poniedziałek, 9 marca 2020




     Trzymaj się, Olek!

     Jedno jest pewne: Olek był postacią wybitną od zawsze. Wyróżniał się w młodości. Jako uczeń był przerośnięty. Nie fizycznie, nie umysłowo, był przerośnięty... politycznie. Poza szkołą przebywał w towarzystwie starszych od siebie osób, które mówiły do siebie per towarzyszu. Był zaangażowany. Młodzież dzieliła się bowiem na „zaangażowaną” mniejszość i tę mniej wartościową większość, o którą partia musi walczyć - „niezaangażowaną”.
     Jako uczniowie licealni u schyłku okresu tzw. małej stabilizacji (połowa lat 60.), byliśmy politycznie indyferentni, albo - jeśli tak można powiedzieć - politycznie cyniczni. Mieliśmy, a jakże, pomieszane w głowach - przez nauczycieli, fałszywe podręczniki, a nierzadko przez samych rodziców, którym przegrana wojna, przykręcanie i odkręcanie stalinowskiej śruby w warunkach długoletniej izolacji od normalnego świata zaszkodziły bardzo. Ale mieliśmy umysły młode, niepoturbowane, nieobciążone troską o byt i dlatego współczesny świat dorosłych w całości postrzegaliśmy jako niezbyt poważny. Władzę w naszym świecie ostatecznie wzięli The Beatles i kiedy zaczęliśmy zapuszczać włosy, przeciw nam byli wszyscy - ci, którzy słuchali Wolnej Europy i ci, którzy słuchali lektorów czerwonej partii.
      Wszystko razem było bardzo niespójne. Starsi raz mówili tak, a za chwilę zupełnie inaczej. Wydawało się wtedy, że wszyscy oni są irytująco napięci i czujni. Na egzaminie wstępnym do liceum opisałem wystawę amerykańską na Targach Poznańskich. Temat brzmiał: „Który pawilon podobał ci się najbardziej i dlaczego?”. Ekspozycja amerykańska w pawilonie i na placyku była stosunkowo ciasna, ale narzucała publiczności dyscyplinę - widziałeś, słyszałeś, idź dalej. A było na co patrzeć - u Amerykanów był zawsze konkret, każdego roku inna dziedzina techniki. Wszystko na chodzie, wszystko było demonstrowane i objaśniane po polsku. Jak nie maszyna do produkcji chipsów, które można było spróbować, to zgrabne ciągniki, koparki, pojazdy terenowe, których niektórym udało się dosiąść. Cisnęli się ludzie, a witał ich u wejścia z kolorowej fotografii uśmiech aktualnego prezydenta USA: „Witam państwa serdecznie w pawilonie amerykańskim... Życzę tego i owego...” - i podpis: John Kennedy, Lyndon Johnson, etc. To był jedyny akcent „polityczny”, chociaż... Amerykanie wiedzieli, że gospodarze Targów nie kupią ani jednego z tych cudów techniki...
     Przed szkołą czekał na mnie ojciec - zapytał, jaki temat wybrałem? „Podchwytliwy temat... Niedobrze... Może lepiej, gdybyś napisał o radzieckim...” Błysnąłem (naiwnie) przenikliwością: „Tatuś, czy chodzi o to, że tym, którzy będą oceniać podoba się najbardziej pawilon ZSRR?” „E, skądże - odpowiedział ojciec - przecież każdy widzi, że Rosjanie nie mają nic do pokazania. Ileż lat można patrzeć na tego sputnika na łańcuchu?” (Przestrzeń pawilonu Kraju Rad wypełniała przede wszystkim wielka panorama zjazdu KPZR i tradycyjnie, uwieszona u sufitu makieta satelity. Wielki pawilon Chin Ludowych zajęty był przez makietę ogromnej tamy – to też nie była oferta handlowa. Zupełnie pozbawiona propagandy była ekspozycja kapitalistycznych Niemiec – same maszyny, jedna przy drugiej).
     Olek napisał wypracowanie nie na temat. Przerabialiśmy (to była już dziesiąta klasa) epokę romantyczną, która, jak się zdaje, była mu obojętna; on był już w TEJ epoce. Wskoczył do niej - wskutek niesamowicie przyspieszonego rozwoju młodzieńczego umysłu - z pominięciem wspólnoty pierwotnej, formacji feudalnej i kapitalistycznych stosunków produkcji. Profesor Dąbrowa natomiast, były legionista i żołnierz następnych wojen, tak jak wysiadł w młodości na stacji „niepodległość”, tak stamtąd już się nie ruszył. Na lekcjach dawał wyraz swoim zapatrywaniom poprzez wyrafinowane aluzje, nie zawsze zrozumiałe dla niedojrzałego ogółu, ale na pewno trafnie interpretowane przez tego właśnie, nieprzeciętnego ucznia. Wykonując owo fatalne zadanie domowe, wolny od nauczycielskiej presji, Olek obficie wyposażył swój wywód w cytaty z I sekretarza Władysława Gomułki. Powiedzmy otwarcie: bez merytorycznego uzasadnienia. Profesor stracił cierpliwość. Oddał zeszyt z komentarzem - Praca nie nadaje sie do oceny! A w zeszycie... czerwonym ołówkiem reprymenda: Takie duby smalone i inne dyrdymały (tak było napisane, pamiętam: duby smalone!) uczeń może sobie pisać w pamiętniczku, ale nie w zeszycie od polskiego. Brak oceny! Autor wypracowania domowego spojrzał mi w oczy i powiedział stanowczo - Ja tego tak nie zostawię.
     Olka od tamtego czasu nie spotkałem, ale też nie myślałem o nim szczególnie - chodziłem z nim do klasy tylko rok (choć jakiś czas dzieliłem z nim ławkę). Właściwie nie wiem dokładnie, gdzie on „działał”. Mówiło się o ZMS, ale w grę wchodziły wyższe instancje. Dla Olka szkolny ZMS to była piaskownica. Nie wiem, kiedy zdał maturę, co robił później. Dowiedziałem się tego kilka lat temu, gdy prasa zaczęła przedstawiać energicznego biznesmena, który trochę pracował w więziennictwie, trochę w Służbie Bezpieczeństwa, potem otworzył pierwszy kantor wymiany walut, a wreszcie wyprzedził wszystkich refleksem i otworzył kantory na granicy z dokładnością co do minuty.
     Tak, Olek sprawy nie zostawił. Udał się z tym zeszytem do dyrektora liceum natychmiast. Dyrektor, członek szkolnej egzekutywy POP PZPR przeczytał wszystko dokładnie. Stosunek prof. Dąbrowy do tow. Wiesława ujawniony był wyraziście. Profesor poszedł na dywanik. Zwrócono mu uwagę i przypomniano o emerytalnym wieku. Nazajutrz o całym zajściu powiadomił klasę jak zwykle aluzyjnie, choć wyczerpująco. „Obywatele - zakończył - nie mam radia, nie mam telewizora, mam wodę w kolanie. A tego mi nikt nie odbierze, choćbym nie wiem jak zawinił”.
      Jedna z gazet poznańskich nazajutrz po aresztowaniu zareagowała nagłówkiem „Uwolnić Gawronika!” i wyjaśnieniem naczelnego redaktora, że przyczyny są polityczne, a nowa władza poszukuje poklasku (incydent wydarzył się właśnie teraz, gdy najgorsze za nami - najokrutniejszych dekomunizatorów odsunięto przecież od „nowej władzy”). Spokojna głowa. Olek się nie boi.

                                                                                                          16.10.1992
__________________
                                                   

                                     
                                                                          Aleksander Gawronik
                                                            
Wikipedia:

Działał w Związku Młodzieży Socjalistycznejw 1966 ukończył Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu-Leninizmu. W okresie PRL był aktywistą PZPR i etatowym pracownikiem SB, a także tajnym współpracownikiem wywiadu PRL[1][2]. W 1977 ukończył studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu WarszawskiegoPo złożeniu legitymacji partyjnej w 1978 został zwolniony z funkcji dyrektora przedsiębiorstwa państwowego, następnie prowadził kurnik, pieczarkarnię, warsztat samochodowy i biuro pisania podań. Był zaprzyjaźniony z wicepremierem Ireneuszem Sekułą. W marcu 1989, wkrótce po podpisaniu przez rząd Mieczysława Rakowskiego decyzji o otwarciu kantorów, uruchomił w wielu miejscach na granicy zachodniej pierwszą w Polsce sieć punktów wymiany walut[3][4].
Według Piotra Pytlakowskiego od początku transformacji systemowej z 1989 Aleksandra Gawronika popierała redakcja tygodnika „Wprost[5], w zamian biznesmen wykupywał w tygodniku powierzchnię reklamową dla swoich przedsiębiorstw[5]. W 1990 znalazł się na 1. miejscu listy 100 najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost”; w kolejnych latach zajmował dwukrotnie 6. miejsce (1991, 1992), 22. miejsce (1993) i 92. miejsce (1994)[6].
Po podpisaniu umowy z niemiecką firmą „Tax-free”, Polacy kupujący towary w RFN mogli w placówkach jego firmy odbierać 14% ich wartości, jako zwrot podatku od wartości dodanej. Aleksander Gawronik uruchomił firmę „Sezam”, zajmującą się ochroną ludzi i mienia oraz organizującą konwojowanie przesyłek wartościowych. W 1991 został zarządzającym spółką Art-B, wcześniej kierowaną przez Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego. Utworzył również duży holding Biuro Handlowo-Prawne AG.
W przedterminowych wyborach parlamentarnych w 1993 uzyskał mandat senatora III kadencji, kandydując jako kandydat niezależny. W izbie wyższej współtworzył m.in. ze Zbigniewem Religą Klub Senatorów Niezależnych. Zasiadał w Komisji Gospodarki NarodowejKomisji Regulaminowej i Spraw Senatorskich oraz Podkomisji ds. Polityki Regionalnej[7]Senat nie uchylił jego immunitetu.

Postępowania karne[edytuj | edytuj kod]

W 1991 funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa dokonali jego zatrzymania w związku z zarzutem przywłaszczenia mienia o wartości ok. 7,6 mld starych zł na szkodę spółki Art-B oraz zagarnięcie 10 mld starych zł, które miał przejąć bezprawnie od dłużnika tej spółki. Został zwolniony po trzech tygodniach za poręczeniem majątkowym. W 1993 rozpoczął się jego proces.
W 2000 na zlecenie prokuratora Prokuratury Rejonowej w Słubicach dokonano przeszukania w biurach i magazynach należącej do niego firmy[8]. W 2001 Aleksander Gawronik został zatrzymany i następnie tymczasowo aresztowany, w związku z podejrzeniem popełnienia oszustw celnych i podatkowych[9].
Sąd Rejonowy w Słubicach w 2004 skazał go na karę 8 lat pozbawienia wolności i 50 tys. zł grzywny, za wyłudzenie ponad 9 mln zł nienależnego podatku VAT. Były senator nie przyznał się do winy, twierdząc, że oszustw dopuścili się jego pracownicy[10]. Wcześniej zakończył się jego proces w sprawie przywłaszczenia mienia na szkodę spółki Art-B, w którym wymierzono mu karę 3 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności[11]Warunkowe przedterminowe zwolnienie uzyskał w 2009 na 11 miesięcy przed końcem upływu kary[12][1]. W 2011 orzeczono wobec niego karę zastępczą 350 dni pozbawienia wolności w zamian za grzywnę wynikającą z wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Aleksander Gawronik został doprowadzony do odbycia kary w 2012[13].
W 2014 zatrzymany w związku z zamiarem przedstawienia mu zarzutu podżegania do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary[14]. W 2015 prokurator skierował przeciwko niemu w tej sprawie akt oskarżenia[15].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz