Archiwista Kiszczak
Kilka lat
temu Czesław Kiszczak udostępnił telewizji nagranie VHS, aby urozmaicić
program, w którym wystąpił z Adamem Michnikiem. Kawałek filmu „operacyjnego”
pokazywał aresztowanego opozycjonistę podczas szarpaniny z milicjantami i
ubekami. Ten gest byłego szefa milicji i bezpieki potraktowano wtedy jako dowód
jego wspaniałomyślności. Tylko jeden autorytet wyraził zaniepokojenie i
oburzenie. Na tych łamach historyk prof. Tomasz Strzembosz pytał: na jakiej
zasadzie pan Kiszczak jest depozytariuszem podobnych materiałów i co jeszcze
będzie nam łaskawie ujawniał?
Ot i właśnie ujawnił, telewizja pokazała, wywołując powszechne zgorszenie. Laureat Pokojowej
Nagrody Nobla Lech Wałęsa wyjaśnił narodowi, że w Magdalence wypił tylko dwa
razy po 25 gramów wódki, a filmowano niejawnie. To ważne: ilość wypitego
alkoholu warunkuje nie tylko klimat rozmów, ale też stanowi o ich charakterze.
Dwa toasty wzniesione przy posiłku to przecież nie balanga. Ja wierzę Lechowi
Wałęsie, ale opinia publiczna to także ludzie nieufni. Tacy zadają sobie
pytanie: czy jest pewność, że były szef milicji i bezpieki pokazał nam już
wszystko, co ma? To się właśnie Kiszczakowi udało: podtrzymanie wrażenia, że
dysponuje nieograniczoną dokumentacją, w tym tak zwanymi „hakami”, na każdą
rocznicę i wszelką okazję. Zarzut o niejawnym filmowaniu odpierał (dzielnie,
jak ów myśliwy z martwą sarną na ramieniu, przyłapany przez niedźwiedzia) w
kilku odsłonach. Najpierw zaprzeczył, jakoby filmowano w Magdalence cokolwiek.
Za drugim razem przypomniał sobie, że w przerwach wpuszczano na chwilę
fotografów. Wreszcie ujawnił, demonstrując cały stos kaset VHS na domowym
stoliczku (długie były te przerwy w Magdalence), że w najlepszej wierze, świadom
wagi historycznej wydarzenia, prywatnie polecił zarejestrowanie neutralnych
scen. To, rzecz jasna, jeszcze bardziej zirytowało solidarnościowych
architektów Magdalenki, ale i prasa tym razem odniosła się do Kiszczaka
nieufnie.
W
komentarzu „Potrzeba prawdy” Krzysztof Gottesman („Rzeczpospolita”) napisał: W tym roku przypada dziesiąta rocznica nie
tylko Okrągłego Stołu, ale również czerwcowych wyborów, które w konsekwencji
doprowadziły do zmiany ustroju i zaprowadzenia w Polsce demokracji. Przez te
wszystkie lata, pełne niezaprzeczalnych sukcesów, nie udało się w sposób czysty
i klarowny doprowadzić nie tyle nawet do rozliczenia z przeszłością, ile do jej
pełnego poznania. Społeczeństwo w dalszym ciągu nie zna odpowiedzi na wiele
pytań. Kto jest winien śmierci stoczniowców w grudniu 1970 roku, górników z „Wujka”
i wielu innych tragedii. Czy Pietruszka,
Piotrowski, Pękala i Chmielewski naprawdę są jedynymi odpowiedzialnymi za
śmierć księdza Popiełuszki. Są ofiary, nie ma winnych (...) Żadne
społeczeństwo, żaden naród nie będzie zdrowy, jeśli nie pozna prawdy o samym
sobie. Nawet jeśli miałaby to być prawda gorzka. Obecny stan, pełen niedomówień
i dwuznaczności, jest z punktu widzenia politycznego bardzo szkodliwy.
Na ten
błahy wypadek, który zanieczyścił atmosferę starannie przygotowanych obchodów
rocznicowych w pałacu prezydenckim, należy spojrzeć z kryminalnego punktu
widzenia. Czy kamerzysta pracował prywatnie dla ministra spraw wewnętrznych w
czasie pełnienia służby? Czy kamera była prywatna, czy też resortowa? Czy
kasety pobrano z magazynu MSW, a jeśli tak, to czy Kiszczak je odkupił?
Wyjaśnienie tych dwuznaczności pozwoli być może na wszczęcie sprawy karnej:
istnieje przecież podejrzenie (między innymi) przywłaszczenia mienia
państwowego.
Jeszcze raz
posłużę się cytatem z komentatora „Rzeczpospolitej”: Generałowi Jaruzelskiemu i Kiszczakowi
stan zdrowia nie pozwala stawiać się na procesach, ale nie przeszkodził bardzo
aktywnie uczestniczyć - jak widać
było - w wielogodzinnych jubileuszowych obchodach.
Tym ludziom
lat przybywa, a tupetu nie ubywa. W jednej prawdzie upewniamy się bez
odkrywania skarbów starszego archiwisty Czesława Kiszczaka - czy pokażą
zaświadczenie lekarskie, czy jakiś film - kpią sobie z nas, bo przecież włos im
z głowy nie spadnie. Tego przekonania nabierali z każdym rokiem służby dla
Polski Ludowej, ale też dobre samopoczucie zawdzięczają wsparciu moralnemu,
jakie w latach emerytury otrzymywali od niektórych naszych architektów
Okrągłego Stołu.
2.02.1999

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz