środa, 29 kwietnia 2020

    FELIETONY NA ŁAMACH "TYGODNIKA SOLIDARNOŚĆ" - LATA 90.
    
   Króliki z kapelusza

     Leszek Balcerowicz ocenił kandydaturę prof. Andrzeja Wiszniewskiego na szefa rządu negatywnie: czekają nas pilne zadania i dlatego premierem nie może być ktoś, kto będzie dobry może za rok, a przez ten czas będzie się dopiero uczył (TVP, „W centrum uwagi” 3.X.) . Którzy zatem są  „nauczeni”? Ci, co już byli premierami, byli wicepremierzy, czy też tacy, którzy byli ministrami? Może także wojewodowie, prezydenci miast? Lider Unii Wolności opowiada się jednak za tym, aby premierem był Krzaklewski. Czy zatem „nauczeni” do kierowania rządem są liderzy bloków politycznych, partii, przywódcy central związkowych? O to trzeba pytać Leszka Balcerowicza.
     O Wiszniewskiego prasa pytała także polityków - posłów AWS. Maciej Płażyński, poseł: „Nie mam żadnego stosunku do tej kandydatury, bo pana Andrzeja Wiszniewskiego po prostu nie znam”. Marian Piłka, lider ZChN, poseł: „Nie mogę nic powiedzieć o prof. Wiszniewskim, bo nic o nim nie wiem”.  Artur Balazs, poseł: „To nazwisko nic mi nie mówi (...) Premierem nie może być osoba wyciągnięta jak królik z cylindra. Na czele rządu musi stanąć człowiek o mocnej pozycji publicznej i politycznej”.
     Czy więc Krzaklewski  żarty sobie stroi z demokracji? Wyciąga z cylindra na urząd premiera człowieka z nikąd, nieobecnego w klasie politycznej, którego jedynym atutem jest tytuł profesora od czegoś tam? Dociekliwi dziennikarze  poprosili  jednak o opinie także wrocławian.  Z trzech wypowiedzi („Gazeta Wyborcza” 4-5.X.), w tym prof. Aleksandra Labudy (Płażyńskiemu, Balazsowi i Piłce znanemu być może jako mąż Barbary) dowiadujemy się - w wystarczającym skrócie -  o biografii politycznej tajemniczego kandydata. Okazuje się, że jako naukowiec, osoba publiczna i polityczna jest on na Dolnym Śląsku powszechnie znany. Tomasz Wójcik, szef Zarządu Regionu „S”, poseł: „Prof. Wiszniewski byłby znakomitym premierem”.  Stanisław Husakowski, przewodniczący wrocławskiej Unii Wolności (zastrzegając, że „niepokoiły go zawsze polityczne kontakty Wiszniewskiego z politykami mocno prawicowymi” jak Kornel Morawiecki czy Jan Olszewski!): „To dobry kandydat na premiera. Był na pewno najlepszym rektorem politechniki w ciągu ostatnich 20 lat. Umie dzielić pracę i egzekwować wykonanie zadań. Jednocześnie nie trzyma się kurczowo władzy, umie ją decentralizować, otaczać się właściwymi ludźmi”.
     Nie nowe to zjawisko: ten sam kandydat na wysoki urząd przez jednych przyjęty jest z dystansem, jeśli nie wzgardą, jako ktoś anonimowy a więc nieprzygotowany. Drudzy znają go jako profesora, rektora, działacza publicznego, polityka i wystawiają mu nader pochlebne świadectwo. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby jedni i drudzy, reprezentując dwie konkurencyjne partie, opiniowali kandydata jednej z nich. Tu jednak ci pierwsi są politykami centralnymi (świadomie nie napisałem: warszawskimi), ci drudzy zaś mieszkają we Wrocławiu, chociaż - jak prof. Labuda i szef dolnośląskiej Solidarności - znani są ogólnopolskiej publiczności.   Którzy mają rację?
     Nie jest celem tego komentarza przekonywanie do osoby  prof. Wiszniewskiego. Stwierdzam wszakże, że, choć nie jestem wrocławianinem, o istnieniu Andrzeja Wiszniewskiego, naukowca z Politechniki Wrocławskiej, wiem od kilkunastu lat, choćby z publikacji w prasie drugiego obiegu. Internowanych i aresztowanych profesorów w całym  kraju  było niewielu.  Powiedzmy jednak, że nie wszyscy się znali, bo przecież, gdyby kilkanaście lat temu zapytano Andrzeja Wiszniewskiego, co sądzi o przyszłości politycznej Artura Balazsa i Mariana Piłki, mógłby odpowiedzieć , że nic nie sądzi, bo nie wie, kim oni są.
Jak po tym doświadczeniu zdefiniować właściwego kandydata na stanowisko premiera, czyli takiego, który piastując urząd nie będzie się dopiero uczyć, tak jak uczyli się niegdyś Mazowiecki, Bielecki, Olszewski, Suchocka oraz Skubiszewski, Cywińska, Kuroń, Gronkiewicz-Waltz, Strzembosz, Stelmachowski, Wałęsa i tak dalej? AWS nie może przyjąć założenia, że właściwym kandydatem jest osoba już „nauczona”, jak Miller, Oleksy, Cimoszewicz, Kwaśniewski czy choćby Święcicki. Pozostaje do rozważenia najnowsza wykładnia centralizmu demokratycznego:  właściwy kandydat na premiera to taki, którego zna Płażyński, Balazs i Piłka.

1997


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz