"Kołobrzeg" prawicowy
Festiwal
piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu, istotny element odcinka estradowego na
froncie propagandy PRL był już wielokrotnie parodiowany. Parodiował się zresztą
sam. Przypomnijmy choćby przebój "Szli na zachód osadnicy":
"Szly na zachód ozadnicy, szlakem welkej nedżwedżycy, karabyny i
rusznycy..." – śpiewał tryumfalnie artysta z DDR, dając popis komicznej
polszczyzny, a także narodowego masochizmu - pieśń opiewała przecież osadnictwo
Polaków na ziemiach poniemieckich. Albo ballada o historii rozwoju oręża
polskiego, która uświadamiała nam, jak to w kolejnych epokach musiał się
natrudzić wojownik, rycerz, żołnierz, by zabić wroga; każda zwrotka kończyła
się pointą: "Ale dzisiaj to już nie to - dzisiaj bach! rakietą, bach!
rakietą, bach!" Tak jak uradowana generalicja w pierwszych rzędach, tak i
cały amfiteatr cywilów klaskał do rytmu spadających na Danię rakiet nuklearnych
bliższego zasięgu. Wszelka treść wyśpiewana na tym festiwalu podporządkowana
była doktrynie wojennej Paktu Warszawskiego i aktualnej wersji historii
najnowszej ustalanej w Głównym Zarządzie Politycznym LWP (w miarę postępującej
"liberalizacji" pozwalano tekściarzom napomykać, że w czasie II wojny
światowej żołnierz polski walczył także na froncie zachodnim). Festiwal, mimo
nieograniczonych środków, rozmachu i pełnej transmisji telewizyjnej, wcale nie
zjednywał młodzieży do służby wojskowej, przeciwnie: zaraz po premierze
piosenki Trubadurów: "Przyjedź mamo na przysięgę, zaproszenie wysłał szef,
syn ci wyrósł na potęgę, przyjedź, zobacz, twoja krew..." chłopcy w wieku
poborowym ułożyli wersję parodystyczną: "...granat jemu urwał rękę,
przyjedź, zobacz..." itd.
Pieśń
legionowa "My, pierwsza brygada" była wtedy (nawet w latach 80, gdy w
Kołobrzegu wojsko śpiewało: "Z umiarkowanym optymizmem patrzymy dzisiaj na
ojczyznę") utworem niecenzuralnym. Na indeksie był też Józef Piłsudski, bo
przeciwstawił się bolszewikom. W latach 80. kalendarze z portretami Marszałka
wydawano w podziemiu, a w kościelnych salkach "nielegalnie" śpiewano
pieśni legionowe - tak naród spontanicznie odnajdywał się w swojej, a nie obcej
historii. Życie artystyczne w kościołach było bogate duchem, choć nie zawsze
wartością twórczą. Bywało, że na wystawach malarstwa świetne obrazy wisiały
obok kiczu. Nikt się jednak z tego powodu nie krzywił, a
patriotyczno-artystyczną tandetę przyjmowano z wyrozumiałością. Liczyły się
intencje.
Specyfikę
czasu opresji i obywatelskiego oporu przypomniał ostatnio pięknie wydrukowany
program "Uroczystego Koncertu w Osiemdziesiątą Rocznicę Odzyskania
Niepodległości pod honorowym patronatem Premiera Rządu Rzeczypospolitej
Polskiej Jerzego Buzka": "My,
pierwsza brygada, to tytuł spektaklu, którego pierwotna wersja koncertowa
została wykonana po raz pierwszy z okazji 65. rocznicy odzyskania
niepodległości 10 listopada 1983 roku w kościele Ojców Dominikanów i powtórzona
w dwóch innych warszawskich kościołach: Miłosierdzia Bożego i św. Stanisława Kostki
(w podziemiu). Zapowiadając ten program, ksiądz Jerzy Popiełuszko wypowiedział
wówczas pamiętne słowa: obyśmy takie
koncerty jak dzisiejszy mogli wybierać sobie w różnych teatrach! Jego
życzenie spełniło się..." itd.
Spektakl
ten wypełnił pierwszą część uroczystego koncertu 11 listopada tego roku.
Wykonał go zespół artystyczny o nazwie "Filharmonia im. Romualda
Traugutta" w składzie: 21 śpiewaczek i śpiewaków, 5 aktorów i 4 muzyków.
Prócz tego, jak wynika z programu podpisano umowy na: scenariusz, kierownictwo
artystyczne, inscenizację, reżyserię, kierownictwo muzyczne, oprawę
scenograficzną i produkcję spektaklu. Inscenizacja polegała na przyjmowaniu
przez grupę śpiewaków kilku figur choreograficznych: krok marszowy gęsiego,
krok marszowy w miejscu, zbiórka w szeregu, prezentuj broń, spocznij, w miejscu
rozejść się i wreszcie - bagnet na broń. Prócz "Hej, Orle Biały",
"Piechoty", "Hymnu Pierwszej Brygady" nie zabrakło i nutki
żartobliwej, składającej się przecież na bogactwo życia wojskowego: "Hej,
panienki posłuchajcie", "I tak sobie śwista”. Odpowiedzialność za koncert
z okazji 80. rocznicy niepodległości ponosi - jak wynika z wydrukowanego
programu - Ministerstwo Kultury i Sztuki.
Na
koncert przybyli specjalnie prezydenci zaprzyjaźnionych państw Europy Środkowo
- Wschodniej. Wraz naszym premierem i wypełnioną widownią Teatru Wielkiego
przekonali się, że to, co ma najlepszego do wystawienia nasza Opera Narodowa w
dniu wielkiej narodowej rocznicy, to "montaż słowno- muzyczny" na
poziomie operetki objazdowej średniego lotu. Jak to wyglądało, widzieli także telewidzowie.
Nie byłem świadkiem występu "podziemnego" w r. 1983 w kościele św.
Stanisława Kostki. Inny był czas, inna wrażliwość, inne wrażenia. Sądzę jednak,
że przywoływanie po piętnastu latach autorytetu męczennika ks. Jerzego w
charakterze pochlebnego recenzenta estradowej produkcji, jest przykrym
nadużyciem.
Są
różne występy na różne czasy i na różne miejsca. Ten spektakl nie pasował do
rangi uroczystości. Nie wiem też, gdzie cieszyłby się jeszcze powodzeniem -
może w jednostkach wojskowych, gdzie żołnierz nie wybiera, tylko słucha (rozkazów). Może domy dziecka? Tam proponowałbym Filharmonii Traugutta zamiast
nazbyt frywolnej śpiewki "Hej, panienki, posłuchajcie" stosowną
przeróbkę "Pierwszej Brygady":
My, Pierwsza Brygadka Piłsudskiego
dziadka
Na stosik rzuciliśmy swój życia
losik, na stosik!
20.11.1998
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz