środa, 15 kwietnia 2020

FELIETONY  PUBLIKOWANE W LATACH 90. W "TYGODNIKU SOLIDARNOŚĆ"


      
    Dlaczego zwyciężają postkomuniści

     Pewien kolega, działacz związkowy wysokiego szczebla zwolniony z internowania, uszedł był politycznie za granicę. Po jakimś czasie (wczesne lata 80.) skomplikowaną drogą przez Szwecję dotarł do mnie z Ameryki maczkiem napisany artykuł do publikacji w solidarnościowej prasie podziemnej. Działacz ów, rozejrzawszy się po wielkim świecie, ustosunkował się do kwestii rolnej. Treść była taka: sprawa rolnictwa w Polsce jest przegadana i w ogóle nie na temat. Rolnictwo bowiem nie rozwinie się bez traktorów. Zatem podstawą nowoczesnego rolnictwa jest traktor. W kolejnym i w następnym akapicie znów to samo, z pasją: należy więc wreszcie zejść na ziemię i powiedzieć sobie jasno - nie ma traktorów, nie ma co jeść. Zatem - traktory dla rolnictwa. O użyteczności traktora pisała prasa oficjalna w stanie wojennym i wcześniej, nieprzerwanie od nastania władzy ludowej. Ani też Solidarność w żadnej uchwale czy wypowiedzi nie negowała traktorów. Odpisałem więc żarliwemu autorowi, przez tajnego kuriera ze Szwecji: artykuł wzbudził wiele kontrowersji wśród ekspertów - przyślij na próbę jeden traktor. Czy odpowiedź doszła, tego już nie wiem, traktor wszakże nie dotarł, a kolega działacz wrócił z rodziną do kraju, by kontynuować działalność w znów legalnym Związku.
     Jeffrey Sachs tym się różni od tamtego kolegi, że jeszcze do Polski nie wrócił. Na razie przysłał artykuł i wydrukowała go „Rzeczpospolita” na dalekiej 28 stronie w rubryce „Świat”, wśród ogłoszeń na przetargi i tym podobnych. Artykuł - to nawet za dużo powiedziane: wypracowanie pt. „Dlaczego zwyciężają postkomuniści” prowokuje do jedynej odpowiedzi redakcyjnej: przemyśl pan to jeszcze raz, przestań się mądrzyć i nie wracaj w te strony świata, bo mogą ci tu spuścić lanie. Jeśli młodzież nie pamięta Jeffreya Sachsa, to przytaczam za „Rzeczpospolitą”: „Autor jest wykładowcą na Uniwersytecie Harvarda. Był doradcą ds. gospodarczych rządów w Rosji, Polsce, Estonii, Mongolii i Boliwii”. Przypomnę też, że wykonawcą woli Jeffreya Sachsa w Polsce był Leszek Balcerowicz. I to wreszcie przypomnę, że Sachs obwołany był tutaj geniuszem, a który ekonomista się choć trochę z nim i Balcerowiczem nie zgadzał, kto miał najmniejsze wątpliwości do jedynie słusznej drogi („śruba do oporu” - która właśnie odbija) ten był ciemniak i oszołom.
     Ostatnio właśnie w Estonii zwyciężyli postkomuniści i ten młody, ale wybitny uczony zaczął się wreszcie dziwić. Wszystko bowiem wskutek jego rad szło dobrze; inflacja spadła, wzrost gospodarczy 5 proc., a „prognozy przewidywały możliwość osiągnięcia jeszcze lepszych wyników”. Zatem wybór lewicowej koalicji w miejsce proreformatorskiego gabinetu to „akt niewdzięczności ze strony wyborców”. Od razu nasuwa się myśl, że takiemu Sachsowi to dobrze: obraził się na społeczeństwo estońskie, ale wrócił do siebie, a nasz Balcerowicz obrazić się na wyborców nie może. Sachs uprzedza jednak na wstępie wypracowania, że nie zadowala się najprostszą odpowiedzią: reformy rynkowe były zbyt szybkie i zbyt okrutne. (Tu po raz pierwszy - od samego ojca reform - dowiedzieliśmy się, że były „okrutne”!)
     To dobrze, to bardzo dobrze, gdy dociekliwy prymus nie zadowala się prostymi odpowiedziami. Bardziej skomplikowanych szukamy więc między takimi podtytułami pracy domowej jak: „Władza emerytów”, „Rozpieszczani rolnicy”. Na czym polega rozpieszczanie rolników - gdy autor sam stwierdza, że „gospodarstwa rolne odczuły spadek dochodów”? Wprowadzono wysokie cła importowe, rośnie więc władza „tej grupy” i coś z tym trzeba zrobić a co - o tym na końcu. To jedna grupa. Druga grupa to emeryci. I tak: reżimy komunistyczne hojnie szafowały świadczeniami (np. zbyt dużo łożono na budownictwo mieszkaniowe) co doprowadziło do załamania gospodarczego (tak pisze Jeffrey Sachs, z zawodu ekonomista), a teraz spada przyrost naturalny. „Powstała olbrzymia armia emerytów, którzy żyją przeszłością, a nie przyszłością”. Coś więc z tą armią trzeba zrobić, jeśli reformatorzy nie potrafili wbić w zakute łby staruchom, że mają żyć przyszłością. Co zrobić? O tym potem. Na razie najważniejsze, że sytuacja jest zbadana i opisana. „Taka sytuacja mogłaby być uzasadniona, gdyby była wynikiem historycznej ugody, na mocy której młodzi i starzy razem ponosiliby ciężary okresu przejściowego”. Czyli razem, starzy i młodzi przyjaciele.
     Co razem? Razem trzeba ponosić. Co ponosić? Ciężary. O jakich ciężarach mówimy? Chodzi o ciężary okresu przejściowego. Niech wszyscy czytelnicy jeszcze raz powtórzą - pytanie i trudna odpowiedź. Powie ktoś, że nie rozumie. Jeśli nie rozumie, niech czyta dalej i zapamięta: „Taka ugoda nabiera jednak trwałego charakteru, jeśli nie określa się czasu jej obowiązywania”. Powie kto inny, że profesor Sachs pozostawia nas, bezradnych, z niedosytem wielu trudnych odpowiedzi. Ale czy on jeden? Jest na przykład problem, czy człowiek pobożny może w sobotę zjeść jajko, zważywszy, że w sobotę nie można przygotowywać posiłku, a jeśli kura zniosła jajko właśnie w sobotę, to niejako w tym dniu je przygotowywała. I co? Podług szkoły Szamaja nie można, a podług Hillela wolno i to jest napisane. Nie oczekujmy więc, że uczony amerykański rozwiąże za nas każdy problem. Jak ma to zresztą zrobić, skoro „mieszkańcy Europy Wschodniej chcieliby zjeść ciastko i jednocześnie je zachować?" (Ha! Jakie błyskotliwe, pierwsze słyszę).
     Ludzie, zrozumcie! „Ludzie powinni zrozumieć zasadniczą różnicę między jednorazowym wysiłkiem na rzecz dawnych pracowników na początku reform rynkowych i polityką emerytalną”. Gdyby ktoś chciał mi zarzucić wyjmowanie zdań z kontekstu, to odsyłam do Rzeczpospolitej z dnia 20 czerwca - wypracowanie pana Sachsa składa się z takich właśnie aforyzmów. Dostrzegłem jednak trzy konkretne uwagi. Pierwsza: „W większości krajów ugrupowania komunistyczne bez przeszkód przekazały swój majątek następcom. Jedynym wyjątkiem jest Republika Czeska, gdzie proces lustracyjny znacznie osłabił partię komunistyczną”. W Czechach Sachs nie doradzał. Druga uwaga: Sachs dostrzega, że niski wskaźnik przyrostu naturalnego jest w bilansie niekorzystny. To absolutne novum. Do tej pory myśliciele jego pokroju ostrzegali przed płodzeniem dzieci, bo jak je wykarmić w okresie przejściowym. Trzecia uwaga: potrzeba reformy systemu ubezpieczeń. „W kategoriach instytucjonalnych celem długofalowej reformy powinno być przejście na system emerytalny oparty na indywidualnych rachunkach oszczędnościowych (istniejący np. w Chile), zamiast istniejących obecnie systemów polegających na odprowadzeniu składek przez pracodawcę do skarbu państwa”. Jeffrey Sachs w Chile nie doradzał. Gdy doradzał w Polsce o reformie systemu ubezpieczeń jeszcze nie myślał. Mimo wyłowienia tych konkretnych uwag, które autor odpisał z ostatnich polskich publikacji prasowych, ocena wypracowania nie zmienia się. Nic nie zmieni też brawurowa pointa: „Reformatorzy, politycy i międzynarodowi doradcy (sic!) powinni skupić uwagę na pogłębianiu społecznego zrozumienia...” itd., itp. To mydlenie oczu. Mleko wylane.
     Powiedzmy sobie prawdę: o żadnym pogłębianiu mowy być już nie może. Nasz prymus wielokrotnie powtórzył, że przyczyną niepowodzeń są „wydatki na cele społeczne”. „Zorganizowane grupy”, które przeszkadzają obozowi reform, nazwane są po imieniu. Prócz rolników są to: emeryci a dalej uczniowie, studenci, nauczyciele, lekarze i personel medyczny. Dodajmy jeszcze górników, których kilka lat temu odkrył Leszek Balcerowicz jako lobby zagrażające reformom. Do tego rząd, sejm wojsko, policja itp. - to też żyje z budżetu. Tych zorganizowanych grup należy się jakoś pozbyć. Jak to zrobić - tego Sachs jako cudzoziemiec nie ośmiela się sugerować. Wiadomo jednak, że powinien ocaleć obóz reform, składający się z młodych maklerów giełdowych, proreformatorskich dziennikarzy i garstki ludzi do obsługi bankietów. Jak się to uda, to na jeden z nich redakcja „Twojego Stylu” zaprosi Jeffreya Sachsa, sztukmistrza z Uniwersytetu Harwarda, międzynarodowego wagabundę, bon vivanta, szaławiłę i niezłego psotnisia.
                                                                                                                  29.06.1995
______________________________
Na zdjęciach Jeffrey Sachs. Na samym dole z lewej George Soros, światowej skali działacz charytatywny, wielki filantrop, niezłomny rzecznik praw człowieka i demokracji, wieki budowniczy nowego ładu światowego itp., itd.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz