Rozwiązania ludowe
Z wieczornych
wiadomości telewizyjnych dowiedziałem się o propozycji rozwiązań, określonych przez pana
Prezydenta jako „ludowe”. Prezydent Wałęsa odpowiadał na pytania słuchaczy radiowej
„trójki” i jedno z pytań dotyczyło afer gospodarczych. Odpowiedź była taka, że
prezydent ma już tego dość i jeśli inaczej nie można, to trzeba będzie sięgnąć
do „rozwiązań ludowych”. Miałyby one polegać na tym - wyjaśnił prezydent - że
jeśli prokurator nie ma dowodów, a ktoś wie, że kto inny kombinuje
(„kombinować” znaczy tu zapewne „działać poza prawem”, „kraść”), to samowolnie
dostarczy dowody urzędowi. Dziennikarz odezwał się śmiało: Ale to się brzydko nazywa,
panie prezydencie..., czemu prezydent nie zaprzeczył, ale - powtórzył - skoro
nie skutkują inne rozwiązania, to pozostają ludowe.
W dostatnim kraju, z którego właśnie wróciłem - we Włoszech - podobnych
rozwiązań ludowych nie zaleca się. W innej skali, ale i tam zdarzają się afery
gospodarcze, bankowe, przemytnicze, celne. Wybucha skandal, donosi o tym
szczegółowo telewizja, prasa i dlatego lud, jeśli od razu nie wie wszystkiego,
dowiaduje się jaki urząd, jaki prokurator prowadzi dochodzenie i jakie
osobistości mogą ewentualnie ponosić wpółodpowiedzialność. Bardzo ważne, że -
inaczej niż u nas - sprawa nie wygasa po jednym artykule w gazecie czy
programie TV. Prokurator czy jego odpowiednik stara się prowadzić śledztwo do
skutku, bo wszystko dzieje się na oczach ludu i jeśli nie znajduje on żadnych
dowodów, to ściąga na siebie podejrzenie, że jest przekupiony lub wręcz należy
do bandy. We Włoszech nieskorumpowani prokuratorzy, sędziowie i wysocy
komisarze policji od czasu do czasu giną z rąk sycylijskiej mafii, ale - o
dziwo - nie zniechęca to pozostałych stróżów prawa, co każe z podziwem i
zazdrością patrzeć na ten witalny i śmiały naród.
Ale i tam przebrała się miara, skoro przez chwilę dyskutowany
był pomysł wyrzucenia Sycylii z państwa włoskiego. Żaden autorytet państwowy w
Italii nie powiedział jednak społeczeństwu, że mu opadają ręce, że prawo nie
skutkuje w ogóle i być może odwoła się do jakichś niekonwencjonalnych
rozwiązań. Zanim by to uczynił, lud - czyli opinia publiczna - spowodowałby
jego przedwczesne odejście z urzędu, bo jest to państwo demokratyczne. Ludy
współczesne bowiem ciągle potrzebują państwa - stróża prawa, a wybrane głowy
państw nie odważają się zachęcać ludu do wyręczania struktur państwowych, bo
znaczyłoby to, że struktur tych praktycznie nie ma, a głowa tylko głowę udaje.
Owszem, syte ludy także potrafią zapominać, że za swoje państwo każdy jakoś
odpowiada. Przypomniał o tym de Gaulle, kiedy w dramatycznej chwili zwrócił się
do narodu. „Francuzi, pomóżcie mi!” Wobec wszystkiego, co czynił i mówił przedtem
znaczyło to: „Wytłumaczyłem wam, co Francji zagraża i pokazałem, że wiem, co
robić. Potrzebuję przede wszystkim waszego zrozumienia, wsparcia i wreszcie
tego, abyście stanęli za mną murem, bo zagrożenie jest wyjątkowe”. Nie mówił
jednak: „Ja chcę, ale nie mogę, wszyscy mi przeszkadzają, ludzie, jak coś
wiecie kto tu bruździ, to piszcie do mnie, a już komu trzeba dam popalić”.
Tak więc, jeśli w Polsce mamy do czynienia z działalnością,
która nie pomnaża majątku narodowego, lecz go rozkrada, jeśli budżetu państwa
nie zasilają tacy, którzy w aktualnej koniunkturze robią tu wielkie pieniądze -
to skuteczne mogą być tylko „rozwiązania państwowe”. Jeśli takich rozwiązań nie
ma, jeśli państwo nie broni tych, którzy pracują ale nie kradną, znaczy to, że
państwa prawie nie ma. Świadczy to też o tym, że państwo nie tylko nie może,
ale i nie chce, bo jest skorumpowane, czyli poprzez urzędników i dygnitarzy
przynależnych do grup przestępczych bierze udział w „aferach”. Cóż jednak ja o
tym wiem, czego prokuratorzy czy kierownicy Urzędu Ochrony Państwa mieliby nie
wiedzieć?
Dostarczenie informacji prokuraturze wcale nie musi się brzydko
nazywać, jak zwrócił uwagę prezydentowi wrażliwy dziennikarz. Istnieje czynność
obywatelska określona jako „zawiadomienie o przestępstwie”.
Powiadomiona przez obywatela prokuratura ma obowiązek informację ocenić i jeśli
są znamiona przestępstwa - wszcząć postępowanie. Przy
„rozwiązaniu ludowym” prokuratury będą badać donosiki, a rekiny poczują się
jeszcze pewniej. „Rozwiązania ludowe” to nic innego, jak wpuszczanie
publiczności w maliny, czyli odwracanie uwagi od istoty rzeczy.
W schyłkowej fazie PRL interesy państwa były skrajnie rozbieżne
z interesami ludu. Państwo chciało narodu bardziej uległego, by zachować swój
charakter, a lud dojrzewał do zmiany państwa w całości na inne. W efekcie
prawdziwego „rozwiązania ludowego” tamto państwo się załamało. Polska obecna, w
której zadziałały elementarne procedury demokratyczne nie ma
jeszcze ugruntowanego ustroju i wciąż jest tzw. krajem postkomunistycznym.
Takim, w którym państwo utraciło kontrolę nad sferą ekonomiczną (w stopniu nie
spotykanym w krajach dojrzałego kapitalizmu), ale nie uzyskał jej lud (chodzi o
to, że społeczeństwo nie zdołało się uwłaszczyć, a nie na przykład o taki
rodzaj zwycięstwa Solidarności, że tak jak kiedyś dyrektor fabryki państwowej
musiał słuchać partii, tak teraz „musi dobrze żyć” z komisją zakładową).
Konstrukcja państwa prawa w Polsce napotyka potężny opór -
zagraża bowiem interesom nie ogółu ludzi określanych jako „przedsiębiorczy”,
ale zapobiegliwym funkcjonariuszom dawnego PRL i tym ludziem zneutralizowanej
rewolucji, których skorumpowali oraz - jak zwykle - oszustom pospolitym. Mówiąc
inaczej, jest tu jeszcze wiele do łatwego przywłaszczenia, a warunki - takie,
jakie dziś są - czynią ten teren nader korzystnym dla tego rodzaju transakcji i
obrotów, które w Europie Zachodniej nie są możliwe. Powtórzmy więc jeszcze raz
dobitnie: nie ma innego rozwiązania sprawy „afer” niż demokratyczne państwo
prawa. Kto tę prawdę rozmywa, ten - świadomie czy nie - lud oszukuje.
1992
1992
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz