piątek, 15 maja 2020

         FELIETONY Z LAT 90. NA ŁAMACH "TYGODNIKA SOLIDARNOŚĆ"                 

                         
 
      
      Bajki na dzień dobry

Polak, jak przyjdzie wieczór, to zaraz wspomina
(Tadeusz Konwicki, „Kompleks polski”)

      27 grudnia red. Andrzej Urbański zgromadził byłych premierów przed kamerami TVP. Poruszono kwestię NATO i Wspólnoty Europejskiej. Krótko mówiąc: wszyscy są, byli i będą za. Panowie Cimoszewicz i Oleksy wspomnieli, co w kontaktach osobistych wyznał im kanclerz Kohl, a nawet, co młodemu Kohlowi, rozpoczynającemu karierę polityczną w Chrześcijańskiej Demokracji powiedział Adenauer - że nowe Niemcy muszą ustanowić przyjazne stosunki z Polską. Pani Suchocka przypomniała, że drogę do pojednania, a więc do integracji wyznaczyli biskupi polscy swym orędziem  w r. 1966. Zauważyła w końcu, że w dążeniach do integracji europejskiej wszystkich łączy niespełnienie, bo - przypomniała -  każdy z nich był szefem rządu zaledwie kilkanaście miesięcy. Jan Olszewski wyrazem twarzy dał do zrozumienia, że jest za, choć trochę przeciw, zważywszy, że był premierem tylko przez pół roku. Hanna Suchocka powiedziała jeszcze, że ustąpiły skrajności: hurraoptymizm co do obecności w Unii i zdecydowana postawa na nie. Kto krzyczał „hurra” - pamiętam;  próbowałem sobie jeszcze przypomnieć, kiedy to społeczeństwo polskie i jakie jego wyłonione elity „skrajnie” protestowały przeciw integracji gospodarczej z Europą? Jak się zdaje, wszyscy podzielili wygłoszone w programie zdanie Jana Olszewskiego: w sprawie obecności Polski, Czech i Węgier w Unii korzystna tak dla krajów zjednoczonych jak i aspirujących jest cierpliwość.
     Pierwsza część rozmowy dotyczyła jednak NATO. Premier Oleksy przypomniał, że SDRP opowiedziała się za przystąpieniem Polski do sojuszu już w roku 1992, zaś w roku 1993 wycofała się z pomysłu narodowego referendum w tej sprawie dostrzegając, że polska opinia publiczna jest raczej za.  Pani Suchocka zwróciła uwagę, że dla bezpieczeństwa Polski  istotna jest militarna obecność USA w Europie. Tu liczyłem jako telewidz, że kamera pokaże śpiącego, pochrapującego demonstracyjnie Jana Olszewskiego. Nie, jako człowiek dobrze wychowany zachował do końca czujny wyraz twarzy tak, jak Andrzej Urbański, który pożegnał gości i telewidzów spostrzeżeniem: „A więc politykom także nie jest obce - ludzkie przecież - poczucie niespełnienia”.
     Gdyby program szedł rano, a nie późnym wieczorem, dałbym mu  tytuł: „Bajki na dzień dobry”. Dołączyłbym do zestawu jeszcze wypowiedź Lecha Wałęsy: że przy rzucaniu tematu „Nato-bis” owo „bis” przykleiło się bezwiednie i bynajmniej nie chodziło o rekonstrukcję Paktu Warszawskiego. Nie mogłoby też zabraknąć  wypowiedzi  Tadeusza Mazowieckiego, że obstając jako premier przy obecności wojsk radzieckich w Polsce miał na myśli oczywiście wojsko duńskie, co zostało zniekształcone przez nieuczciwych krytykantów tak, jak idea grubej kreski.
     A teraz przypomnijmy sobie na poważnie: pierwszym przywódcą, który sprawę przynależności Polski do NATO postawił jednoznacznie i kategorycznie był premier Jan Olszewski. Pierwszym ministrem,  który ten priorytet polityki zagranicznej zaczął realizować był szef MON Jan Parys. Ale nie oni pierwsi usłyszeli od zachodnich partnerów: bez lustracji nie ma integracji. Miałem zaszczyt pracować dla tego właśnie premiera, który w sprawie NATO działał wbrew wszystkim pozarządowym ośrodkom politycznym (a nawet wbrew swojemu ministrowi spraw zagranicznych Skubiszewskiemu, który de facto podlegał  prezydentowi Wałęsie). Inne więc zdanie w kwestii NATO miał Belweder jak i  opozycja, czyli SDRP i Unia Demokratyczna - dla nich realizowanie suwerennej polityki zagranicznej, nieakceptowanej przez Kreml - jeszcze w roku 1992 wydawało się  szaleństwem. Rząd Olszewskiego został odsunięty od władzy jako grupa nieobliczalnych oszołomów. Niemal całe ówczesne stado dziennikarskie z tej przyczyny wiwatowało. Monika Olejnik, nagrodzona  teraz przez kolegów za profesjonalizm, umiejętność słuchania rozmówcy i brak napastliwości (są to podstawy zawodu czy nieprzeciętne cnoty?) w roku 1992 zakończyła wywiad z obalonym premierem w sposób dotąd niespotykany: zamiast „dziękuję za rozmowę” było: „Pozwoli pan, że pozostanę przy swoim zdaniu”. Na szczęście   ona także zmieniła zdanie - i to jest najważniejsze!

1998


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz