Skandal w Śródmieściu
Dawno, dawno temu, gdy polityka zagraniczna odrodzonej
Rzeczypospolitej prowadzona przez ministra Skubiszewskiego pod kierunkiem
prezydenta Wałęsy była na ogół chwalona, a krytyka niezbyt słyszalna (chodziło
między innymi o „niemożność” uznania niepodległości Litwy), w Alejach
Ujazdowskich pod nr 13 w jednym z pokojów rozpoczął urzędowanie pewien młody
Litwin, który szukał dla siebie miejsca w Warszawie - gdzie indziej go nie
znalazł, jak i nie doczekał pomocy ze strony polskiego MSZ. Dziś jest
ambasadorem - ministrem nadzwyczajnym rządu Litwy. Dwa pokoje, które do dziś
zajmuje, nazywały się najpierw litewskim biurem informacyjnym (bez zezwolenia
na używanie szyldu). Jest to obecnie - w oczekiwaniu na lepsze pomieszczenia -
ambasada Litwy w Polsce z godłem na elewacji, flagą i brakiem wody w
sanitariatach, czyli w zaiste nieeuropejskim smrodzie, w śródmieściu naszej
europejskiej Warszawy. Te dwa pokoje zostały użyczone przez Fundację
Obywatelską.
Nieco później do innego, małego pokoju wprowadził się inny,
także mówiący po polsku człowiek. Do przedwczoraj w siedzibie Instytutu
Obywatelskiego na ośmiu metrach kwadratowych działała przy Al. Ujazdowskich 13
ambasada Ukrainy. Ambasador wraz z personelem objął wreszcie większy metraż
przy al. Szucha. Pożegnanie było skromne, ale wzruszające. Najwięcej było mowy
o wspólnocie interesów; o dobrych i korzystnych stosunkach Polski i pierwszego
w historii sąsiadniego narodu państwa ukraińskiego. O tym, jak ważne dla nich i
„opłacalne” dla nas było to, że Polska, pierwsza w świecie uznała niepodległość
Ukrainy. (Stało się tak - każde dziecko z lekcji historii wie - dzięki J.K.
Bieleckiemu, który jako premier usłuchał rady Zdzisława Najdera, obecnie
dyrektora Instytutu Obywatelskiego, a wtedy członka Komitetu Doradczego
Prezydenta).
O tym, gdzie w Polsce mieszczą się ambasady dwóch państw,
musiał od początku wiedzieć gospodarz Śródmieścia stolicy, pan Jan Rutkiewicz. Wie
też o tym, że historyczny obiekt przy Al. Ujazdowskich wymaga remontu
generalnego i że Instytut Obywatelski pozyskał na to pieniądze z zagranicy,
pieniądze, których nie miała gmina (ani Trybunał Konstytucyjny, który właśnie
zażyczył sobie tych pomieszczeń). Burmistrz Śródmieścia, pan Rutkiewicz zwołał
nagle konferencję prasową i powiadomił świat o „skandalu międzynarodowym”.
Szczere oburzenie burmistrza podzieliła oczywiście „Gazeta Wyborcza”
(„Kompromitacja państwa”), podkreślając fakt, że Instytut Obywatelski zajmuje
pałacyk „nielegalnie”. Tu trzeba niezorientowanym wyjaśnić, że wspomniany
instytut powstał z inicjatywy rozwiązanego z woli członków Komitetu
Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie, komitetu, który swego czasu opuścili twórcy
organizacji ROAD (obecnie Unia Demokratyczna).
Skandalem międzynarodowym okazało się więc - zdaniem pana Rutkiewicza
- wynajmowanie (trzymając się litery prawa: zarówno Fundacja, jak i Instytut
nie „wynajmuje”, ale „użycza”) lokalów obcym placówkom państwowym przez polskie
- niepaństwowe. To, co dysponentom pomieszczeń wydawało się dotąd powodem do
satysfakcji i chwały, nagle okazało się niemal przestępstwem, bo - jak
stwierdził burmistrz - Instytut Obywatelski „nie miał prawa”. A może miał
obowiązek obywatelski wobec zaniedbania polskiego MSZ? Taki nasuwa się wniosek:
nie byłoby problemu, gdyby ambasadorzy Litwy i Ukrainy koczowali na przykład na
Dworcu Centralnym, wespół z bardzo tam liczną reprezentacją Rumunii.
Rządy Ukrainy i Litwy nie rozumieją - nie muszą rozumieć -
wszystkich polskich zawiłości politycznych. Ministerstwa Spraw Zagranicznych
tych państw dowiedziały się niespodziewanie, że warszawski burmistrz publicznie odkrył „aferę” w tym, że gdzieś tam, w śródmieściu
Warszawy, przytuliły się najpierw biura informacyjne, a później ambasady ich
państw. Ambasadorowie postawili sobie pytanie, a być może zapytają w polskim
MSZ, czy to coś znaczy, a jeżeli, to co - czy jest to sygnał ochłodzenia
wzajemnych stosunków? Zapytam i ja: dlaczego pan Rutkiewicz tak późno wszedł na
trop „skandalu międzynarodowego”? Odpowiedź jest prosta. Burmistrz Rutkiewicz,
działacz Unii Demokratycznej, ocenił układ sił politycznych u władzy i doszedł
do wniosku, że nadeszła chwila. Ukraińcy już się wyprowadzili z Pałacu
Sobańskich, Litwini odejdą niebawem. Obiekt przy Al. Ujazdowskich jest
atrakcyjny (dopóki się nie zawali) i powinien się tam mieścić inny, ale słuszny
instytut - Demokratyczny.
1992
1992

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz