środa, 3 czerwca 2020



      Niech na całym świecie wojna, 
    byle polska wieś  spokojna

     Po raz kolejny piszę w tym miejscu o wojnie z Serbią i wiele mnie tłumaczy: jej eskalacja, bliskość teatru działań i coraz większe zaangażowanie dziennikarzy, publicystów,  ekspertów, polityków i na końcu - polityków sprawujących władzę państwową. Ci, zdaniem Andrzeja Olechowskiego, zawiedli. Od prezydenta i premiera usłyszeliśmy w zasadzie tylko tyle, że jest to dla nas czas próby, w której musimy się pokazać jako nowy sojusznik NATO - to zbyt mało, stwierdza w „Polityce” były minister spraw zagranicznych. W okresach takich jak ten obywatele zwracają się do swoich liderów. Nimi są dzisiaj panowie Jerzy Buzek, premier koalicyjnego rządu, Aleksander Kwaśniewski, Marian Krzaklewski. Ani jeden z nich nie wystąpił z poważnym, całościowym opisem genezy, nie przedstawił konsekwencji i znaczenia konfliktu dla Polski i wyborów, jakie przed nami stoją.
     Przy powściągliwości liderów zobligowanych do oświecania i przekonywania obywateli, donośniej przemówili polityczni przeciwnicy akcji zbrojnej NATO. Wcześniej zareagowały  publicznie „autorytety uniwersalne”, jak Aleksander Małachowski, czy - na tych łamach - Waldemar Łysiak, znany przecież z żarliwości i dlatego tylko nie posądzony, że jako współczesny Emil Zola pozazdrościł światowego rozgłosu Peterowi Handke. Jego głos, wzywający Słowian do zwarcia szeregów w obronie przed muzułmańską ekspansją pozostał wszakże odosobniony. To, że jeszcze nie przemówił w telewizji Andrzej Szczypiorski, świadczyć może, że nie ma odrębnego zdania. Przywódców państwa do tej pory wyręczają nie tylko dyżurni mądrale i folkloryści; na łamach prasy analizuje się także wymiar moralny tej wojny. Kazimierz Orłoś na łamach „Życia” nie zwraca w ogóle uwagi na to, że Albańczycy są Muzułmanami: los prześladowanych jest bliski jego własnym doświadczeniom z czasu wojny. „Solidarność  między narodami” nie jest dla niego pustym sloganem - może i powinna istnieć nie tylko na gruncie wspólnoty religii. Stwierdza więc: Interwencja NATO w Jugosławii jest jedną z nielicznych sprawiedliwych i słusznych akcji, podejmowanych przez demokratyczne państwa w obronie prześladowanych.  Na tych samych łamach znawca Bałkanów Grzegorz Łatuszyński odpowiada dziennikarzowi na pytanie: czy Serbowie nie wiedzą, czy nie chcą przyjąć do wiadomości, co ich żołnierze wyrabiają z Albańczykami? Istnieje wąska grupa inteligencji serbskiej świadoma tego, co się dzieje. Wiedzą oni, że Miloszewić prowadzi do zagłady ten kraj (...) W samej Jugosławii panuje przecież całkowita blokada informacyjna. W TV pokazuje się obrazki z wojny, zabitych, ale nie pokazuje się, kto zginął. Spiker powiada: to zamordowani Serbowie. Grupa Miloszewicia wmówiła społeczeństwu za pomocą ogromnej machiny propagandowej, że cały świat chce ich zniszczyć, że są osaczeni. (My to przecież znamy. Mój kolega z podwórka wyszedł ze służby zasadniczej w r. 1969, dumny ze swojego pobytu w Czechosłowacji, którą obronił przed inwazją Bundeswehry. Cywile w Polsce mogli jednak w sierpniu 1968 r. posłuchać, prócz Wolnej Europy, Radia Praga, które informowało, kto naprawdę jest agresorem. Żal mi Serbów, że nie nadają dla nich relacji rozgłośnie z pacyfikowanych właśnie wsi albańskich, ale muszę dokonać wyboru: dzisiaj bardziej  współczuję albańskim cywilom. Tak jak bardziej mi żal moich przodków, niż otumanionych Niemców i Rosjan z roku 1939).
     Nie doczekawszy się szerszych wypowiedzi przywódców państwa, zapoznaliśmy się z poglądami autorytetu zza oceanu. Zbigniew Brzeziński, jakby wyczuwając zapotrzebowanie, przedstawił nam analizę sytuacji, co więcej, w dziewięciu punktach sformułował „wytyczne” dla polityki NATO, a więc i naszej polityki. Prof. Brzeziński napisał: NATO powinno udowodnić, że upór Belgradu skończy się dla kraju katastrofą. NATO, czyli także państwo polskie, które - ciągle nie dość przypominać - jest członkiem Paktu Atlantyckiego.
      Ta wojna (mówimy - co podkreślił Brzeziński - o wojnie, a nie o „konflikcie” czy „wydarzeniach”) umniejsza nasze poczucie bezpieczeństwa, ale nade wszystko godzi w umiłowanie świętego spokoju: przecież przyjęli nas do NATO, żeby uzbroić nam armię, przeszkolić naszych żołnierzy i tym sposobem dać do zrozumienia komu trzeba, że Polski nie wolno ruszyć - a nie po to, żeby zaraz czegoś od nas wymagać, choćby politycznej lojalności. Ta wojna dopiero ujawniła, jak zróżnicowany jest stosunek środowisk politycznych, opiniotwórczych  do obecności Polski w NATO. W piśmie „Głos” (identyfikowanym z Ruchem Narodowo-Katolickim) komentator  stwierdza, że doskonałego pretekstu do pacyfikacji dostarczyli Miloszewiciowi kosowscy radykałowie, ale głównymi autorami obecnego piekła w Kosowie są podpalacze globaliści spoza Bałkanów. Jego zdaniem jest szczytem hipokryzji mówienie o humanitarnych celach interwencji, skoro z równą determinacją nie przeciwdziałano w wyrzynaniu chrześcijan w Libanie, czy unicestwianiu katolików w Timorze Wschodnim. To Amerykanie chcą na trupie Serbii przejąć od Rosji „bałkański klucz”, i dlatego podpalili Kosowo, tak jak podpalono Meksyk kiedy planowano oderwać od niego obecne południowe stany USA: Kalifornię, Newadę, Teksas i inne. Dla narodowo-katolickiego komentatora  interwencja NATO jest po prostu napaścią USA na Serbię, dlatego - razem z przywódcami PSL - ubolewa, że na naszych oczach NATO przemienia się w światowego policjanta, określającego wszelkie standardy moralności. Wielce zagadkowa jest  postawa, opartej o amerykański kapitał, prywatnej telewizji TVN. Ostatnio posunięto się tam nawet do pokazania, w charakterze wojennej informacji,  felietonu o belgradzkim ZOO, które w każdej chwili może być  zbombardowane, na co przygotowana jest jego zrozpaczona obsługa, czuwająca z   karabinami, aby w razie uszkodzenia klatek przez bomby NATO zastrzelić niewinne zwierzęta, żeby nie pogryzły cywilnej ludności. Jeśli nie był to przysłany materiał propagandowy telewizji Miloszewicia, a własny, zrealizowany przez wojennego korespondenta TVN - to jeszcze ciekawsze.
      Wreszcie zajął stanowisko Lech Wałęsa, przebywający właśnie w USA. Nasz były prezydent wystąpił z inicjatywą utworzenia komitetu na rzecz pokoju na Bałkanach, złożonego z pokojowych noblistów. Komitet ten, jak powiedział, miałby wyciągnąć rękę do obu stron. Przy tej okazji Wałęsa publicznie poinformował Amerykanów, że NATO popełniło błędy w obliczeniach.  Własne, poprawne obliczenia zapewne przekazał sztabowi Paktu poufnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz