Kończy się
karnawał polskiej odnowy. Książę Walii, jako człowiek dobrze wychowany i
politycznie kształcony, zadowolił nas publiczną pochwałą o pionierskim, ale
spokojnym tempie przemian w tej części Europy. Faktem jest, że Polska nie
sprawia nikomu kłopotów, przeciwnie: ułatwia wszystko, co jeszcze się da pod
koniec tego wieku ułatwić. Tu można wszystko sprzedać i wszystko kupić, można
być zatrzymanym z toną heroiny w ciężarówce i pójść do domu, można tu robić to
wszystko, na co nie pozwala porządek prawny europejskiego Wspólnego Rynku.
Polska staje się obszarem szczególnego zainteresowania - tak prywatnych
gangsterów, jak państwowych wywiadów.
Między
państwem niemieckim a tak zwaną teraz "ścianą wschodnią" polski
inteligent, człowiek otwarty i obyty, przenikliwy i tolerancyjny, zdystansowany
i niezdecydowany staje przed problemem zrozumienia obecnej polskiej
rzeczywistości. Nawet urzędniczy elektorat największej, najpiękniejszej,
europejskiej i najbardziej proreformatorskiej partii zaczyna sprawiać kłopoty
partyjnym autorytetom: duch przepojenia refleksyjną troską się ulatnia, spokój
już nie daje siły,* budżet domowy w kryzysie. Lata lecą, żyć się chce, ale
coraz mniej motywacji do tropienia wrogów wolności słowa, oszołomów,
ksenofobów, "niezałapanych".** Jak tu bronić tolerancji, gdy za pracę
dostaje się tak mało? Jak wyżyć z otwartości na Europę? Coraz więcej pytań,
coraz mniej odpowiedzi.
Można na
krótko zapomnieć o niepewności jutra, gdy zagrożone są dzieci przez polityka -
potwora. Można kazać dzieciom, aby w telewizyjnych "Wiadomościach dla
dzieci" ostrzegły inne dzieci, że jest taki brzydki pan, który chce zrobić
tak, żeby tatuś i mamusia musieli bić dzieci. Inteligent polski może w końcu
(nie budząc swoich dzieci) dzwonić o czwartej rano do pani Jurkowej z uwagą, że
dobra matka o tej porze już tłucze swoje bachory, ale - zagrożenie tak jak
nagle się pojawiło, tak niespodziewanie ustało. Sejm rozwiązany, Marek Jurek
już nie jest posłem a pan prezydent otrzyma za to od ocalonej dziatwy Order
Uśmiechu, a który berbeć zasłuży na klapsa to i tak dostanie.***
Rozwiązanie
parlamentu ocaliło także część dorosłych, określających się jako siły
prereformatorskie. Cóż z tego, gdy dla wielu nieinteligentnych Polaków rządowa
zapowiedź „kontynuacji polskich reform” brzmi jak złowroga pogróżka, a już
informacja o „konsolidacji sił proreformatorskich” oznacza dla nich, że tym
razem żarty się skończyły na pewno. A telewizja, będąca we władaniu
proreformatorskiej inteligencji, nie wyjaśnia wszystkiego jak kiedyś. Jeszcze
trzy lata temu było klarownie tłumaczone, że jesteśmy we własnym domu. Nawet
Daniel Olbrychski to mówił. Teraz telewizja tylko informuje. Demonstracje,
pochody - to warcholskie próby odwrócenia koryta przemian. A przecież nie ma
odwrotu od wolności toczenia, frezowania i wszelkiej obróbki skrawaniem, ale
żeby ci z tych "Ursusów" nie mącili, bo to jest faszyzm i nierentowne,
a nawet - jak pisali w "Polityce" - na granicy opłacalności.
W zeszłym
roku, w Święto Zmarłych byłem świadkiem takiej sceny: w tłoku przed cmentarzem
spotkały się dwie inteligentne pary w wieku przedemerytalnym. Jak się okazało,
oba małżeństwa były politycznie rozdarte. W jednym ona z pnia, on komuch; w
drugim odwrotnie: ona czerwona, a on z korzenia. Po konwencjonalnej wymianie
uwag na temat długiego niewidzenia się i stanu zdrowia nawiązali krzyżowy
dialog. Ona do tamtego: No i zobacz, co zrobili? On do tamtej: No i zobacz, co
zrobili? Tamta do niego: Tak pokręcili, że już nie wiem, co się w tym kraju
dzieje! Tamten do niej: Tak namotali, że już nie wiesz, co się tu wyrabia! I o
to tylko im chodziło - mówi czerwona do tamtego komucha. Wiesz, co ci powiem -
mówi ten z pnia do tamtej z korzenia - o to właśnie im chodziło. Ponieważ rzecz
działa się w Poznaniu, a oba małżeństwa najpewniej nie były zamożne - rozmowa
zeszła na Aleksandra Gawronika.
Tenże
ulubieniec nowoczesnej, kolorowej i niezależnej prasy jak i radia oraz
telewizji jest jaskrawym przykładem dylematu dla wszystkich ludzi
inteligentnych: jestże on siłą starego porządku czy siłą proreformatorską?
Wolna prasa nie daje jednoznacznej odpowiedzi, a ostatnio zaledwie
poinformowała o rozprawie sądowej w sprawie zagarnięcia części mienia spółki
Art-B przez tego popularnego człowieka biznesu, którego wcześniej Państwo
Polskie powołało do zbilansowania pozostałości po zbiegłych do Izraela innych
popularnych ludziach biznesu - Bagsika i Gąsiorowskiego. Więcej powiedziały
telewizyjne "Wiadomości" w wydaniu głównym z 1 czerwca: Aleksander
Gawronik stawił się do sądu mimo choroby gardła. Dolegliwość była tak
zaawansowana, że sąd nie usłyszał odpowiedzi oskarżonego na pytanie o wysokość
rocznych dochodów (własnych i firmy, która - co potwierdzi urząd skarbowy - nie
może wydobyć się z zysku zerowego). Gdy lektor odczytywał tę informację,
widzieliśmy taki wyraz twarzy podsądnego, że nawet gdyby ktoś nie rozumiał po
polsku i w ogóle nie wiedział o co chodzi, dostrzegłby na pewno człowieka
ciężko chorego na zapalenie górnych dróg oddechowych. W chwilę potem na
korytarzu sądu Aleksander Gawronik udzielił dziennikarzowi
"Wiadomości" rzeczowego komentarza: materiał dowodowy był
niedostateczny i sąd nie miał innego wyjścia, jak uznać wniosek obrony o
odroczenie rozprawy do końca września.
Telewizja
przeceniła moją inteligencję. Ja wiem, że teraz się informuje, a nie wyjaśnia,
że nawet zręcznie się informuje, aluzyjnie, ale tak zupełnie bez komentarza?
Choćby profesor Religa, nie jest wprawdzie laryngologiem, ale - jako
niekwestionowany autorytet, który za aresztowanego wcześniej Gawronika poręczył
- być może wytłumaczyłby, jak to rozumieć. I - jako lekarz, udzielający się
publicznie - chociaż postawiłby pytanie: ludzie drodzy, co z tego będzie, do
czego to ma prowadzić?
18.06.1993
______________________________
* „Siła spokoju” – hasło wyborcze
Tadeusza Mazowieckiego.
** „Ci, co się nie załapali” – to
tacy, którzy zgłaszali zastrzeżenia do przebiegu reform. Upowszechniło się po
wypowiedzi Władysława Frasyniuka: „Krytykujecie, boście się nie załapali”.
*** Podczas debaty sejmowej Marek
Jurek wyraził się jakoś tak, że „klaps” to nie przemoc. Zanim wrócił do domu,
żonę obudził nocny telefon.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz