poniedziałek, 23 marca 2020


                         


      Program Przypadkowej Prywatyzacji

     Słabością podziemnego piśmiennictwa lat 80. był brak konkretyzowanej wizji przyszłości. Podziemne gazety informowały o tym, co oficjalne zatajały, patrzono komunistom na ręce, odkłamywano historię. Kiedy zaproponowałem w redagowanej przez siebie gazetce podjęcie przez wszystkich, którzy potrafią trochę pisać, dyskusję o własności - nie odezwał się nikt. Wiadomo - ma być niepodległość i demokracja. Co więksi optymiści wierzyli jednak, że jedno i drugie się ziści nie za długo. Tylko niektórzy z nich martwili się brakiem przygotowania społeczeństwa jak i szerokiej elity opozycyjnej do nagłego przejęcia odpowiedzialności za państwo. Większość patriotyczna zakładała, że tak jak alternatywą dla niesuwerenności kraju jest niepodległość, tak alternatywą dla ustroju totalitarnego jest demokracja - a nie bałagan, rozbój i inne niż dotychczas ubezwłasnowolnienie większości społeczeństwa.
     Jednym z przewidujących był filozof, profesor Leszek Nowak z Poznania (ten od "niemarksowskiego materializmu historycznego", "trójpanów" i słynnej broszury pt. "Co wygwizdali Rakowskiemu robotnicy ze stoczni"). Założył, że okres rozstroju między upadkiem komunistów a zakończeniem żmudnego procesu elekcji na różnych szczeblach i budowy instytucji demokratycznych może być najważniejszym dla przyszłych losów kraju postkomunistycznego. Należy go maksymalnie skrócić. Jak? Zrezygnować z głosowania i zdecydować się na losowanie. Uprawnieni są wszyscy, zgłasza się kto chce. Społeczne gminne, wojewódzkie komisje otwierają wylosowane koperty, Krajowa Komisja Losowania Narodowego ogłasza nazwiska - i mamy sejm, powiedzmy tymczasowy, aż wyłonią się partie polityczne. Miałem wiele wątpliwości. Czy wyniki nie będą się zasadniczo rozmijały z naszym wyobrażeniem o ustroju przedstawicielskim, czy ślepy los nie pominie grup i jednostek najbardziej aspirujących do władzy? Profesor Nowak, rozeznany w regułach statystyki udowadniał, że nie. No dobrze, powiedziałem, a różne głupie bufony, wariaci czy obcy agenci? Czy można zdać się na przypadek? A jeśli na radnego z mojej dzielnicy czy na posła z okręgu wylosuje się tego Binia z parteru, przetrawionego denaturatem, półanalfabetę? Jest oczywiście taka możliwość, jak to w loterii - odparł profesor - ale czy jesteś pewien, że w demokratycznym głosowaniu ten twój Biniu nie będzie miał szans? Głosowanie wcale nie wyklucza przypadkowości, dając także szanse twoim bufonom, agentom i wariatom. Wykrakał, choć nie przewidział okrągłego stołu.
     Demokracja wszakże jakaś tam jest, za to w temacie własności ciągle nie możemy sobie dać rady - tak trwale i głęboko rozstroił społeczeństwo komunizm. Niby od kilku lat coś się prywatyzuje tu i ówdzie, ale nie budzi ten proces powszechnego zadowolenia. Ci najbardziej zadowoleni nie mówią nic, mniej zadowoleni uważają, że tempo prywatyzacji jest za wolne, ale ogół niezadowolonych twierdzi, że nic z tego nie ma jak i nie ma wpływu na prywatyzację ani też wiedzy co, komu i na jakich zasadach przypada. W tej sytuacji minister Lewandowski ogłosił Program Powszechnej Prywatyzacji. Będzie więc powszechna i jawna. Pospolici niedowiarkowie, jak i wyrafinowani sceptycy (czyli przytłaczająca większość społeczeństwa) zadają sobie pytanie: czyli co, ewentualnie, ja mogę otrzymać? Szydercy (tych nie brakuje) mówią: talon na balon.
     Poddaję przeto pod rozwagę Program Przypadkowej Prywatyzacji. Jego przebieg oparty byłby na formule programu telewizyjnego "Koło fortuny". Wszystko dzieje się na oczach telewidzów. Udział może brać każdy po wypełnieniu wniosku o udział w PPP i wpłacie na konto telewizji kwoty w wysokości trzech średnich krajowych (najuboższym, którzy nie zbiorą takiej sumy robi się zapis hipoteczny).
     Oto przykładowy przebieg telewizyjnego Programu Przypadkowej Prywatyzacji. Pani Hala, księgowa z Nowego Tomyśla odgaduje polskie znaczenie słowa "lising" i wygrywa mleczarnię w Kłodzku. Gra dalej. Odgaduje słowo "holding" i wygrywa jeszcze Fabrykę Samochodów Małolitrażowych w Bielsku Białej. Na tym roztropnie poprzestaje, choć odgadłaby może następne słowo "marketing". Jeszcze tylko okazjonalna rozmowa w studio (Co zamierza pani zrobić z tak wspaniałą własnością, od czego pani zacznie? - No, jestem zaskoczona i taka szczęśliwa i dopiero zastanowimy się w niedzielę z mężem...) Inny przykład: emerytowany listonosz, pan Zenon z Warszawy wygrał już w PPP fabrykę amoniaku, Zachodnią Dyrekcję Kolei Państwowych, Tonsil, Okocim, WSK Świdnik i decyduje się grać dalej! Jeśli teraz odgadnie utrudnione hasło "Przychody osiągane z działalności gospodarczej w zakresie wytwórczości ludowej i artystycznej" - jego będzie jeszcze Zagłębie Miedziowe! Nie, nie dał rady, czas minął. Pan Zenon odchodzi z programu z własnością pocieszenia: koncesja na dzierżawę terenu pod kiosk warzywny na Placu Kolegiackim w Poznaniu.
     Mój program nie jest dopracowany. "Rzucam temat, a wy go łapcie". Teraz niech wezmą się za to specjaliści. Ktoś powie: za dużo w tym przypadku. Cóż, tak źle i tak niedobrze. Mój PPP można jednak wdrożyć zaraz.

     1993
__________________________________

Poniżej: wspomniany w felietonie talon z r. 1995.
                   
                     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz