poniedziałek, 4 maja 2020

        FELIETONY  NA ŁAMACH TYGODNIKA SOLIDARNOŚĆ" W LATACH 90.                                 

                             Zygmunt Krasiński - biografia

     Razem byśmy dali radę  
    
Kto ciągle Polskę czuć będzie w sercu - ciągle sam się poświęci, a nigdy drugich poświęcić się nie odważy, ten z Bogiem będzie, ten zwycięży, pomimo wszystkie pozory chwilowe, ten będzie istnym Polakiem. Reszta to hipokryty - przezwą się tak tylko, by łacniej Polskę zgubić.

                               Zygmunt Krasiński (za: ulotka wyborcza
                               Stowarzyszenia "Rodzina Polska")


     W kategoriach leninowskich ugrupowanie "Rodzina Polska" odegrało rolę "pożytecznego idioty".  W wyborach samorządowych "Rodzina" odebrała cokolwiek głosów AWS, a nie przekroczywszy 5-cio procentowego progu nie skonsumowała ich.  Taki wynik był do przewidzenia.  Wyborcy stronią od małych odłamów, podejrzewając "dysydentów" - zasadnie czy nie - już to o ekstremizm, albo nieodpowiedzialność lub "kombinowanie na swoje". W niektórych ośrodkach, jak np. w Poznaniu, "Rodzina" ponosi odpowiedzialność za to, że AWS nie uzyskała w radzie  miejskiej większości...
     To sąd jednostronny. To przecież "Rodzina Polska" jest najbardziej polska. To w "Rodzinie" nie ma elementów niepewnych światopoglądowo i etnicznie. Dlaczego więc Akcja Wyborcza Solidarność poszła w wyborach osobno, a nie przyłączyła do "Rodziny"? Zanim wypowiemy słowa "zdrada" czy "Targowica" - dwa razy pomyślmy.
     I nie stawiajmy sprawy na głowie. Za wyborczą porażkę "Rodziny Polskiej" ktoś odpowiada. Komuś na tym zależało (więcej dziś nie powiem), a cenę zapłacą wszyscy Polacy. Już płacą za to, że nie słuchali kogo trzeba. W trakcie ostatniej prezydenckiej kampanii wyborczej ekspert zaproszony do rozgłośni "Radia Maryja" powiedział, że po zwycięstwie Lecha Wałęsy bezrobocie, zawinione przez komunistów, będzie zlikwidowane, bowiem sprzeczne jest z nauką społeczną Kościoła. "Dziękujemy panu ekspertowi za mądre wypowiedzi" - podsumował ojciec gospodarz programu (żeby żaden ze słuchaczy nie miał wątpliwości, że jak było powiedziane, tak i będzie). 
     Przypomnijmy: w tamtym czasie "Radio Maryja" zrobiło wszystko, co mogło. Odkryto przecież na antenie, że matka Aleksandra Kwaśniewskiego była Żydówką, czego dowodem fakt pochowania jej na żydowskim cmentarzu. Sztab wyborczy Kwaśniewskiego poświęcił tej sprawie jeden z odcinków telewizyjnej kampanii: przemawiający do swych zwolenników kandydat opisał incydent w kontekście faktu, że matka właśnie zmarła, to znaczy po rewelacjach ogłoszonych przez Radio Maryja. Ale też Radio Maryja nie było pobłażliwe dla innych niż Wałęsa kandydatów prawicy. (Pojęcie "prawicy" stało się tak mętne, że nie wiadomo już co znaczy, tym bardziej, że grupuje ateistów i kosmopolitów, którzy lekceważą Kościół i Polskę - z "Listu Rodziny Polskiej nr 2", ulotka wyborcza, wrzesień 1998). Pani Gronkiewicz- Waltz, gdy jej notowania były jeszcze obiecujące, również została zdemaskowana etnicznie. Osoba z poznańskiego sztabu wyborczego pani Waltz opowiedziała mi wtedy rozgoryczona, że wysłała do ojca dyrektora "udokumentowane sprostowanie, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie jest Żydówką" i pozostało ono bez echa. Więcej: w trakcie kampanii prezydenckiej dano słuchaczom  możliwość apelowania do przywódców politycznych prawicy o zjednoczenie i wyłonienie jednego kandydata. Jeśli wskazywali na Lecha Wałęsę, przypominając jego zasługi i zalety, gospodarz programu dziękował za "mądry głos". Wszelka próba krytycznej oceny prezydentury Wałęsy była bezpardonowo przerywana, a słuchaczy pouczano, że Radio Maryja nie prowadzi kampanii wyborczej.  Gdy zaś w słuchawce padało nazwisko Olszewski, ojciec dyrektor ucinał: "Dwa razy bym się zastanowił". Mądremu było dość. Nie zabrakło więc konsekwencji. A jednak się nie udało. Nie wybrano Olszewskiego, przegrał Wałęsa ("nie chcę, ale muszę"), przegrała Gronkiewicz - Waltz ("jestem waszą nadzieją"), 1,5% głosów otrzymał Marek Markiewicz ("rzetelność") i tak dalej.  Prezydentem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej  został Kwaśniewski. Dlaczego? "Komu to było na rękę"?
     Teraz nie udało się "Rodzinie Polskiej". Czy "Rodzina" idzie sama? - pytano w ulotce wyborczej i odpowiedziano: Do wyborów nie idziemy sami, idziemy z ludźmi, uczciwymi i kompetentnymi, których w innych wypadku ordynacja wyborcza wyeliminowałaby z szansy zdobycia mandatu radnego.  A jednak wynik głosowania jest taki, że ludzi uczciwych i kompetentnych wyeliminowano.  "Komu na tym zależało?" Komu nie w smak niepodległość Polski, obrona suwerenności Narodu, realizacja praw rodziny i szacunek do godności człowieka? Dziś  nie powiem, ukochani moi. Nie zniechęcajcie się, nie poddawajcie frustracji. Do trzech razy sztuka, tyle tylko powiem, mądremu dość.
    Kilka lat temu, gdy Radio Maryja dopiero co powstało i ubiegało się o koncesję, fascynujący jego twórca i organizator - ojciec dyrektor - wyjawił w ówczesnej Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji (gdzie miał za sobą większość), że do stworzenia rozgłośni natchnął go - podczas dłuższego pobytu w Niemczech - pewien inżynier z firmy Grundig. Później słuchacze dowiedzieli się z anteny, że polecenie zorganizowania radia  wydała ojcu dyrektorowi Matka Boska. Czy nie byłoby roztropne - przed następnymi wyborami - zaprosić do współpracy tego tajemniczego inżyniera i znów zdać się na jego przyziemne rady?

1998
__________________________________
Na ten felieton zareagował wtedy rozgoryczony czytelnik. Dotknęło go to porównanie do pożytecznych dla Lenina idiotów. W liście zwrócił mi uwagę, że inspiracja owego inżyniera nie wyklucza roli sprawczej Matki Bożej. Racja.  

Na zdjęciu Zygmunt Krasiński


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz