niedziela, 22 marca 2020

     FELIETONY Z LAT 90. PUBLIKOWANE W "TYGODNIKU SOLIDARNOŚĆ"                                   

            
    
    Dziwni komuniści

     Twierdzenie o występowaniu na ziemiach polskich po drugiej wojnie światowej tzw. komunistów coraz bardziej wydaje się być po prostu wyssane z kołtuńskiego palca zaściankowej prawicy. To, że Władysław Gomułka nie był komunistą wyszło na jaw już w r. 1949 - przecież za nacjonalizm a nie za komunizm poszedł do więzienia. Bierutowi nacjonalizm był wstrętny, gdy jednak przypomnieć sobie jego fotografie ze starego elementarza czy posłuchać pięknej mowy z archiwalnych kronik - trudno nie uwierzyć, że był on prawdziwym polskim patriotą. Berman, Różański, Zarako-Zarakowski i inni towarzysze z bezpieczeństwa byli fachowcami, których potrzebuje każda władza. Edward Gierek - czy komunista miałby interes budować drugą Polskę? Wspomnę wybiórczo cichych, skromnych funkcjonariuszy państwowych, jak Cyrankiewicz, Jaroszewicz, Jabłoński, Babiuch, Kania, którzy w warunkach nieustannego zagrożenia ze Wschodu robili dla Polski co mogli. A już Wojciech Jaruzelski - no, wybaczcie państwo! Czy komunista mógłby poprowadzić polskie wojsko na wojnę i to jeszcze przeciw swoim? Nie, nasze wojsko nie poszło by za komunistą. A weźmy takiego Urbana. Komunista? Jak z koziej d... trąba.
     Zwalanie czegokolwiek na komunistów jest - jak widać - fałszowaniem historii, służącym doraźnym interesom politycznym obecnych elit, zarówno tych solidarnościowych, jak i kom... przepraszam - tych drugich. Według Janiny Paradowskiej i Wiesława Władyki z "Polityki" ("Zimowe manewry przy granicy" - nr 6, 6.02.93) "szczególnego nadużycia" w tym względzie dopuszczono się ostatnio w książce "Lewy czerwcowy". "Pierwsze oszustwo" polega na użyciu określenia "komuniści". Adam Glapiński w tej książce rzekomo wypowiedział się o pokoleniu rówieśników, którzy w stanie wojennym mieli po 30 lat. "Dziwni to komuniści - protestują J.P. i W.W. - bo sam Glapiński przyznaje: nie byli obciążeni ideologicznie, nie czytali klasyków marksizmu, nie interesowali się doświadczeniami radzieckimi, byli natomiast zapatrzeni w Zachód, jeździli na stypendia. A Glapiński dodał jeszcze, że tak zostali wychowani w swych komunistycznych domach. "Chyba po to, żeby już do końca było śmieszniej i absurdalniej" - konkludują autorzy "Polityki".
     Przypominam sobie koniec lat 70. - rzeczywiście było coraz absurdalniej. (Aż tak, że kiedyś jeden major z SB podczas przeszukania w domu wyznał poirytowany : - A co wy myślicie, że my nie jesteśmy krytyczni? - po czym zarządził konfiskatę maszynopisów i książek. Strach myśleć, co by się działo, gdyby wyzwać go wtedy od komunisty).
     Wiele lat później, gdy premierem był Tadeusz Mazowiecki, a prezesem radiokomitetu Andrzej Drawicz (który legendarnym okólnikiem nakazał jednostkom podległym powściągliwość w przedstawianiu rocznicy stanu wojennego, żeby nie drażnić kom..., przepraszam - partnerów okrągłego stołu) obejrzałem program w rodzaju "spotkanie z pisarzem". Z Markiem Nowakowskim rozmawia Michał Jagiełło. Zaczyna tak: "Marku, znamy się już od lat 70; choć ty byłeś pisarzem represjonowanym a ja formalnie byłem, powiedzmy, po drugiej stronie..." Tu pisarz przerywa zagajenie i tak wywodzi: "No tak, byłeś człowiekiem partii. Ale ja różnych partyjnych pamiętam, odróżniam ludzi. Najpierw byli stalinowcy, nieprzyjemni w obcowaniu. Potem byli gomułkowcy, znałem niektórych, nudni byli, męczyli. A potem - to wiesz - przyszli pragmatycy. Na początku lat 70., kiedy jeszcze tak nie podpadłem, miałem wieczór autorski w takiej mieścinie, gdzieś w Polsce. Zaprosili mnie na kolację, przyszedł I sekretarz. Rozumiesz - naczelny sekretarz na całą miejscowość, ja pisarz z Warszawy. Równy z równym. Wódka za wódką. Ośmielam się wreszcie, zadaję mu trudne pytania. A on odpowiada, że może zająć stanowisko tylko jako pragmatyk. W końcu, rozluźniony mówi - Panie Marku, my się rozumiemy, bo ja nie jestem żaden komunista, tylko pragmatyk. No to go pytam - A co to u was znaczy ten pragmatyzm? A on mi na ucho - Nie dać się wyruchać!"
     I tak dosłownie poszło w telewizji na żywo, w spokojne niedzielne popołudnie, a potem było już o książkach Marka Nowakowskiego, bo ile można gadać o komunistach, których na dobrą sprawę nigdy tu nie było.
     A jednak coś podważa tę dzisiejszą oczywistość. Choćby pamięć. Jeszcze na początku lat 70. Jacek Kuroń pisał (poza cenzurą) o tym, jak to syn, dowiedziawszy się od ojca, że w latach 60. wsadzili go do więzienia, bo jest komunistą, zapytał, kto to jest komunista. Uzyskał odpowiedź, że komunista to jest ktoś, kto walczy o dobro ludu i sprawiedliwość i za to idzie do więzienia. A potem? - zapytał chłopiec. Potem znów walczy i znów idzie do więzienia. I Kuroń walczył i poszedł znów do więzienia. Nasuwa się pytanie: kto go zamykał? Renegaci? Pragmatycy?
     W końcu lat 60. pojawiło się pojęcie "prawdziwego komunisty". Komunista prawdziwy odrzucał system stworzony przez komunistów. Prawdziwych komunistów przybyło w styczniu 1971 roku, po rewolcie grudniowej i obaleniu Gomułki. Prasa żarliwie potępiała strzelanie do robotników, a cytaty z Lenina sugerowały powrót do źródeł. W linii partii po kilku miesiącach zwyciężył "pragmatyzm", ale jeszcze na początku lat 70. niektórzy moi niepokorni rówieśnicy mówili o sobie, że są prawdziwymi komunistami. Oni z kolei dzielili się na bezpartyjnych i pragmatycznych - ci pierwsi mieli kłopoty z władzą, ci drudzy nie. Później, młodsi ode mnie, którzy zapisywali się do partii, dzielili się na"zaangażowanych" (robili kariery w tzw. aparacie) i "niewierzących" (ci dostawali np. mieszkania). No i zapewne jacyś tam przystępowali do partii, bo chcieli coś załatwić nie tylko dla siebie. Wszyscy oni dziś poczuliby się obrażeni, gdyby ich nazwać komunistami. Rozumiem ich - "komunista" to dziś brzydkie słowo, tak jak "faszysta".
     To właśnie potwierdza rozpoznanie, że jednak komuniści tu byli i nie zdobyli sobie uznania. Teraz nazywają się inaczej - są socjaldemokratami, reformatorami, ale w większości są pragmatykami i nikogo to nie dziwi.

                                                                                                                 12.02.1993
______________________________________
rysunek u góry: Andrzej Mleczko

na zdjęciu poniżej: Marek Nowakowski przybywa na urodziny Jacka Kuronia, 
lata 80.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz