Niech na całym świecie
wojna,
byle polska wieś spokojna
byle polska wieś spokojna
Po raz kolejny piszę w tym miejscu o wojnie z Serbią i wiele
mnie tłumaczy: jej eskalacja, bliskość teatru działań i coraz większe
zaangażowanie dziennikarzy, publicystów,
ekspertów, polityków i na końcu - polityków sprawujących władzę
państwową. Ci, zdaniem Andrzeja Olechowskiego, zawiedli. Od prezydenta i premiera usłyszeliśmy w zasadzie tylko tyle, że jest to
dla nas czas próby, w której musimy się pokazać jako nowy sojusznik NATO -
to zbyt mało, stwierdza w „Polityce” były minister spraw zagranicznych. W okresach takich jak ten obywatele zwracają
się do swoich liderów. Nimi są dzisiaj panowie Jerzy Buzek, premier
koalicyjnego rządu, Aleksander Kwaśniewski, Marian Krzaklewski. Ani jeden z
nich nie wystąpił z poważnym, całościowym opisem genezy, nie przedstawił
konsekwencji i znaczenia konfliktu dla Polski i wyborów, jakie przed nami
stoją.
Przy powściągliwości liderów zobligowanych do oświecania i
przekonywania obywateli, donośniej przemówili polityczni przeciwnicy akcji
zbrojnej NATO. Wcześniej zareagowały
publicznie „autorytety uniwersalne”, jak Aleksander Małachowski, czy -
na tych łamach - Waldemar Łysiak, znany przecież z żarliwości i dlatego tylko nie
posądzony, że jako współczesny Emil Zola pozazdrościł światowego rozgłosu
Peterowi Handke. Jego głos, wzywający Słowian do zwarcia szeregów w obronie
przed muzułmańską ekspansją pozostał wszakże odosobniony. To, że jeszcze nie
przemówił w telewizji Andrzej Szczypiorski, świadczyć może, że nie ma odrębnego
zdania. Przywódców państwa do tej pory wyręczają nie tylko dyżurni mądrale i
folkloryści; na łamach prasy analizuje się także wymiar moralny tej wojny.
Kazimierz Orłoś na łamach „Życia” nie zwraca w ogóle uwagi na to, że Albańczycy
są Muzułmanami: los prześladowanych jest bliski jego własnym doświadczeniom z
czasu wojny. „Solidarność między
narodami” nie jest dla niego pustym sloganem - może i powinna istnieć nie tylko
na gruncie wspólnoty religii. Stwierdza więc: Interwencja NATO w Jugosławii jest jedną z nielicznych sprawiedliwych i
słusznych akcji, podejmowanych przez demokratyczne państwa w obronie
prześladowanych. Na tych samych
łamach znawca Bałkanów Grzegorz Łatuszyński odpowiada dziennikarzowi na
pytanie: czy Serbowie nie wiedzą, czy nie chcą przyjąć do wiadomości, co ich
żołnierze wyrabiają z Albańczykami? Istnieje
wąska grupa inteligencji serbskiej świadoma tego, co się dzieje. Wiedzą oni, że
Miloszewić prowadzi do zagłady ten kraj (...) W samej Jugosławii panuje
przecież całkowita blokada informacyjna. W TV pokazuje się obrazki z wojny,
zabitych, ale nie pokazuje się, kto zginął. Spiker powiada: to zamordowani
Serbowie. Grupa Miloszewicia wmówiła społeczeństwu za pomocą ogromnej machiny
propagandowej, że cały świat chce ich zniszczyć, że są osaczeni. (My to
przecież znamy. Mój kolega z podwórka wyszedł ze służby zasadniczej w r. 1969,
dumny ze swojego pobytu w Czechosłowacji, którą obronił przed inwazją
Bundeswehry. Cywile w Polsce mogli jednak w sierpniu 1968 r. posłuchać, prócz
Wolnej Europy, Radia Praga, które informowało, kto naprawdę jest agresorem. Żal
mi Serbów, że nie nadają dla nich relacji rozgłośnie z pacyfikowanych właśnie
wsi albańskich, ale muszę dokonać wyboru: dzisiaj bardziej współczuję albańskim cywilom. Tak jak
bardziej mi żal moich przodków, niż otumanionych Niemców i Rosjan z roku 1939).
Nie doczekawszy się szerszych wypowiedzi przywódców państwa,
zapoznaliśmy się z poglądami autorytetu zza oceanu. Zbigniew Brzeziński,
jakby wyczuwając zapotrzebowanie, przedstawił nam analizę sytuacji, co więcej,
w dziewięciu punktach sformułował „wytyczne” dla polityki NATO, a więc i naszej
polityki. Prof. Brzeziński napisał: NATO powinno udowodnić, że upór Belgradu
skończy się dla kraju katastrofą. NATO, czyli także państwo polskie, które -
ciągle nie dość przypominać - jest członkiem Paktu Atlantyckiego.
Ta wojna (mówimy - co podkreślił Brzeziński - o wojnie, a nie o
„konflikcie” czy „wydarzeniach”) umniejsza nasze poczucie bezpieczeństwa, ale
nade wszystko godzi w umiłowanie świętego spokoju: przecież przyjęli nas do
NATO, żeby uzbroić nam armię, przeszkolić naszych żołnierzy i tym sposobem dać
do zrozumienia komu trzeba, że Polski nie wolno ruszyć - a nie po to, żeby
zaraz czegoś od nas wymagać, choćby politycznej lojalności. Ta wojna dopiero
ujawniła, jak zróżnicowany jest stosunek środowisk politycznych,
opiniotwórczych do obecności Polski w
NATO. W piśmie „Głos” (identyfikowanym z Ruchem Narodowo-Katolickim)
komentator stwierdza, że doskonałego pretekstu do pacyfikacji
dostarczyli Miloszewiciowi kosowscy radykałowie, ale głównymi autorami obecnego
piekła w Kosowie są podpalacze globaliści spoza Bałkanów. Jego zdaniem jest szczytem hipokryzji mówienie o
humanitarnych celach interwencji, skoro z równą determinacją nie
przeciwdziałano w wyrzynaniu chrześcijan w Libanie, czy unicestwianiu katolików
w Timorze Wschodnim. To Amerykanie chcą
na trupie Serbii przejąć od Rosji „bałkański klucz”, i dlatego podpalili
Kosowo, tak jak podpalono Meksyk kiedy planowano oderwać od niego obecne
południowe stany USA: Kalifornię, Newadę, Teksas i inne. Dla
narodowo-katolickiego komentatora
interwencja NATO jest po prostu napaścią USA na Serbię, dlatego - razem
z przywódcami PSL - ubolewa, że na naszych
oczach NATO przemienia się w światowego policjanta, określającego wszelkie
standardy moralności. Wielce zagadkowa jest
postawa, opartej o amerykański kapitał, prywatnej telewizji TVN.
Ostatnio posunięto się tam nawet do pokazania, w charakterze wojennej
informacji, felietonu o belgradzkim ZOO,
które w każdej chwili może być
zbombardowane, na co przygotowana jest jego zrozpaczona obsługa,
czuwająca z karabinami, aby w razie
uszkodzenia klatek przez bomby NATO zastrzelić niewinne zwierzęta, żeby nie
pogryzły cywilnej ludności. Jeśli nie był to przysłany materiał propagandowy
telewizji Miloszewicia, a własny, zrealizowany przez wojennego korespondenta
TVN - to jeszcze ciekawsze.
Wreszcie zajął stanowisko Lech Wałęsa, przebywający właśnie w
USA. Nasz były prezydent wystąpił z inicjatywą utworzenia komitetu na rzecz
pokoju na Bałkanach, złożonego z pokojowych noblistów. Komitet ten, jak
powiedział, miałby wyciągnąć rękę do obu stron. Przy tej okazji Wałęsa
publicznie poinformował Amerykanów, że NATO
popełniło błędy w obliczeniach.
Własne, poprawne obliczenia zapewne przekazał sztabowi Paktu poufnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz