wtorek, 31 marca 2020

   FELIETONY PUBLIKOWANE W LATACH 90. W "TYGODNIKU SOLIDARNOŚĆ"
       


     
     Jesień po Balcerowiczu

     Na początku zeszłego roku, zatrudniony jako doradca premiera Olszewskiego, urządzałem sobie pomieszczenie w Urzędzie Rady Ministrów. Ponieważ zażyczyłem sobie być blisko pryncypała, przeznaczono mi dość duży pokój, który w połowie był umeblowany, a w części zawalony ogromnymi brezentowymi workami. W szafach - odchodząca poprzednia epoka pozostawiła w bezładzie dokumenty o nijakiej wadze historycznej: scenariusze podejmowania drużyn sportowych, proponowane listy odznaczonych ludzi kultury, ale też sporo korespondencji obywateli do premierów Jaroszewicza, Rakowskiego i Messnera. Na listach dekretacje szefa rządu do ministrów; przypięte pliki papierów przedstawiają drogę sprawy - do pozytywnego lub negatywnego załatwienia. W przypadku Jaroszewicza wiele „spraw” zamykało się jego wyjaśnieniem: "Nie przypominam sobie. Jaroszewicz" - to odnośnie "kolegów" z I dywizji, pragnących uzyskać mieszkanie, talon na samochód czy też ulokować córkę na studiach. "Nie ma żadnego pokrewieństwa!" - musiał raz napisać tow. Piotr na liście więźnia kryminalnego, który dziękował za to, co dotychczas i prosił wujka jeszcze o ciepły sweter. Brak dokumentacji podpiętej do listu obywatela czynił sprawę zagadkową, a w jednym wypadku przerażająco jasną - na jednostronnym liście wielkimi kulfonami zgniewany premier napisał tylko: "Tow. Kowalczyk!". Ubogi emeryt kolejowy opisał swoją sytuację: wskutek zmniejszenia deputatu węglowego nie może ogrzać mieszkania. Następują wyliczenia: tyle a tyle wychodzi na  dzień i czy premier taką ilością by ogrzał. Zdeterminowany starzec, nie czekając odpowiedzi, przeszedł gładko do globalnej diagnozy politycznej i w zakończeniu listu zawarł takie słowa, jak: pasibrzuchy, czerwone ryje i szubienice. Podpis i dokładny adres: imię, nazwisko, wieś taka, numer taki. Można sobie wyobrazić, że minister spraw wewnętrznych Kowalczyk potraktował wykrzyknik premiera z najwyższą powagą: poszła poufna dekretacja do szefa wojewódzkiej bezpieki, nieznani sprawcy zdemolowali zagrodę zrozpaczonego emeryta, a zmniejszony deputat węglowy okazał się i tak zbyt duży. W innym przypadku lekarz-ordynator o bardzo dobrej reputacji (załączone opinie zawodowe) prosi o paszport - premier wykazuje zainteresowanie, sprawa wędruje przez wszystkie szczeble w dół i wreszcie tow. Kowalczyk informuje tow. Piotra, że decyzja odmowy wydania paszportu była słuszna, ponieważ dr NN uprzednio przebywał na wycieczce w Jugosławii i w wyniku obserwacji "podjęto podejrzenie", że tym razem nie wróci. Poprzednia epoka...
     W jednej z szuflad pracownik protokołu, opuszczając w pośpiechu poprzednią epokę, pozostawił prawdziwe klejnoty: telegramy gratulacyjne dla gen. Jaruzelskiego - datowane w grudniu 1981 - od najsławniejszych sowieckich generałów z Kulikowem na czele; najlepsze życzenia od Fidela Castro, Nicolae Caucescu, socjalistycznego księcia Sri Lanki i postępowego premiera Kanady, który dołączył kolorową fotkę całej rodziny z psami. Jakieś gorące życzenia z r. 1989 od Ericha Honeckera - na krótko przed rozwaleniem berlińskiego muru "liebe Kamerade" zapewnia Jaruzelskiego, że "Socialismus und Komunismus" za chwilę zwyciężą ostatecznie.
     Meble wymieniono na nieco lepsze, a co do worków - pani z administracji zapewniła, że lada chwila przyjdą pracownicy i zabiorą do kotłowni. W wolnej chwili sprawdziłem więc, co się ukrywa w brezencie. Wynik był szokujący: trzy wory wypchane były listami pełnymi poparcia, uwielbienia i hołdu dla Tadeusza Mazowieckiego. Depeszował obywatel: "bądź wierny solidarności stop pokonaj komunistów a chwała tobie stop jan kieliszak".
     Większość listów mniej lakoniczna: pisały całe rodziny, klasy szkolne; siostry zakonne zapewniały o nieustającej modlitwie. Nieznani poeci przysyłali swoje książki, uczeni dysertacje w maszynopisie, a jeden polonus z Ameryki skreślił życzenia na odwrocie dużej fotografii, gdzie stoi obok Wałęsy (tu na kopercie nieśmiałe pismo pana Tadeusza: "To chyba nie do mnie?"). Najbardziej wzruszający był wór świąteczny - tyleż co papieru, zawierał opłatków, których premier nie był w stanie przełamać, jak też zawiesić wszystkich wrzuconych do kopert medalików. Wagowo niewielką, ale wzruszającą część zawartości worka stanowiły zasuszone kwiatki.
     Kiedy więc pani z administracji zadzwoniła z informacją, że wysyła pracowników po te worki, powiedziałem jej, że one na razie dobrze się tu komponują i niech zostaną. Trzy worki nadziei do kotłowni? Pomyślałem sobie: zajmę się tym "po godzinach", posegreguję - niestety, czas mijał bardzo szybko, aż wybiła godzina...*
     W moim gabinecie (polecam uwadze następcy) pozostał ciekawy obraz. Na początku zastałem tam ogromne socrealistyczne dzieło, zasłaniające pół ściany nad biurkiem. Pejzaż: w dalekim tle na horyzoncie powstają zręby Nowej Huty. Na pierwszym planie, odwrócona tyłem kobiecina przy chatce z desek - zastygła - patrzy na te zręby. Całość w kolorystyce sinoniebieskoszarej, wrażenie szczególnie przygnębiające. Zapytałem więc pani z administracji, czy nie ma czegoś weselszego i najlepiej, gdyby było epokowo neutralne. Życzliwa pani szukała w magazynie, przymierzała, odradzała, już miała "coś", ale stwierdziła, że gryzie się z meblami, aż wreszcie, udając zastanowienie, powiedziała: jest coś, co na pewno będzie pasowało... jeśli się panu spodoba. Ja mam taką jesień po Balcerowiczu - ściszyła głos, dając do zrozumienia, że nie dla byle kogo. Wisi tam, gabinet jeszcze pusty, reflektuje pan? Pejzaż jesienny, we wszystkich odcieniach tej pory roku, w białej ramie zawisł nad moim biurkiem. Gdy ktoś z gości zauważał: ładny obraz, informowałem zaraz, że to jesień po Balcerowiczu, a przedtem był ogromny wczesny Bierut w przygnębiającej kolorystyce. Pewien stary sceptyk, emigrant 68' dodał: znaczy, krajobraz po reformie, tak?
      Że też tej wiosny napisało mi się o jesieni...
                                                                                                                  4.06.1993
___________________________
* 4 czerwca 1982 - obalenie rządu Jana Olszewskiego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz