czwartek, 12 marca 2020

       FELIETONY Z LAT 90. PUBLIKOWANE W "TYGODNIKU SOLIDARNOŚĆ"


      
     Skandal w Śródmieściu

      Dawno, dawno temu, gdy polityka zagraniczna odrodzonej Rzeczypospolitej prowadzona przez ministra Skubiszewskiego pod kierunkiem prezydenta Wałęsy była na ogół chwalona, a krytyka niezbyt słyszalna (chodziło między innymi o „niemożność” uznania niepodległości Litwy), w Alejach Ujazdowskich pod nr 13 w jednym z pokojów rozpoczął urzędowanie pewien młody Litwin, który szukał dla siebie miejsca w Warszawie - gdzie indziej go nie znalazł, jak i nie doczekał pomocy ze strony polskiego MSZ. Dziś jest ambasadorem - ministrem nadzwyczajnym rządu Litwy. Dwa pokoje, które do dziś zajmuje, nazywały się najpierw litewskim biurem informacyjnym (bez zezwolenia na używanie szyldu). Jest to obecnie - w oczekiwaniu na lepsze pomieszczenia - ambasada Litwy w Polsce z godłem na elewacji, flagą i brakiem wody w sanitariatach, czyli w zaiste nieeuropejskim smrodzie, w śródmieściu naszej europejskiej Warszawy. Te dwa pokoje zostały użyczone przez Fundację Obywatelską.
      Nieco później do innego, małego pokoju wprowadził się inny, także mówiący po polsku człowiek. Do przedwczoraj w siedzibie Instytutu Obywatelskiego na ośmiu metrach kwadratowych działała przy Al. Ujazdowskich 13 ambasada Ukrainy. Ambasador wraz z personelem objął wreszcie większy metraż przy al. Szucha. Pożegnanie było skromne, ale wzruszające. Najwięcej było mowy o wspólnocie interesów; o dobrych i korzystnych stosunkach Polski i pierwszego w historii sąsiadniego narodu państwa ukraińskiego. O tym, jak ważne dla nich i „opłacalne” dla nas było to, że Polska, pierwsza w świecie uznała niepodległość Ukrainy. (Stało się tak - każde dziecko z lekcji historii wie - dzięki J.K. Bieleckiemu, który jako premier usłuchał rady Zdzisława Najdera, obecnie dyrektora Instytutu Obywatelskiego, a wtedy członka Komitetu Doradczego Prezydenta).
       O tym, gdzie w Polsce mieszczą się ambasady dwóch państw, musiał od początku wiedzieć gospodarz Śródmieścia stolicy, pan Jan Rutkiewicz. Wie też o tym, że historyczny obiekt przy Al. Ujazdowskich wymaga remontu generalnego i że Instytut Obywatelski pozyskał na to pieniądze z zagranicy, pieniądze, których nie miała gmina (ani Trybunał Konstytucyjny, który właśnie zażyczył sobie tych pomieszczeń). Burmistrz Śródmieścia, pan Rutkiewicz zwołał nagle konferencję prasową i powiadomił świat o „skandalu międzynarodowym”. Szczere oburzenie burmistrza podzieliła oczywiście „Gazeta Wyborcza” („Kompromitacja państwa”), podkreślając fakt, że Instytut Obywatelski zajmuje pałacyk „nielegalnie”. Tu trzeba niezorientowanym wyjaśnić, że wspomniany instytut powstał z inicjatywy rozwiązanego z woli członków Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie, komitetu, który swego czasu opuścili twórcy organizacji ROAD (obecnie Unia Demokratyczna).
       Skandalem międzynarodowym okazało się więc - zdaniem pana Rutkiewicza - wynajmowanie (trzymając się litery prawa: zarówno Fundacja, jak i Instytut nie „wynajmuje”, ale „użycza”) lokalów obcym placówkom państwowym przez polskie - niepaństwowe. To, co dysponentom pomieszczeń wydawało się dotąd powodem do satysfakcji i chwały, nagle okazało się niemal przestępstwem, bo - jak stwierdził burmistrz - Instytut Obywatelski „nie miał prawa”. A może miał obowiązek obywatelski wobec zaniedbania polskiego MSZ? Taki nasuwa się wniosek: nie byłoby problemu, gdyby ambasadorzy Litwy i Ukrainy koczowali na przykład na Dworcu Centralnym, wespół z bardzo tam liczną reprezentacją Rumunii.
      Rządy Ukrainy i Litwy nie rozumieją - nie muszą rozumieć - wszystkich polskich zawiłości politycznych. Ministerstwa Spraw Zagranicznych tych państw dowiedziały się niespodziewanie, że warszawski burmistrz publicznie odkrył „aferę” w tym, że gdzieś tam, w śródmieściu Warszawy, przytuliły się najpierw biura informacyjne, a później ambasady ich państw. Ambasadorowie postawili sobie pytanie, a być może zapytają w polskim MSZ, czy to coś znaczy, a jeżeli, to co - czy jest to sygnał ochłodzenia wzajemnych stosunków? Zapytam i ja: dlaczego pan Rutkiewicz tak późno wszedł na trop „skandalu międzynarodowego”? Odpowiedź jest prosta. Burmistrz Rutkiewicz, działacz Unii Demokratycznej, ocenił układ sił politycznych u władzy i doszedł do wniosku, że nadeszła chwila. Ukraińcy już się wyprowadzili z Pałacu Sobańskich, Litwini odejdą niebawem. Obiekt przy Al. Ujazdowskich jest atrakcyjny (dopóki się nie zawali) i powinien się tam mieścić inny, ale słuszny instytut - Demokratyczny.

      1992


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz