środa, 1 kwietnia 2020


          
    
    Koniec karnawału?

     Kończy się karnawał polskiej odnowy. Książę Walii, jako człowiek dobrze wychowany i politycznie kształcony, zadowolił nas publiczną pochwałą o pionierskim, ale spokojnym tempie przemian w tej części Europy. Faktem jest, że Polska nie sprawia nikomu kłopotów, przeciwnie: ułatwia wszystko, co jeszcze się da pod koniec tego wieku ułatwić. Tu można wszystko sprzedać i wszystko kupić, można być zatrzymanym z toną heroiny w ciężarówce i pójść do domu, można tu robić to wszystko, na co nie pozwala porządek prawny europejskiego Wspólnego Rynku. Polska staje się obszarem szczególnego zainteresowania - tak prywatnych gangsterów, jak państwowych wywiadów.
     Między państwem niemieckim a tak zwaną teraz "ścianą wschodnią" polski inteligent, człowiek otwarty i obyty, przenikliwy i tolerancyjny, zdystansowany i niezdecydowany staje przed problemem zrozumienia obecnej polskiej rzeczywistości. Nawet urzędniczy elektorat największej, najpiękniejszej, europejskiej i najbardziej proreformatorskiej partii zaczyna sprawiać kłopoty partyjnym autorytetom: duch przepojenia refleksyjną troską się ulatnia, spokój już nie daje siły,* budżet domowy w kryzysie. Lata lecą, żyć się chce, ale coraz mniej motywacji do tropienia wrogów wolności słowa, oszołomów, ksenofobów, "niezałapanych".** Jak tu bronić tolerancji, gdy za pracę dostaje się tak mało? Jak wyżyć z otwartości na Europę? Coraz więcej pytań, coraz mniej odpowiedzi.
     Można na krótko zapomnieć o niepewności jutra, gdy zagrożone są dzieci przez polityka - potwora. Można kazać dzieciom, aby w telewizyjnych "Wiadomościach dla dzieci" ostrzegły inne dzieci, że jest taki brzydki pan, który chce zrobić tak, żeby tatuś i mamusia musieli bić dzieci. Inteligent polski może w końcu (nie budząc swoich dzieci) dzwonić o czwartej rano do pani Jurkowej z uwagą, że dobra matka o tej porze już tłucze swoje bachory, ale - zagrożenie tak jak nagle się pojawiło, tak niespodziewanie ustało. Sejm rozwiązany, Marek Jurek już nie jest posłem a pan prezydent otrzyma za to od ocalonej dziatwy Order Uśmiechu, a który berbeć zasłuży na klapsa to i tak dostanie.***
     Rozwiązanie parlamentu ocaliło także część dorosłych, określających się jako siły prereformatorskie. Cóż z tego, gdy dla wielu nieinteligentnych Polaków rządowa zapowiedź „kontynuacji polskich reform” brzmi jak złowroga pogróżka, a już informacja o „konsolidacji sił proreformatorskich” oznacza dla nich, że tym razem żarty się skończyły na pewno. A telewizja, będąca we władaniu proreformatorskiej inteligencji, nie wyjaśnia wszystkiego jak kiedyś. Jeszcze trzy lata temu było klarownie tłumaczone, że jesteśmy we własnym domu. Nawet Daniel Olbrychski to mówił. Teraz telewizja tylko informuje. Demonstracje, pochody - to warcholskie próby odwrócenia koryta przemian. A przecież nie ma odwrotu od wolności toczenia, frezowania i wszelkiej obróbki skrawaniem, ale żeby ci z tych "Ursusów" nie mącili, bo to jest faszyzm i nierentowne, a nawet - jak pisali w "Polityce" - na granicy opłacalności.
     W zeszłym roku, w Święto Zmarłych byłem świadkiem takiej sceny: w tłoku przed cmentarzem spotkały się dwie inteligentne pary w wieku przedemerytalnym. Jak się okazało, oba małżeństwa były politycznie rozdarte. W jednym ona z pnia, on komuch; w drugim odwrotnie: ona czerwona, a on z korzenia. Po konwencjonalnej wymianie uwag na temat długiego niewidzenia się i stanu zdrowia nawiązali krzyżowy dialog. Ona do tamtego: No i zobacz, co zrobili? On do tamtej: No i zobacz, co zrobili? Tamta do niego: Tak pokręcili, że już nie wiem, co się w tym kraju dzieje! Tamten do niej: Tak namotali, że już nie wiesz, co się tu wyrabia! I o to tylko im chodziło - mówi czerwona do tamtego komucha. Wiesz, co ci powiem - mówi ten z pnia do tamtej z korzenia - o to właśnie im chodziło. Ponieważ rzecz działa się w Poznaniu, a oba małżeństwa najpewniej nie były zamożne - rozmowa zeszła na Aleksandra Gawronika.
     Tenże ulubieniec nowoczesnej, kolorowej i niezależnej prasy jak i radia oraz telewizji jest jaskrawym przykładem dylematu dla wszystkich ludzi inteligentnych: jestże on siłą starego porządku czy siłą proreformatorską? Wolna prasa nie daje jednoznacznej odpowiedzi, a ostatnio zaledwie poinformowała o rozprawie sądowej w sprawie zagarnięcia części mienia spółki Art-B przez tego popularnego człowieka biznesu, którego wcześniej Państwo Polskie powołało do zbilansowania pozostałości po zbiegłych do Izraela innych popularnych ludziach biznesu - Bagsika i Gąsiorowskiego. Więcej powiedziały telewizyjne "Wiadomości" w wydaniu głównym z 1 czerwca: Aleksander Gawronik stawił się do sądu mimo choroby gardła. Dolegliwość była tak zaawansowana, że sąd nie usłyszał odpowiedzi oskarżonego na pytanie o wysokość rocznych dochodów (własnych i firmy, która - co potwierdzi urząd skarbowy - nie może wydobyć się z zysku zerowego). Gdy lektor odczytywał tę informację, widzieliśmy taki wyraz twarzy podsądnego, że nawet gdyby ktoś nie rozumiał po polsku i w ogóle nie wiedział o co chodzi, dostrzegłby na pewno człowieka ciężko chorego na zapalenie górnych dróg oddechowych. W chwilę potem na korytarzu sądu Aleksander Gawronik udzielił dziennikarzowi "Wiadomości" rzeczowego komentarza: materiał dowodowy był niedostateczny i sąd nie miał innego wyjścia, jak uznać wniosek obrony o odroczenie rozprawy do końca września.
     Telewizja przeceniła moją inteligencję. Ja wiem, że teraz się informuje, a nie wyjaśnia, że nawet zręcznie się informuje, aluzyjnie, ale tak zupełnie bez komentarza? Choćby profesor Religa, nie jest wprawdzie laryngologiem, ale - jako niekwestionowany autorytet, który za aresztowanego wcześniej Gawronika poręczył - być może wytłumaczyłby, jak to rozumieć. I - jako lekarz, udzielający się publicznie - chociaż postawiłby pytanie: ludzie drodzy, co z tego będzie, do czego to ma prowadzić?

     18.06.1993
______________________________


* „Siła spokoju” – hasło wyborcze Tadeusza Mazowieckiego.
** „Ci, co się nie załapali” – to tacy, którzy zgłaszali zastrzeżenia do przebiegu reform. Upowszechniło się po wypowiedzi Władysława Frasyniuka: „Krytykujecie, boście się nie załapali”.
*** Podczas debaty sejmowej Marek Jurek wyraził się jakoś tak, że „klaps” to nie przemoc. Zanim wrócił do domu, żonę obudził nocny telefon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz