Nowy kandydat do tytułu
Hamleta PRL
Obecny prezes Zarządu TVP wyznał mi,
że nie miał pojęcia, kim był Folcik.* Daję temu wiarę. Także niedawny członek
Zarządu TVP, desygnowany przez SLD, stwierdził publicznie,
że nie wiedział. To możliwe. Folcika ściągnął do TVP członek poprzedniego Zarządu - młody ów człowiek, protegowany przez Kongres Liberalnych Demokratów przyznał z kolei, że znał przeszłość protegowanego. No i masz. „Sprawa Folcika” jest więc przykładem o wiele
głębszej anomalii, niż „koalicyjne rozdawanie posad”. Działa mechanizm, który
pozwolił esbeckiemu bojówkarzowi piąć się w strukturze zarządzania telewizją
publiczną.
Niedawno w telewizyjnej debacie na temat inicjatywy lustracji
dziennikarzy zdenerwowany Daniel Passent stwierdził, że akcja taka nie ma
sensu, bo trudno dziś rozstrzygnąć, kto jest dziennikarzem, a kto nie. Ma
rację. Nie jest jednak trudno ustalić, kto bił w mordę, a kto był bity. Pójdźmy
więc na kompromis: nie lustracja dziennikarzy, ale wszystkich zatrudnionych -
i nie we wszystkich mediach, lecz w telewizji publicznej. Jak się to uda, to
już będzie dużo. Do tego potrzebna jest, obok "Komisji Etycznej", Komisja
Lustracyjna w TVP.
Sprawa Folcika ledwie wybuchła, a już przybrała zadziwiający
(lub, jak kto woli, charakterystyczny) obrót. Ofiary (Kuroń, Wujec) mówią, że
bił. Folcik — owszem, że bywał (w mieszkaniu Kuronia), ale nie bił. Można sobie ze zgrozą wyobrazić, że
nie sąd to rozstrzygnie, ale badania opinii publicznej: zdaniem jednej trzeciej
respondentów Folcik bił, tyle samo jest przeciwnego zdania, a jedna trzecia
nie wie, o co chodzi. Rzeczywistość przerasta jednak wyobraźnię. Jerzy
Jachowicz pyta w „Gazecie Wyborczej” na końcu rozmowy z ofiarą, czyli z
Wujcem: Może należy spojrzeć na to jak na
dramat ludzki? Może spotkanie z byłą ofiarą, otwartą na zrozumienie takich
powikłań losu, stałoby się dla Folcika szansą prawdziwej skruchy?
- No, wtedy byłbym
skłonny się z nim spotkać - odpowiada Wujec. No i spotkał się przed kamerami. Folcik nie tylko poszedł w zaparte, ale stwierdził, że w ogóle nikt nie
bił. (Było to latach 70., w tydzień lub dwa po
tym zajściu widziałem z bliska w Warszawie Wujca, dało się jeszcze zauważyć na twarzy "znamiona pobicia" i wtedy nikt nie miał wątpliwości, co się stało;
więc co się wtedy stało, czy to Kuroń Henia zmasakrował na imieninach a niejaki
Folcik, sąsiad czy przechodzień ich rozdzielał?) Mimo to zaproszony do TV Folcik (nikogo nie
uderzył i w ogóle nikt nikogo nie bił) mówi, że czuje dużą winę i brzemię! Choć
niewinny - jest nawet gotów przeprosić! Zaiste, tragiczna postać, uwikłana w
historię. Wiadomo, jak niejednoznaczna była rzeczywistość PRL-owska. Jak
trudne były wybory. Iluż ludzi, nie pozbawionych skrupułów, zadawało sobie
pytanie: bić albo nie bić? Niektórzy, bardziej wrażliwi nawet myśleli o samobójstwie, choć wybierali mniejsze zło i bili. Bo bicie nie musi przecież prowadzić do utraty
życia, a samobójstwo - to ostateczność.
Powiem prawdę: mam gdzieś powikłanie losu Folcika, nie
interesuje mnie jego prawdziwa skrucha; chciałbym prawdziwego sądu. Zupełnie
nie dotyka mnie dramat ludzki tego człowieka. Nic nie poradzę na swoje
zaślepienie i jednostronność: przejęła mnie swego czasu dolegliwość mojej
matki, po którą udał się esbek w sprawie zapasowych kluczy do mojego
mieszkania, ponieważ otrułem się gazem (pies chyba też
nie żyje, bo nie szczeka - dodał losowo powikłany oprawca). Gdyśmy w końcu na klatce schodowej się zobaczyli, poinformowałem oprawcę, że w przyszłości „będę skłonny się z nim spotkać”. Zaprawdę, nie
chodziło mi wtedy o jego skruchę.
1996
________________________
* Jerzy Folcik pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia (czyli w III RP) pełnił funkcję dyrektora administracyjnego w Telewizji Polskiej. Sprawował ją dzięki temu, że ukrył pewne fakty ze swojego życia – kilkanaście lat wcześniej, pod koniec lat 70., był liderem bojówki, która pod egidą Służby Bezpieczeństwa rozbijała wykłady Towarzystwa Kursów Naukowych, zwanego „Latającym Uniwersytetem”. Rówieśnik Aleksandra Kwaśniewskiego i Włodzimierza Czarzastego, w drugiej połowie lat 70. był aktywistą Socjalistyczngeo Związku Studentów Polskich.
* * *
1996
________________________
* Jerzy Folcik pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia (czyli w III RP) pełnił funkcję dyrektora administracyjnego w Telewizji Polskiej. Sprawował ją dzięki temu, że ukrył pewne fakty ze swojego życia – kilkanaście lat wcześniej, pod koniec lat 70., był liderem bojówki, która pod egidą Służby Bezpieczeństwa rozbijała wykłady Towarzystwa Kursów Naukowych, zwanego „Latającym Uniwersytetem”. Rówieśnik Aleksandra Kwaśniewskiego i Włodzimierza Czarzastego, w drugiej połowie lat 70. był aktywistą Socjalistyczngeo Związku Studentów Polskich.
* * *
Na zdjęciu powyżej i poniżej: rozmawiamy z Heniem Wujcem, z lewej Seweryn Jaworski, wiceprzewodniczący Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność", rok 1982. Przebywamy, według oficjalnej terminologii ustalonej przez historyków Instytutu Pamięci Narodowej, w "ośrodku odosobnienia".
Poniżej: to już XXI wiek, w Poznaniu, na spotkaniu z licealistami z okazji rocznicy powstania Komitetu Obrony Rbotników (1976), wspominamy z Heńkiem "tamte czasy".
Zupełnie poniżej: w niezgodzie na wynik wyborów, Henryk Wujec wyszedł na ulicę w obronie demokracji na wezwanie Komitetu Obrony Demokracji. Tym razem z prawej legendarny pułkownik Mazguła.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz