niedziela, 7 czerwca 2020

       FELIETONY Z LAT 90. NA ŁAMACH "TYGODNIKA SOLIDARNOŚĆ"

                           Andrzej Wajda jest nieśmiertelny. Lech Wałęsa, Donald Tusk, Paweł ...
      
   Według Wajdy

     W gazetowym plebiscycie „Nasze tryumfy, nasze klęski” („Gazeta Wyborcza”) przyszła kolej na Andrzeja Wajdę. Poddano jego ocenie wejście Polski do NATO, rozwój samorządów i stan bezpieczeństwa obywateli. Mistrz miał mało czasu na odpowiedzi, więc strzelał. Trzy razy spudłował.
     NATO jest, według niego, gwarantem nie tylko naszego bezpieczeństwa, ale też ekonomicznego sukcesu. Błąd. Jest możliwe, że reżyserowi Unia Europejska i Pakt Atlantycki zlewają się w jedno. NATO nie gwarantuje nowym państwom członkowskim sukcesu gospodarczego, raczej jest odwrotnie: od Polski oczekuje się stabilnej gospodarki i wzrostu dochodu narodowego. Stare państwa sprzymierzone pomagają, radzą i szkolą, ale nie przyjmują na siebie ciężaru wyposażenia nowych armii, a tym bardziej nie będą ratowały polskiego przemysłu zbrojeniowego. Polski rząd (ten i następny) staje przed koniecznością zakupów nowoczesnego uzbrojenia za granicą, a w świecie wolnego rynku sukces odnosi ten, który sprzedaje. Można ewentualnie domniemywać, że Andrzej Wajda wyraził się nieprecyzyjnie; chodziło mu o to, że wejście do NATO zacieśnia nasz związek ze światem gospodarczo i technologicznie rozwiniętym, pośrednio więc powinno wpływać dodatnio na rozwój gospodarczy w kraju. Odpowiedź jednak jest taka, jaka jest i nie możemy jej uznać.
     W sprawie bezpieczeństwa obywateli Wajda wypowiada się krytycznie tak o policji, jak i aktualnym prawie: jeśli policja nie potrafi mnie obronić, niech przynajmniej prawo pozwoli mi bronić się samemu. Ten pogląd, jak i postulat, są w społeczeństwie nazbyt popularne, żeby uznać to zdanie za oczekiwaną odpowiedź respondenta „Gazety”. Jak rozumiem pomysł plebiscytu, suma opinii uzyskanych od wybitnych postaci ma przynieść wyjaśnienie, co, jak i dlaczego się stało w ciągu minionych 10 lat? Według Wajdy źródła kłopotów, jakie z tym mamy (z bezpieczeństwem obywateli) tkwią w niedalekiej przeszłości. Na nieszczęście dawna opozycja demokratyczna - cytuję za „Gazetą Wyborczą” - decydowała o przekształceniu milicji w policję. Nie wierzono, że dawni milicjanci będą bronili ładu w demokracji. Pamiętam, że zastanawiano się, czy w ogóle dać im broń. Do oceny dwóch ostatnich zdań potrzebna byłaby wiedza ekspertów albo choć świadków rozmów, w których uczestniczył wybitny reżyser. Jak się zdaje, tak jak w przypadku NATO, użył on mylącego uogólnienia, nazywając „milicjantami” wszystkich ówczesnych funkcjonariuszy MSW. Jeśli miał na myśli ubeków i dowódców ZOMO, to przecież nie popełniono wtedy błędu, jeśli nie obdarzono ich pełnym zaufaniem i poddano weryfikacji pod kierunkiem ministra Kozłowskiego. Wielu zwolnionych z resortu funkcjonariuszy SB i ZOMO wykorzystuje dziś swoje umiejętności w firmach ochroniarskich, a nie wszystkie z nich zaangażowane są w obronę ładu w demokracji, co zresztą stało się popularnym tematem kinematografii lat 90. Następne zdanie posiada znamiona niedorzeczności: nie mógł Andrzej Wajda zastanawiać się w jakimś gronie przed dziesięciu laty (choć twierdzi, że to pamięta), czy milicjantom dać broń, bo milicjanci broni przecież nie zdali i wcale nie pytali dawnej opozycji demokratycznej, czy nadal będą mieli pistolety „na stanie” - może nałożyła mu się we wspomnieniu sytuacja z lat 50.? Dawni milicjanci zachowali więc broń na wyposażeniu bez niczyjego sprzeciwu (dzięki temu mogli jej użyć w obronie ładu w demokracji na przykład do wystrzelenia pocisków z gazem łzawiącym na Placu Zamkowym, w rocznicę obalenia rządu Jana Olszewskiego, za kadencji premier Suchockiej, na rozkaz Andrzeja Milczanowskiego). To są sprawy historyczne, trudne i złożone, natomiast odpowiedzią Andrzeja Wajdy na proste pytanie o „nasze klęski” w zakresie bezpieczeństwa obywateli jest chyba jego rozpoznanie nieszczęścia w tym, że - jeszcze raz zacytuję - dawna opozycja demokratyczna decydowała o przekształceniu milicji w policję. Tu znów mistrz skazuje nas na domysły, co ma na myśli. Są dwa tropy. Pierwszy: chciał powiedzieć, że z procesu przekształcenia milicji w policję dawna opozycja demokratyczna powinna być wtedy wyłączona, sprawę należało zostawić samej milicji, czyli uznać cały odziedziczony po PRL resort MSW w spokoju, zachowując i pielęgnując jego fachowe kierownictwo, z symbolicznym wyjątkiem, dajmy na to, Pietruszki czy innego Płatka. Trop drugi: mistrz chciał powiedzieć, że błędem było przekształcenie milicji w policję. Osobiście nie wierzę, że o to mu chodziło. Wszyscy znamy dzieła Wajdy i wiemy, że umiał w porę i przenikliwie rozpoznać rzeczywistość: peerelowska milicja była de facto państwową policją i poza nazwą nic tu nie trzeba było przekształcać; tyle, co powiadomić funkcjonariuszy o prawnych ograniczeniach w zakresie samowolnego używania przemocy wobec obywatela w nowej sytuacji ustrojowej. Reasumując: przy najlepszej woli, po próbach analizy z zastosowaniem ulgi, przepraszam, właściwej optyki (zwykli ludzie mówią, bo nic innego nie potrafią; malarze mówią obrazem, a ludzie kina kadrem) odpowiedź Andrzeja Wajdy w dziedzinie „Nasze tryumfy - nasze klęski po dziesięciu latach. Bezpieczeństwo obywateli” także musimy uznać za błędną.
     Trzecie pytanie: rozwój samorządów. I tu Wajda w pierwszym zdaniu uniknął jednoznacznej odpowiedzi: Samorząd to może najważniejsza przemiana po 89 r. Gdyby na tym poprzestał, to, moim zdaniem, odpowiedź powinna być zaliczona, dzięki temu trafnemu „może” - bo właśnie wagi i powodzenia tej trwającej przemiany jeszcze nie da się ostatecznie ocenić. Wajda nie poprzestał: Szkoda, że w chwili największych nadziei, namiastkę samorządów, czyli komitety obywatelskie, rozgromił Lech Wałęsa. To jego największy grzech.
Lech Wałęsa, owszem, co nieco rozgromił, także na prawicy. Wodzowski instynkt rozgramiania każdego politycznego otoczenia w końcu zawiódł go, gdy w efekcie odeszła od niego znacząca cześć elektoratu. Ale nie jest prawdą, że przed dziewięciu laty komitety obywatelskie rozgromił Wałęsa. Komitety obywatelskie wszystkich szczebli gasły kilka lat, głównie z przyczyny zablokowania obiecanej dotacji National Endowment for Demokracy przez ówczesnych przeciwników Wałęsy, którzy stracili nad komitetami władzę.* Ja tej odpowiedzi nie tylko nie uznaję, ale stawiam pytanie: po co takie dziwne rzeczy mówić z mocą swojego artystycznego autorytetu, czy nie można czasem - jeśli to nie jest teleturniej - odpowiedzieć: tego nie wiem, nie potrafię ocenić, mam za mało informacji na ten temat?
                                                                                                           19.05.1999
______________________________
* Ostateczna decyzja brzmiała tak: NED nie przekaże już środków na działalnośc komitetów obywatelskich, bo pan prezes Carl Gershman dowiedział się od pana Geremka, że straciły one demokratyczny charakter (to było oficjalne pismo). Dodajmy: tak się stało, gdy w miejce Bronisława Geremka - przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego, Lech Wałęsa mianował Zdzisława Najdera. Z kolei KO wybrał mnie w głosowaniu na prezesa zarządu Fundacji Obywatelskiej w miejsce Henryka Wujca. Fundacja zasilała finansowo Komitety Obywatelskie w kraju. Do tego czasu wydano 1/3 przyznanej sumy. 2/3 miały nadejśc w dwóch transzach. Takoż, pozostając w retoryce Andrzeja Wajdy: Wałęsa rozgromił wtedy politycznie Geremka, a ten rozgromił finansowo Komitety Obywatelskie. 

Fot.: Grzegorz Mehring

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz