Sen senatora, czyli nasze sprawy
w naszych rękach
W czasie, gdy nawiedzony misją dekomunizacji nowego rządu (Jana Olszewskiego) senator Celiński* obmyślał w pocie czoła treść kolejnego oświadczenia (aby, wycofując się z rzuconych publicznie oskarżeń, uwydatnić niewzruszoność własnych racji), a pomówiony minister pracy i polityki socjalnej Kropiwnicki opuszczał gmach Urzędu Rady Ministrów kierując się do hotelu - o godz. 23.14 wsiadałem do prawie pustego pociągu pospiesznego relacji Przemyśl - Częstochowa - Warszawa - Berlin przez Poznań.
Tuż za Warszawą do mojego pustego przedziału wtargnął na chwilę mocno pijany, jakby pół ślepy młodzieniec.
- Ruski?! - zapytał.
- Ja? Nie, tutejszy. A dlaczego pan szuka Rosjan?
- Musimy ich napierdolić.
Niedługo po tym wracał, pociągając zakrwawionym nosem - agresję mu wywiało między wagonami i szukał swoich, bo gdy znów zajrzał do mojego przedziału, zapytał:
- Nie widziałeś... Nie widział pan, kurwa, moich?
- Nie.
Ruch pasażerski w kierunku zachodnim wzmógł się w Łowiczu, gdzie peron przywitał nas nerwowym zgiełkiem:
- Tutaj, tutaj są wolne! On zajął tam! Dawaj tu! Ty podawaj przez okno!
- Zgłosiłeś?!
- Jak miałem zgłosić, jak lecę za tobą?!
- Piwo czeskie, piiiwo!
- Wsiadać prosz...!
Ze stacji Łowicz pociąg ruszył w dalszą drogę jako osobowo-towarowy. Dwoje podróżnych zapakowało mój przedział wielkimi torbami.
- Do Niemiec? - zapytałem.
- Do Słubic. Po co do Niemiec?
Wkrótce w przedziale obok trzy żeńskie głosy zaczęły śpiewać o marynarzach, którzy im się marzą i śpiewałyby jedną zwrotkę w kółko bez przerwy, gdyby nie zaczęło ich razić światło z korytarza. Jak zgasić takie światło? Wyszli na pomoc mężczyźni z sąsiednich przedziałów. Najpierw wyszarpnięto plastikowy klosz z sufitu. Wtedy okazało się, że żarówka umocowana jest nad osłoną z blachy i palcami wykręcić się nie da, a śrubokręta specjalnego do blachowkrętów nikt przy sobie nie miał.
- Chłopcy, pomóżcie. Ma tak świecić całą noc? - zapytała niewiasta.
- Trzeba by znaleźć ruskich. Oni wiozą do Poznania te śrubokręty - zareagował przytomny mężczyzna.
Ktoś poszedł w poszukiwaniu narzędzia, wrócił z butelką rosyjskiej wódki, śrubokręta nie dostał. Panie sięgnęły po szklaneczkę, wszyscy wypili po jednym.
- Ale zgasicie?
- Dawaj, kochana, bucik.
Pierwsze kilkanaście ciosów zadano obcasem, ale okazał się za szeroki.
- Żarówka, a napierdalasz jak w kamień - mężczyzna skupił się, odwrócił nagle but do góry, uderzył, trafił!
- Dziękujemy - krzyknęły radośnie niewiasty. Gdy inni, wydając pomruki uznania wracali do przedziałów, najstarsza z pań starannie zmiotła kawałki szkła plastikową szczoteczką wydobytą z wielkiej torby. Długo jeszcze śpiewały o marynarzach, którzy się marzą.
Światło nie raziło, pociąg mknął dalej na Zachód, wypełniony towarami i ludźmi, którzy nie tak dawno posłuchali wezwania i - tak jak umieli - „wzięli sprawy w swoje ręce”. (W drodze mówią z trwogą o „zespołach”, które rzekomo działają podczas postoju na stacji Poznań Główny. „Zespół” składa się z dwóch ludzi. Jeden wchodzi do wagonu, otwiera przedział, porywa pierwszą z brzegu walizkę i oddaje przez okno w ręce tego na peronie).
A jednak żal mi było tej żarówki, Edisona, konstruktora, który zaplanował ją w tym, a nie innym miejscu i tych, którzy tę żarówkę zrobili. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą? Koszty reformy?
Rankiem, gdy na granicy zachodniej wychodziły sobie naprzeciw (jak niegdyś delegacje młodzieży szkolnej zrzeszone w bratnich organizacjach FDJ i ZMS) polska podaż i niemiecki popyt, gdy obywatele Wspólnoty Państw i republik suwerennych wykładali na polskich targowiskach rozmaite precjoza po korzystnych cenach - w tym czasie ci w Polsce, którzy jeszcze nie wzięli spraw w swoje ręce rozwijali biało-czerwone sztandary i zakurzone płótna z napisem „Solidarność”, by przystąpić do strajku ostrzegawczego przed dalszym pogorszeniem się warunków życia, jak spontanicznie powiedział jeden z działaczy. - Właściwie to nie wiemy, przeciw komu protestujemy - stwierdził w dzienniku telewizyjnym solidarnościowy związkowiec z gdańskiej stoczni. - Prezydent niewinny, premier niewinny, a zamiast lepiej, to gorzej.
W tym czasie, gdy wypowiadali się działacze związkowi, rząd nadal studiował testament poprzedniego rządu: 180-stronicowy raport o stanie państwa, z którego wynika, że - co tu owijać w bawełnę - byczo jest, byle tylko nie zejść ze słusznej drogi. W tym samym czasie, gdy nowy minister pracy zapewniał stoczniowców, że nie jest im obcy, ale z tej samej krwi, ziemi i kości - były premier Bielecki (też nie obcy) - zauważył w Waszyngtonie, że nowy rząd za bardzo ustępuje doraźnym życzeniom społeczeństwa.
Gdy w całej Polsce, jak za starych czasów, zabuczały fabryczne syreny na początek strajku, w redakcji poznańskiego pisma „Wprost” (które w stosownym czasie właściwi ludzie wzięli w swoje ręce) nadano tytuł „człowieka roku” byłemu wicepremierowi, ministrowi finansów, autorowi całościowego planu gospodarczego - Leszkowi Balcerowiczowi.
Rano przez chwilę jakąś byłem przekonany, że to wszystko mi się śniło. I śniłem dalej, że zwołuję po przebudzeniu, jak senator Celiński, konferencję prasową. Przez sześć dni dziennik telewizyjny przekazuje - to na pierwszym, to na drugim miejscu - usłyszane ode mnie rewelacje i sprostowania innych. Także tych z pociągu, że nieprawda, bo w tym czasie spali. A siódmego dnia dzieje się coś naprawdę ważnego i wszyscy się budzą.
24.01.1992
_________________________________
* Andrzej Celiński (w latach 1980-81 sekretarz Lech Wałęsy) na konferencji prasowej w Płocku (jego okręg wyborczy) powiadomił społeczeństwo, że w rządzie Olszewskiego są komuniści. Jakiś młody poseł złośliwie ripostował w sejmie, że przecież w nowym rządzie Leszka Balcerowicza już nie ma. Później Celiński swoje rozpoznanie odwołał, ale podtrzymał opinię, że rząd jest niedobry.
_________________________________
* Andrzej Celiński (w latach 1980-81 sekretarz Lech Wałęsy) na konferencji prasowej w Płocku (jego okręg wyborczy) powiadomił społeczeństwo, że w rządzie Olszewskiego są komuniści. Jakiś młody poseł złośliwie ripostował w sejmie, że przecież w nowym rządzie Leszka Balcerowicza już nie ma. Później Celiński swoje rozpoznanie odwołał, ale podtrzymał opinię, że rząd jest niedobry.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz