęta się spirala pomówień i oszczerstw podporządkowanych doraźnej grze politycznej i zwykłym międzyludzkim rozgrywkom? Jeśli na przykład ktoś w zacietrzewieniu ogłosi publicznie, że obecny premier w latach 80’ pod płaszczykiem działalności w Związku Młodzieży Wiejskiej kolportował nielegalne druki - jak on obroni się przed pomówieniem? Kto weźmie na siebie ciężar weryfikacji, kto uniesie moralną odpowiedzialność za pomyłki? Andrzej Milczanowski (a co, on to niby nie walczył - na pewno by się znalazły w aktach MSW dowody), a może Mieczysław Wachowski (czy na pewno ma czystą kartę?), czy też komisja sejmowa? Czy wreszcie, po dotychczasowych doświadczeniach można rozpoczynać jakąkolwiek akcję przed uchwaleniem przez sejm ustawy lustracyjnej?
     Czerwcowe słońce praży, robota przerwana, kawał płotu leży. Trzeba powiedzieć sprawiedliwie, że Lechu (proszę wybaczyć tę formę, ale na wsi człowiek mniej oficjalnie myśli), jak zada temat to głowa pęka. Prawo prawem, ale każdy w swoim sumieniu powinien dokonać rozrachunku. Kim jestem? Człowiekiem pracy czy walki? Jak kończyłem studia, to mi mówiono: na pracę w tym mieście niech pan nie liczy, za dużo pan wojował. A przecież chciałem być człowiekiem pracy, byłem nim już wcześniej, a po to się uczyłem, żeby pracować ciekawiej! Gdy w latach 70’ wyrzucali mnie z „Poltelu” w Warszawie, mówili, że nie mogę pracować, ponieważ doszły informacje, że walczę z socjalizmem. Jak cenzura zatrzymywała efekty mojej pracy twórczej (na przykład scenariusz filmowy właśnie o ludziach pracy), to z argumentacją, że utwory noszą znamiona walki politycznej. W latach 1980-81 pracowałem w związku Solidarność, a posadzili mnie za walkę. A po stanie wojennym... Ach, dosyć już tej retrospekcji. Wstyd! Takie miałem zezowate szczęście i teraz Lechu mówi, że przyszła kolej na ludzi pracy. A ludzie walki do odznaczeń.
     Tu rysuje się kwestia istotna. Łatwo bowiem doradzić: wynajmij pan sobie ludzi, postawią płot. Materiał trzeba kupić, ludziom trzeba zapłacić. A odznaczenia dzielą się na płatne i niepłatne.* Jeśli ludzi walki odsunie się od pracy, odznaczając ich tylko symbolicznie, to staną się grupą walczącą. Z drugiej jednak strony, gdyby w Belwederze dali mi krzyż z rentą, to czy byłoby przyzwoite w wieku lat 43 przejść na dozgonne utrzymanie z budżetu państwa? No cóż, trzeba te kijki pozwiązywać sznurkiem, palik podeprzeć innym palikiem, posadzić kartofle, kapustę posiać, marchew i jakoś się wyżyje... A może przeczekać? Może znów jakaś walka się przytrafi?
     Ale zaraz, zaraz... Przecież Lecha też z roboty wyrzucali! Raz ze stoczni, a raz z tej spółdzielni elektrycznej, jak dobrze pamiętam. Zamykali go na 48 godzin. W stanie wojennym był odosobniony. Potem chodził na nielegalne manifestacje. A jak się tak przyjrzeć jego aktywności, to widać czarno na białym, że walki wówczas rozpoczętej nie przerwał do dzisiaj!                                                                                      

     3.07.1992
_____________________________
* Tak było w PRL i chwilę dłużej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz