poniedziałek, 11 maja 2020

           FELIETONY Z LAT 90.NA ŁAMACH "TYGODNIKA SOLIDARNOŚĆ"

                      Nie żyje król jazzu i big beatu. Zmarł Franciszek Walicki - Super ...
     
    Polska Zjednoczona Telewizja Publiczna 
    im. Feliksa Wasilewskiego S.A. *

     Polityczna dyskusja o telewizji publicznej sięgnęła zenitu, gdy po serii - jak najbardziej politycznych  - zarzutów posłów AWS przewodniczący KRRiTv wyjawił telewidzom swoje najgorsze podejrzenie, że podstawą tej krytyki są przesłanki natury... politycznej.  Spór zakończył się uroczyście, gdy telewizja publiczna postawiła przed sądem ministra, który z ramienia skarbu państwa jest jej nominalnym właścicielem - i wygrała proces. Niezrażona tym KRRiTv oraz Ministerstwo Kultury i Sztuki zorganizowały konferencję po patronatem premiera Jerzego Buzka pt. "Kultura narodowa a media audiowizualne". Tam Andrzej Wajda powiedział: Telewizja o nazwie "publiczna" sama programuje, realizuje, nadaje i ocenia statystycznie własne programy i, co najważniejsze, jest zadowolona ze swojej działalności. Stwierdził, że to, co jest należy rozwiązać, a  prawdziwą telewizję publiczną trzeba zbudować od nowa. 
     "Prawdziwa" telewizja publiczna to taka, która wywiązuje się z ustawowych obowiązków. TVP S.A. w obecnym kształcie nie może pełnić swojej misji, bo musi "ścigać się" na wolnym rynku ze stacjami komercyjnymi,  To, co się stało z odziedziczonym po PRL molochem, przekształconym w spółkę prawa handlowego i jednocześnie obarczoonym misją,  było przecież to przewidzenia. W r. 1993, jako członek KRRiTv rzuciłem pomysł kompromisu: niech jeden kanał zarabia na drugi. Jeden program - komercyjny, zorientowany na widza masowego; drugi, pozbawiony reklam niech wypełnia ustawową misję - jako artystyczny, edukacyjny, publicystyczny, który buduje  swój stabilny autorytet także na pionie informacyjnym. Inaczej mówiąc: teleturnieje, tanie seriale,  pani "Chmurka" na dachu i reklama - w jednym programie, w drugim kino artystyczne, teatr, rozbudowany pion informacji bez pogoni za sensacją. Pomysł okazał się już to zbyt nowoczesny, już to spóźniony: na jednym kanale reklamowym firma nie zarobi - brzmiał argument przeciwny. Ci, którzy wieszczyli przegraną TVP na wolnym rynku mylili się: "firma" nie tylko nie upadła, ale wciąż się rozrasta. Nie wystarczyły już cztery programy komercyjne, trzeba otwierać "kanały tematyczne" np. z muzyką pop na okrągło i reklamą. Nie można wykluczyć, że lada chwila kolejny prezes obwieści z dumą otwarcie 24-godzinnego (publicznego oczywiście) teleshopingu.
     Po północy "upycha się" całą, kosztowną przecież produkcję twórców telewizyjnych: dokument, historia, sztuka. Wartościowe kino także pojawia się  w godzinach nocnych.  Nie ja jeden o tym mówię i nie od dzisiaj, ale odzywają się wreszcie gromkie głosy: tak dalej być nie może. Dobrze, że radykalne stanowisko zajął Andrzej Wajda, bo nikt mu nie odpowie, że działa z pobudek politycznych.  Na pytanie: "Telewizja publiczna, to znaczy czyja?" odpowiedział: Telewizja jest własnością pracowników telewizji i reprezentuje ich zbiorowy interes, bez względu na to, jakie są aktualne tendencje polityczne. Jest  w tym część prawdy, ale trzeba do tego dodać, że właścicielem czuje się przede wszystkim zarząd TVP wraz z radą nadzorczą - mniej więcej tak samo, jak w PRL dyrektor PGR czuł się właścicielem ziemskim, a sekretarze KC PZPR - właścicielami środków produkcji i złóż mineralnych.  Kilka miesięcy temu w "Rzeczpospolitej" (dzienniku, jak mi się zdaje, czytanym przez posłów różnych klubów) postawiłem inne pytanie: "Komu podlega telewizja publiczna?" - i odpowiedziałem: nikomu. Nie jest jednak tak, jak twierdzi Wajda, że wszystko zaczęło się od złej ustawy. Polska ustawa o r. i tv. wzorowana była na zagranicznych, sprawdzonych aktach prawnych. Niestety, nie nadąża za rzeczywistością (jak to z prawem bywa) i należy ją poprawiać. Robi się to nieśmiało. Postulowałem choćby wprowadzenie zakazu przemieszczania się z KRRiTv do zarządu TVP, z rady nadzorczej do zarządu i odwrotnie. Jedno jest pewne: odpowiednika tego molocha, jakim jest polska telewizja "publiczna" nie ma na świecie.
     Ma rację wybitny reżyser: odpowiedzialność za telewizję musi  wziąć na siebie parlament. Gdy politycy AWS pogrozili niedawno postawieniem TVP S.A. w stan likwidacji przez ministra skarbu, prezes Robert Kwiatkowski nazwał to "groteskowym żartem".  Prezes się nie boi, bo ma oparcie u prezydenta Kwaśniewskiego.  Jest obowiązkiem parlamentu udowodnić, że prezes się myli: żarty się skończyły.
     Telewizja publiczna: taka, w której praca jest zawodowym wyróżnieniem i publicznym zaszczytem.


* Postać Feliksa Wasilewskiego powołał do życia prezes zarządu TVP Robert Kwiatkowski podczas oficjalnego wystąpienia na ostatnim festiwalu piosenki w Opolu. Miał on wywołać na estradę jej nestora, Franciszka Walickiego, ale w zawodnej pamięci SLD-owskiego szefa telewizji niespodziewanie zrodził się Feliks Wasilewski - z ojca Dzierżyńskiego i matki Wandy. Śmiechu w amfiteatrze było co niemiara, choć to nie był wieczór kabaretowy, ale galowe otwarcie.

1998
____________________________
Na zdjęciu Franciszek Walicki - "król jazzu i big beatu" fetowany w Opolu w r. 1998.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz