sobota, 27 czerwca 2020

           FELIETONY Z LAT 90. NA ŁAMACH "TYGODNIKA SOLIDARNOŚĆ"
           
                 
      
   Szatan w Ostrowie Wielkopolskim

     Istnieje stereotyp Wielkopolanina. Mój krajan jest zatem praktyczny, racjonalny, systematyczny i przedsiębiorczy. Nie buja w obłokach, stroni od wszelkiej magii, pochopnie nie wierzy w cuda, wyobraźnią kieruje się tylko w zakresie niezbędnym do zrealizowania konkretnego zadania czy skrupulatnie opracowanego planu. Jest legalistą, czuje respekt do władzy. Rodaków urodzonych za Bugiem nie podziwia, a tych z centralnej Polski ma za leniów i pięknoduchów. Ma poczucie, że Warszawa żyje z jego trudu i znoju, wręcz okrada. Jednocześnie praworządny Wielkopolanin szczyci się tradycją konspiracji - nielegalną działalnością w ramach „najdłuższej wojny w Europie”, zakończonej zwycięskim Powstaniem Wielkopolskim, bądź co bądź wywołanym bez zezwolenia stosownych władz administracyjnych. A w stolicy regionu stoi pomnik upamiętniający ofiary pierwszej w Polsce antykomunistycznej rebelii.
      Stereotypy są proste i łatwe w użyciu. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana i trudniejsza do opisania. Weźmy takie miasto Września, znane z postawy dzieci wrzesińskich, które wystąpiły przeciw germanizacji. W organizowanych tam wyborach sondażowych za każdym razem wygrywali postkomuniści. Czy to znaczy, że akurat w tym mieście większości mieszkańców w ciągu 40 lat PRL powodziło się świetnie, a w II RP spadli na poziom ubóstwa? Chyba nie. Września nie jest wszakże czerwona plamą na mapie Wielkopolski. W tym regionie (choć nie w Poznaniu) wygrał wybory Aleksander Kwaśniewski. Sojusz Lewicy Demokratycznej wygrał wybory do samorządu województwa. „Solidarność” tradycyjnie przegrywała w dawnym województwie pilskim, mniej zamożnym. To Piła, w przeszłości PRL miasto zdominowane przez środowisko wykładowców, słuchaczy szkoły MO i ich rodziny, wybrała do „kontraktowego” senatu jedynego kandydata spoza OKP, Henryka Stokłosę. Z kolei dawne województwo leszczyńskie ma zupełnie inny charakter. Ludność zasiedziała, dobrze zorganizowana, stosunkowo zamożna, rolnicze zagłębie. Taka społeczność w demokracjach kieruje swoje preferencje wyborcze w prawą stronę. U nas inaczej: tak mieszczanie leszczyńscy, jak i okoliczni rolnicy wybierają w większości postkomunistów. Można by powiedzieć, że nic się nie zgadza, a można stwierdzić co innego: stare stereotypy należą do przeszłości, rzeczywistość konstruuje już nowe.
     Opowiem, co się w ostatnich dniach zaczęło dziać w Ostrowie Wielkopolskim. O sprawie wiem z regionalnego magazynu informacyjnego poznańskiej telewizji, a trzeba, żeby cała Polska wiedziała. W Ostrowie pojawił się szatan wcielony. To znaczy pewne jest to, że zapanowała tam zbiorowa psychoza z powodu szatana, który rzekomo grasuje po mieście. Jest podstępny, choć nie nazbyt wyrafinowany: z zamiarem porwania zaczepia dzieci i młodzież, pytając o godzinę. Wielu przezornych rodziców nie pozwala teraz dzieciom nosić zegarków, inni towarzyszą pociechom do i ze szkoły. Według rozpowszechnionej wiedzy, dwie nastolatki, które nie podały szatanowi aktualnego czasu i rzuciły się do ucieczki, usłyszały odeń pogróżkę: jutro nie będzie was na tym świecie. Nazajutrz obie się powiesiły. W ostatnich dniach policja leszczyńska nie przyjęła żadnego zgłoszenia o samobójstwie, co jednak nie dowodzi na sto procent, że tragedia taka nie miała miejsca. Naoczni świadkowie zeznają, że szatan przemieszcza się czarną limuzyną marki wołga. Młoda dziewczyna - powołując się na koleżankę, która go widziała - powiedziała do kamery, że ostrowski diabeł wygląda niby jak człowiek, ale ma rogi i kopyta. Odpytywani przez reportera mieszkańcy potwierdzali tę wersję, choć nie wszyscy dają wiarę, że to prawda. Pewien chłopiec powiedział nawet: „Szatan? To bajka dla małych dziewczynek, my się nie boimy, bo w to nie wierzymy”. Nie wszyscy mieszkańcy ulegli psychozie - informował reporter - ale ludzi, którzy uwierzyli w ziemskie istnienie szatana, jest sporo. O zmierzchu ulice Ostrowa pustoszeją.
     Moją relację można zakwestionować: nie wiemy, czy to w ogóle jest prawda, bośmy na miejscu nie byli, to tylko telewizja pokazała. Informacja poznańskiego „Teleskopu” była, według moich możliwości oceny rzetelna i wyczerpująca. Jej wiarygodność usankcjonował przed kamerą oficer ostrowskiej policji, który stwierdził, że w chwili obecnej psychoza w mieście się utrzymuje i na dzień dzisiejszy oficjalne komunikaty władz o braku materialnych dowodów na obecność w Ostrowie rzekomego diabła jej nie redukują.
     Owszem, doświadczenie życiowe uzasadnia wiarę w istnienie szatana. Jak sadzę, współcześnie przybiera on postać tzw. agenta wpływu. Zresztą zawsze tak robił. Już to był powabną kobietą, już fałszywym prorokiem, a nawet przebierał się w ornat. Ale żeby racjonalny Wielkopolanin uwierzył, że szatan na ziemi mocuje sobie na głowie rogi na gumce, a na stopy wkłada jakieś czadowo - odlotowe obuwie?
A może... to co się stało, czy wciąż się dzieje w Ostrowie Wielkopolskim - dzieje się naprawdę, choć najmniej o tym wie policja państwowa, bo nie otrzymała zgłoszenia? Oto zdeterminowany szatan, urażony tym, że Polacy przestali wierzyć w jego ziemską aktywność, postanowił, nie bacząc na niuanse public relations, przypomnieć o swoim istnieniu - z pomocą archaicznego stereotypu rogatego diabła z kopytami. Trwoga...

                                                                                                          21.09.1999
________________________
Na zdjęciu powyżej: czarna wołga. Poniżej: "szatan" - borowik szatański. 

        
                        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz