środa, 4 marca 2020

FELIETONY PUBLIKOWANE W LATACH 90. W "TYGODNIKU SOLIDARNOŚĆ"
       
    Rozwiązania ludowe

     Z wieczornych wiadomości telewizyjnych dowiedziałem się o propozycji rozwiązań, określonych przez pana Prezydenta jako „ludowe”. Prezydent Wałęsa odpowiadał na pytania słuchaczy radiowej „trójki” i jedno z pytań dotyczyło afer gospodarczych. Odpowiedź była taka, że prezydent ma już tego dość i jeśli inaczej nie można, to trzeba będzie sięgnąć do „rozwiązań ludowych”. Miałyby one polegać na tym - wyjaśnił prezydent - że jeśli prokurator nie ma dowodów, a ktoś wie, że kto inny kombinuje („kombinować” znaczy tu zapewne „działać poza prawem”, „kraść”), to samowolnie dostarczy dowody urzędowi. Dziennikarz odezwał się śmiało: Ale to się brzydko nazywa, panie prezydencie..., czemu prezydent nie zaprzeczył, ale - powtórzył - skoro nie skutkują inne rozwiązania, to pozostają ludowe.
     W dostatnim kraju, z którego właśnie wróciłem - we Włoszech - podobnych rozwiązań ludowych nie zaleca się. W innej skali, ale i tam zdarzają się afery gospodarcze, bankowe, przemytnicze, celne. Wybucha skandal, donosi o tym szczegółowo telewizja, prasa i dlatego lud, jeśli od razu nie wie wszystkiego, dowiaduje się jaki urząd, jaki prokurator prowadzi dochodzenie i jakie osobistości mogą ewentualnie ponosić wpółodpowiedzialność. Bardzo ważne, że - inaczej niż u nas - sprawa nie wygasa po jednym artykule w gazecie czy programie TV. Prokurator czy jego odpowiednik stara się prowadzić śledztwo do skutku, bo wszystko dzieje się na oczach ludu i jeśli nie znajduje on żadnych dowodów, to ściąga na siebie podejrzenie, że jest przekupiony lub wręcz należy do bandy. We Włoszech nieskorumpowani prokuratorzy, sędziowie i wysocy komisarze policji od czasu do czasu giną z rąk sycylijskiej mafii, ale - o dziwo - nie zniechęca to pozostałych stróżów prawa, co każe z podziwem i zazdrością patrzeć na ten witalny i śmiały naród.
     Ale i tam przebrała się miara, skoro przez chwilę dyskutowany był pomysł wyrzucenia Sycylii z państwa włoskiego. Żaden autorytet państwowy w Italii nie powiedział jednak społeczeństwu, że mu opadają ręce, że prawo nie skutkuje w ogóle i być może odwoła się do jakichś niekonwencjonalnych rozwiązań. Zanim by to uczynił, lud - czyli opinia publiczna - spowodowałby jego przedwczesne odejście z urzędu, bo jest to państwo demokratyczne. Ludy współczesne bowiem ciągle potrzebują państwa - stróża prawa, a wybrane głowy państw nie odważają się zachęcać ludu do wyręczania struktur państwowych, bo znaczyłoby to, że struktur tych praktycznie nie ma, a głowa tylko głowę udaje. Owszem, syte ludy także potrafią zapominać, że za swoje państwo każdy jakoś odpowiada. Przypomniał o tym de Gaulle, kiedy w dramatycznej chwili zwrócił się do narodu. „Francuzi, pomóżcie mi!” Wobec wszystkiego, co czynił i mówił przedtem znaczyło to: „Wytłumaczyłem wam, co Francji zagraża i pokazałem, że wiem, co robić. Potrzebuję przede wszystkim waszego zrozumienia, wsparcia i wreszcie tego, abyście stanęli za mną murem, bo zagrożenie jest wyjątkowe”. Nie mówił jednak: „Ja chcę, ale nie mogę, wszyscy mi przeszkadzają, ludzie, jak coś wiecie kto tu bruździ, to piszcie do mnie, a już komu trzeba dam popalić”.
     Tak więc, jeśli w Polsce mamy do czynienia z działalnością, która nie pomnaża majątku narodowego, lecz go rozkrada, jeśli budżetu państwa nie zasilają tacy, którzy w aktualnej koniunkturze robią tu wielkie pieniądze - to skuteczne mogą być tylko „rozwiązania państwowe”. Jeśli takich rozwiązań nie ma, jeśli państwo nie broni tych, którzy pracują ale nie kradną, znaczy to, że państwa prawie nie ma. Świadczy to też o tym, że państwo nie tylko nie może, ale i nie chce, bo jest skorumpowane, czyli poprzez urzędników i dygnitarzy przynależnych do grup przestępczych bierze udział w „aferach”. Cóż jednak ja o tym wiem, czego prokuratorzy czy kierownicy Urzędu Ochrony Państwa mieliby nie wiedzieć?
     Dostarczenie informacji prokuraturze wcale nie musi się brzydko nazywać, jak zwrócił uwagę prezydentowi wrażliwy dziennikarz. Istnieje czynność obywatelska określona jako „zawiadomienie o przestępstwie”. Powiadomiona przez obywatela prokuratura ma obowiązek informację ocenić i jeśli są znamiona przestępstwa - wszcząć postępowanie. Przy „rozwiązaniu ludowym” prokuratury będą badać donosiki, a rekiny poczują się jeszcze pewniej. „Rozwiązania ludowe” to nic innego, jak wpuszczanie publiczności w maliny, czyli odwracanie uwagi od istoty rzeczy.
     W schyłkowej fazie PRL interesy państwa były skrajnie rozbieżne z interesami ludu. Państwo chciało narodu bardziej uległego, by zachować swój charakter, a lud dojrzewał do zmiany państwa w całości na inne. W efekcie prawdziwego „rozwiązania ludowego” tamto państwo się załamało. Polska obecna, w której zadziałały elementarne procedury demokratyczne nie ma jeszcze ugruntowanego ustroju i wciąż jest tzw. krajem postkomunistycznym. Takim, w którym państwo utraciło kontrolę nad sferą ekonomiczną (w stopniu nie spotykanym w krajach dojrzałego kapitalizmu), ale nie uzyskał jej lud (chodzi o to, że społeczeństwo nie zdołało się uwłaszczyć, a nie na przykład o taki rodzaj zwycięstwa Solidarności, że tak jak kiedyś dyrektor fabryki państwowej musiał słuchać partii, tak teraz „musi dobrze żyć” z komisją zakładową).
      Konstrukcja państwa prawa w Polsce napotyka potężny opór - zagraża bowiem interesom nie ogółu ludzi określanych jako „przedsiębiorczy”, ale zapobiegliwym funkcjonariuszom dawnego PRL i tym ludziem zneutralizowanej rewolucji, których skorumpowali oraz - jak zwykle - oszustom pospolitym. Mówiąc inaczej, jest tu jeszcze wiele do łatwego przywłaszczenia, a warunki - takie, jakie dziś są - czynią ten teren nader korzystnym dla tego rodzaju transakcji i obrotów, które w Europie Zachodniej nie są możliwe. Powtórzmy więc jeszcze raz dobitnie: nie ma innego rozwiązania sprawy „afer” niż demokratyczne państwo prawa. Kto tę prawdę rozmywa, ten - świadomie czy nie - lud oszukuje.

     1992

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz